Artykuły

Baron Żurawiecki

Kto lubi operetkę albo ucie­czkę od codzienności w świat pięknych hrabin i Cyganek, uwodzicielskich ba­ronów czy dziarskiego czardasza, pewnie nie raz wybierze się doGliwic. Operetka Śląska po ponad 20 latach ponownie wprowadziła na swą scenę "Hrabinę Maricę" Emmericha Kalmana. Znów niosą się stąd arcypopularne melodie: "Gdzie mieszka miłość?", "Siostro ma", "Ach, jedź do Varasdin" czy "Graj, Cyganie!".

W niespełna cztery tygodnie, w trybie nagłego zastępstwa tę pre­mierę reżysersko przygotował Hen­ryk Konwiński. Ogrom braw i kwiatów zebrał zasłużenie za spek­takl z wyraźną, dynamiczną linią dramaturgiczną, bardzo czysty w scenicznej formie i wierności ga­tunkowi, uwypuklający, gdzie trzeba, humor i - co znamienne dla reżyserskiej sztuki H. Konwińskiego - zwiewny, pełen poezji gdzie się da, gdzie rozbrzmiewają naj­piękniejsze fragmenty muzyki. Wiele pomogli w tym realizatorzy światła. Takiego wsparcia H. Konwiński, także autor interesująco stylizowanych tańców, nie znalazł niestety w zespole baletowym, mało precyzyjnym, tańczącym jakby "bez duszy". Mało przydatna dla reży­serskiego zamysłu okazała się także scenografia Jerzego Kłosowskiego. Choć "Skowronkowe" kostiumy jakoś się w niej bronią, wygląda niestety na produkcję seryjną. A może tylko ja po prostu nie lubię tej naiwnej symboliki (papryka ni­czym serce, mieszek przebity strza­łą) czy swoistej estetyki, łączącej arcyumowne koronki z estrofolu czy śniadankowych woreczków w sukni hrabiny z wiernie odchuchanymi złotymi gronami w wystroju jej salonu, albo socrealistyczną fontanną, jakby przeniesiona z MDM?

Cieszyli za to wykonawcy, zwła­szcza najmłodsi, jak Małgorzata Gosławska w roli Cyganki i dawny gliwicki chórzysta, kończący nie­bawem studia wokalne - Aleksan­der Żurawiecki w roli barona Żupana. Tytułem tej recenzji zwra­cam uwagę na tego artystę, bo warto go zapamiętać. Nie tylko śpiewa, ale i gra całym sobą i nie boi się przy tym, jak niektórzy ko­ledzy, zadyszki. Świetnie pokazała też Danuta Orzechowska, jak młoda artystka może wygrać jedynie ak­torsko (pięknie śpiewa dopiero w finale) rolę ciotki, księżnej Cudenstein. Już niemal w pantomimicznej roli jej szofera równie dobrze pokazał się Mieczysław Błaszczyk. Wiele humoru wnoszą też do spek­taklu Jerzy Śledziński, Jerzy Siwczyk i Jerzy Gościński. Małgorzata Witkowska pokazała Lizę nazbyt trzpiotkowatą, nie reagującą ani na wieść, że jest biedną, ani, że znów bogatą ani że kochaną. Bardzo po­doba się za to pełen oficersko-madziarskiego uroku, dobry wokalnie Michał Sienkiewicz w roli barona Liebenberga, Wreszcie dwie posta­cie główne: Anna Wilczyńska w roli hrabiny Maricy i Jan Ballarin jako hrabia Tassilo Imponują kul­turą wokalną, scenicznym obyciem. Chciałoby się jednak i w ich pro­pozycjach choć odrobiny tego sza­leństwa, jakim tak rozważnie bawi publiczność Aleksander Żurawiecki.

Kierownictwo muzyczne spekta­klu pełni z werwą Włodzimierz Romanowski, ale chciałbym pełniej­szego (nie głośniejszego) brzmienia orkiestry, Może źle siedziałem? Je­dnak jakbym słyszał jedynie trochę skrzypiec i górniczą orkiestrę dę­tą. Pomimo tego, miłośników ope­retki zachęcam do obejrzenia gliwickiej "Hrabiny Maricy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji