Artykuły

Uroda, wdzięk i perfekcja

"Don Kichot" w chor. Aleksieja Fadiejeczewa w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Bajecznie kolorowa scena mieniąca się rozmaitymi barwami kostiumów tancerzy, dynamika i poezja układu choreograficznego, pięknie poprowadzone postaci, uroda tańca klasycznego na pointach, wspaniała harmonia ruchu, gestu, a nawet mimiki zsynchronizowana z muzyką i znakomicie poprowadzona Orkiestra Opery Narodowej przez Aleksieja Bakłana - wszystko to składa się na najnowszą premierę baletu "Don Kichot" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie.

Mimo upływu wieków po tę powieść Cervantesa raz po raz sięgają twórcy teatralni. Istnieje wiele rozmaitych inscenizacji, w tym także przedstawień baletowych. Ale żadna z nich do tej pory nie przewyższyła słynnej wersji baletowej z 1869 roku autorstwa wybitnego francuskiego choreografa Mariusa Petipy i Aleksandra Gorskiego z muzyką pochodzącego z Austrii Ludwiga Minkusa. Nieprzemijające wartości artystyczne właśnie tej wersji spowodowały, że została ona uznana za kanoniczną i mimo 145 lat od jej powstania nadal znajduje się w repertuarach najbardziej prestiżowych scen baletowych na świecie. Oczywiście prócz stricte zdyscyplinowanego powielenia wzorca mistrzów nierzadko jawi się we współczesnych przeróbkach, ale na fundamencie choreografii Petipy i Gorskiego.

Symbol wartości nieprzemijających

Znany wszystkim Don Kichot, bohater powieści Cervantesa z początku siedemnastego wieku, to marzyciel, błędny rycerz wędrujący po świecie ze swoim giermkiem Sancho Pansą i odznaczający się iście rycerską odwagą. Niekoniecznie z tego powodu, iż walczy z wiatrakami, co stanowi element humorystyczny powieści i wielu inscenizacji teatralnych, ale dlatego, że odwagę Don Kichota pieczętuje chwalebność jego czynu. Wypowiada bowiem światu walkę w obronie takich wartości jak sprawiedliwość, dobro, miłość, prawda. Oczywiście nie tylko w dzisiejszej dobie jest to walka z wiatrakami, niemniej "Rycerz Smętnego Oblicza" - jak określa go Sancho Pansa - w swej walce o wartości nie ustaje. A przyświeca mu portret pięknej Dulcynei, która istnieje wyłącznie w jego marzeniach i której ślubował wierność jako "damie swego serca". Zważywszy, iż Don Kichot to "rycerz błędny", owa nierealna - jak byśmy dziś powiedzieli - wirtualna Dulcynea jest jak najbardziej umotywowana. Tak jest w powieści Cervantesa.

Natomiast w balecie zostały przesunięte akcenty. W warszawskiej inscenizacji prócz solistycznych ról na pierwszy plan wybijają się sceny grupowe. Widowiskowość jest dużym walorem tego spektaklu. Postać Don Kichota (Siergiej Basałajew) pełni tu rolę bardziej symboliczną aniżeli narracyjną. Owszem, pojawia się, nawet na metalowym koniu, ale nie jako narrator ani też główny bohater, którego dzieje prezentowane są na scenie.

Don Kichot jest tu łącznikiem scen, postacią wnoszącą element komizmu i spoczywa na nim bardziej zadanie aktorskie z gatunku pantomimy połączonej z komedią dell'arte aniżeli baletowe. Zabawny sposób poruszania się i odpowiednio ucharakteryzowana twarz określają charakter postaci i znakomicie wkomponowują się w kontekst scen, w jakich pojawia się wraz ze swoim giermkiem, Sancho Pansą (Paweł Koncewoj). Dobre, wyraziste poprowadzenie postaci przez Siergieja Basałajewa jako Don Kichota oraz Pawła Koncewoja w roli giermka Sancho Pansy.

Żywiołowość i feeria barw

Dzieje tytułowego bohatera nie są głównym akcentem tego spektaklu. Tę rolę pełni tu para Kitri (znakomita Maria Żuk) i Basilio (świetny Władimir Jaroszenko). Kitri jest uroczą córką karczmarza Lorenza (Zbigniew Czapski-Kłoda) zakochaną ze wzajemnością w cyruliku Basilio. Ale jej ojciec ma wobec niej inne plany, pragnie wydać ją za mąż za starego i zamożnego szlachcica Gamache'a (Sebastian Solecki). I głównie wokół tego wątku toczy się akcja baletu. Natomiast sceny przygód podczas podróżowania po świecie Don Kichota z giermkiem są jedynie projekcją wyobraźni bohatera, dzięki której akcja przemieszcza się w różne miejsca. A to jesteśmy na którymś z placów w Barcelonie ze spacerującymi przechodniami, a to gdzieś w pobliżu taboru cygańskiego (scena aż kipi od wspaniałego dynamicznego tańca), a to na dworze księcia, gdzie odbywa się wesele uwieńczonej ślubem zakochanej w sobie pary Kitri i Basilio. Tutaj, na zamku, widzimy już inny rodzaj układu choreograficznego, nie ma już tej żywiołowości jak na placu, to taniec dworski, który jest wysublimowany, pełen szlachetnej dystynkcji i obowiązujących manier.

Wszyscy wykonawcy zarówno w partiach solowych, jak i w scenach zespołowych prezentują poziom naprawdę w pełni perfekcyjny, a niektóre popisy solo i w duetach są wykonane wręcz mistrzowsko, jak na przykład w finale słynne pas de deux Kitri i Basilia, które w pewnym sensie jest już autonomicznym bytem na tyle, że nierzadko bywa wykonywane podczas uroczystych gal baletowych.

Uroczy bajkowy świat

Autor obecnej wersji choreograficznej, Aleksiej Fadieczejew, jest wprawdzie wierny historycznej literze zapisu choreografii Petipy i Gorskiego, ale nie jest to tzw. ślepe naśladownictwo, lecz piękne, twórcze wykorzystanie klasycznego wzorca i nadanie mu także własnego śladu.

Nareszcie oglądamy balet w pięknych, bajecznie kolorowych kostiumach, a nie w bieliźnie czy w szarym rozciągniętym podkoszulku, czym najczęściej raczą nas twórcy tego pięknego przecież gatunku sztuki. W tym spektaklu już same kostiumy wystarczają za całą scenografię, są - można powiedzieć - dekoracją sceny. Scenografia też jest. Ale dość skrótowo potraktowana. Wystarczy jeden czy dwa elementy, by wyobraźnia widza powędrowała we właściwym kierunku. Dzięki temu scena nie jest "zagadana" przez scenografa, a zarazem mieni się barwami z dominacją czerwieni. Tak więc kostiumy, rekwizyty z charakterystycznymi wachlarzami tancerek, kastaniety, dynamika tańca, rodzaj muzyki - wszystko to wprowadza widza w świat kolorowej Hiszpanii z centralnymi postaciami tej uroczej, wielowątkowej opowieści.

Ten spektakl przypomina zapomnianą już dziś przez wielu choreografów, czy wręcz odstawioną przez nich do lamusa, rzecz przecież oczywistą, iż taniec klasyczny jest sztuką wielką i piękną. Urody tańca na pointach nie zastąpi żadna nowoczesna technika tańca modern z płaskim ustawianiem całej stopy na podłodze, co dziś jest już stałym elementem w spektaklach baletowych. Na pointach tańczy się już rzadko. A właśnie ta klasyczna forma - że użyję metafory - pozwala płynąć tancerkom nad sceną, nie dotykając stopami podłogi, jak to dzieje się w wielu scenach obecnej inscenizacji "Don Kichota".

Prócz wielkiej przyjemności, jaką sprawia widzowi oglądanie tego wspaniałego spektaklu (m.in. bolero w wykonaniu Karoliny Sapun i Carlosa Martina Pereza czy Yuka Ebihara jako tancerka uliczna tańcząca w towarzystwie torreadorów, a także Marta Fiedler jako Piccilia) "Don Kichot" jest także znakomitym potwierdzeniem wysokiej profesjonalności całego zespołu Polskiego Baletu Narodowego, który w ciągu kilku lat - można powiedzieć, na naszych oczach - tak znakomicie podniósł swoje umiejętności. "Don Kichot" to spektakl adresowany do widza w każdym wieku. Można powiedzieć - balet familijny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji