Artykuły

Powroty i odejścia aktorki

Polacy znali ją przede wszystkim z "Lalki" i "Potopu". Te role przyniosły jej ponadczasową popularność. O zmarłej Małgorzacie Braunek pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Po nich zaś Małgorzata Braunek na wiele lata zrezygnowała z aktorstwa. Poświęciła się rodzinie i praktyce buddystycznej, chcąc odbudować równowagę psychiczną. Powróciła w pełnym ciepła serialu "Dom na rozlewiskiem" i kreacją w teatralnej "Personie. Ciało Simone" Krystiana Lupy.

Jej ojciec, Władysław - rotmistrz Wojska Polskiego - założył teatr w oflagu w Woldenbergu. Nie złamało go stalinowskie więzienie. Uczył córkę prawdziwej historii, ale też pokazywał spektakle z Tadeuszem Łomnickim - "Kariera Arturo Ui" i "Dożywocie".

Na ekranie zadebiutowała w na wpół sensacyjnym "Skoku" (1967) Kazimierza Kutza. Zagrała w "Żywocie Mateusza" Witolda Leszczyńskiego o człowieku szukającym harmonii, a także w "Polowaniu na muchy" Andrzeja Wajdy o warszawskiej inteligencji.

Przełomowe były role w filmach "Trzecia część nocy" i "Diabeł" Andrzeja Żuławskiego, prywatnie pierwszego męża, z którym miała syna Xawerego Żuławskiego, dziś także reżysera ("Wojna polsko-ruska" wg Doroty Masłowskiej). Oba filmy przynosiły eksperymentalną, odważną i niebezpieczną próbę zgłębienia ludzkiej psychiki, dotarcia do źródeł uczuć i emocji.

- W "Trzeciej części nocy" grałam dwie bohaterki, ale miałam stworzyć jeden portret kobiecy: kobiecości pełnowymiarowej, poczynając od wrażliwości, bezbronności po odpowiedzialność za siebie i rodzinę - mówiła w wywiadzie dla "Rz". - "Diabeł" dotknął mnie bardziej. Bałam się tego filmu. Czułabym się jeszcze bardziej zagrożona, gdyby nie związek z Andrzejem. Ale i tak byłam bliska rezygnacji.

Role w ekranizacjach klasyki były zaskoczeniem. Rozgorzała gorąca dyskusja, czy Małgorzata Braunek może być Oleńką w "Potopie". - To mnie tylko podtrzymało w postanowieniu - wspominała. - Postanowiłam działać na przekór krytycznym głosom. Nie miałam pojęcia, że wchodzę w film, który obrośnie mitem.

Izabela Łęcka z "Lalki" była dla niej postacią tragiczną. - Wokulski to bezbarwny bubek, a ona jest kobietą ekskluzywną - mówiła. - Należy do arystokratycznego świata. Chce go uratować. Stąd się bierze jej wyniosłość. Im bardziej Wokulski napiera, tym bardziej Łęcka jest mu niechętna. Wie, że albo się sprzeda, albo jej rodzina upadnie. Nie jest wolna od emocji i pożądania, ale musi je ukrywać. To była trudna rola. Skazana na konfrontację z masowymi sympatiami, które, nie wiedzieć czemu, są po stronie Wokulskiego.

W latach 70. zaczęło się spotkanie z buddyzmem.

- Byłam ewangeliczką, ale kościół nie zaspokajał moich potrzeb - opowiadała. - W środowisku artystycznym przybywało osób, które poszukiwały nowych duchowych inspiracji. Ja też.

Po powrocie z Indii aktorka odsunęła się od życia artystycznego. - Nie miało dla mnie wielkiej wartości, więc nie odczuwałam problemu - wspominała. - Kiedy podjęłam decyzję o rezygnacji, byłam jej tak pewna, że po kilku nieudanych próbach nikt mnie nie namawiał do grania. Miałam święty spokój.

W teatrze na początku lat 70. Małgorzata Braunek zdążyła zagrać ledwie kilka ról - w "Procesie", "Trzy po trzy".

- Na scenie czułam się fatalnie. Wróciła szkolna trema. Zżerała mnie na premierze i w czasie spektakli. Przeżywałam ją bardzo i bałam się mojej przypadłości. Doszliśmy z dyrektorem Adamem Hanuszkiewiczem do wniosku, że to nie ma sensu.

W 2010 roku Krystian Lupa przekonał aktorkę do powrotu w spektaklu "Persona. Ciało Simone" w Dramatycznym.

- Znał moją duchową drogę - mówiła. - Była zbieżna z jego scenariuszem opowiadającym o aktorce Bergmana, która zrezygnowała z grania. Po latach reżyser namawia ją do powrotu i proponuje rolę Weil, żydowskiej mistyczki zafascynowanej chrześcijaństwem. Dałam się przekonać, bo Simone była ważna w moich poszukiwaniach.

W spektaklu aktorka grana przez Braunek bierze do ręki kawałek potłuczonej szyby i mówi o przezroczystości szkła. Takie też było jej aktorstwo.

- Tekst o szybie był mój. Improwizujemy, opierając się na własnych słowach - mówiła. - Uczuć religijnych, jeśli są prawdziwe, zakorzenione - nie można obrazić, skalać.

Na 23 lipca planowano pokaz spektaklu "Persona. Marilyn", z którego całkowity dochód miał być przekazany na leczenie chorej na nowotwór aktorki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji