Artykuły

Balladyna braci Grimm

Istnieją rozmaite krainy fanta­zji. Ta, po której oprowadza nas Słowacki w "Balladynie" nale­ży do szczególnie urokliwych. Jest to bowiem dziennik lektur poety. Historycy literatury wypisali już pełny ich rejestr, a teraz widz mógłby oglądać, jak ariostyczna iro­nia Wieszcza rozprawia się z Szek­spirem i Mickiewiczem. Mógłby, ale niestety twórcy spektaklu w Teatrze Polskim zredukowali Słowackiemu lektury. Kazali mu czytać wyłącznie okrutne klechdy braci Grimm, a potem streszczać je własnymi słowami. Należy zresztą twórców po­chwalić za konsekwencję. Co umy­ślili, to zdziałali. Powstał spektakl klarowny w swojej ponurości, na który przedszkolanki powinny pro­wadzić niegrzeczne dzieci, żeby wie­działy co je czeka, kiedy będą nie­dobre dla mamy. Celowość podob­nej operacji podważona jest prze­cież przez oczywiste stwierdzenie, że Teatr Polski to nie Baj. I że metody dydaktyzmu nieco się od czasów braci Grimm zmieniły. Na Karasia zdaje sobie z tego sprawę jedynie Seweryna Broniszówna. Jej Mat­ka utkana jest z barw ciepłych i uczuć prostych. Odcina się od ogól­nego kolorytu pruskiej grozy, jak­by mówiła do starych dzieci na widowni: - "Nie przejmujcie się tym, co inni tu robią, im tylko tak kazali". Gdyby Słowacki mógł prze­czuć istnienie Broniszówny, zapewne inaczej rozdzieliłby teksty w swojej dramie. Nie przeczuł. W liś­cie do Gałczyńskiego pisał tylko: - "Balladyna - kochanka moja... jest to gorzkie dzieło a świat w nim przez pryzmat przepuszczony na tysiące kolory rozbity - wymaga, aby się kto w nim szczególnie po­kochał". Kto kogo kocha w tym przedstawieniu, pozostanie zagadką jego twórców. Widz odnosi niemiłe wrażenie, że wszyscy kochają tyl­ko samych siebie. Popiel wyzuty jest z wszelkich uczuć poza żądzą wła­dzy, Fon Kostryna ograbiono z je­go skomplikowanej gry miłosnej z Balladyną, nawet rozpoetyzowane ekstazy Goplany wydrwione (zape­wne niechcący) poprzez baletowy trans ruchów - przestały być adre­sowane do Grabca.

Jest to najbardziej samolubna "Balladyna", jaką można sobie wyo­brazić.

Posadziłbym dyrektora Jasińskiego na widowni przez pięćdziesiąt przedstawień i kazał oglądać: wiedzą co cię czeka, kiedy będziesz dalej niedobry dla Teatru Polskiego. Ale czy to są metody?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji