Graj, cyganie
Co prawda "Hrabina Marica" powstała już po rozpadzie Austro-Węgier - jej prapiemiera odbyła się we Wiedniu w lutym 1924 roku i jeszcze tegoż samego roku (!) rzecz została wystawiona w Warszawie - to jednak stylistycznie utwór należy jak najbardziej do złotych lat wiedeńskiej operetki, cudownej epoki fin de siecłe, czasów królowania walca i czardasza, oraz śledzenia z wypiekami na policzkach historii miłosnych hrabin i księżniczek. I taka właśnie jest "Hrabina Marica", jedna z najbardziej popularnych operetek węgierskiego i Emmericha Kalmana, opowiadają ca o miłości hrabiny do rzekomego zarządcy jej majątku. W trakcie scenicznych perypetii, zakończonych, rzecz jasna, szczęśliwie bohaterowie utworu w najbardziej emocjonujących momentach, czy to podczas składania miłosnych deklaracji, czy też w chwilach zdenerwowania wciąż zwracają się do cygańskiego skrzypka dziwnym trafem zawsze znajdującego się pod ręką z prośbą "Graj, Cyganie!", tak jakby bez dźwięków skrzypiec niemożliwością było rozwiązanie jakiegokolwiek dylematu.
No cóż, operetkę, kochamy nie za logikę, lecz jej całkowite przeciwieństwo - doprowadzoną do absurdu ułudę a także za muzykę a tej - i to o wyjątkowo dużym uroku - w ,,Hrabinie Maricy" nie brakuje. Wszak najbardziej dramatyczna scena utworu, długi finał 11 aktu rozgrywa się wyłącznie przy dźwiękach muzyki.
Zdumiewające, że w dzisiejzej jakże szarej materialnie, rzeczywistości udało się gliwickiemu zespołowi stworzyć tak świetne pod każdym względem przedstawienie i wywołać u widza złudzenie że teatr działa bez jakichkolwiek ograniczeń, zarówno artystycznych jak i ekonomicznych. A przecież twórca scenografii Jerzy Kłosowski nie szafował w wydawaniu złotówek a cały spektakl przygotowano zaledwie w niespełna miesiąc.
Na pierwszym miejscu postawiłbym stronę muzyczną omawianej premiery, której kierownictwo sprawował Włodzimierz Romanowski. Podczas przerwy dyr. Zbigniew Kalemba mówił mi o kłopotach kadrowych malutkiego z braku ludzi zespołu orkiestralnego ale, jako żywo, siedząc na widowni nie odczuwałem ich. Zespół grał pełnym dźwiękiem, bardzo dobrze brzmiał zarówno w całości, jak i podczas prezentowania partii solowych przez instrumenty dęte, czy też, co ma w tym dziele niebagatelne znaczenie, smyczkowe. Dodając do tego śpiew solistów i chórzystów - tych ostatnich przygotował Henryk Wicherek - wszystko złożyło się na wyjątkowo pozytywny efekt.
To, co oglądamy na scenie jest rezultatem pełnej talentu i profesjonalizmu reżyserii i choreografii Henryka Konwińskiego. Twórca ten, bynajmniej nie utrącając z piedestału czardasza i walca subtelnie przypomniał nam, za pomocą kilku tanecznych ruchów zespołu, że rzecz powstała już w latach dwudziestych, kiedy to rodziły się nowe rytmy i tańce. Znakomicie zaprojektował nastrojowe tańce cygańskie i świetnie wtopił je w całą akcję. Do najbardziej oryginalnych pomysłów reżyserskich Henryka Konwińskiego należy koncepcja ukazania trójosobowej grupy złożonej z księżny Cudenstein (Danuta Orzechowska), jej kamerdynera (Jerzy Śledziński) i szofera (Mieczysław Błaszczyk), jako ekstrawaganckich i tajemniczych automobilistów. W tej dziedzinie sztuki w której głównym środkiem lokomocji bywają karoce jest to rozwiązanie nowatorskie i dowcipne. Wielce udane okazało się również ustawienie postaci Cyganki Miki (bardzo dobra rola młodej solistki gliwickiej sceny Małgorzaty Gosławskiej) stale skręconej w malowniczym kontrapoście.
Tytułową Maricę z powodzeniem kreuje Anna Wilczyńska dysponująca wszelkimi warunkami, zarówno zewnętrznymi, jak i wokalnymi do prezentowania tej właśnie postaci. Rolę hrabiego Tassila ładnie śpiewa Jan Ballarin, który, jak zwykle jest nieco anemiczny - w partiach mówionych. "Rekompensuje to "tryskający energią, bardzo dobry wokalnie Aleksander Żurawiecki, jako baron Koloman Żupan. Jego duet z Maricą "Ach, jedź do Varasdin" wywołał na premierze długotrwałą o-wację. Pozostałe główne role z talentem przedstawili Jerzy Gościński - książę Populescu, Małgorzata Witkowska - Liza, Michał Sienkiewicz - baron Liebenberg i Jerzy Siwczyk - Czeko.
Wszystko wskazuje na to, że "Hrabina Marica" powinna się cieszyć u widzów dużym powodzeniem.