Artykuły

Odrama. Dzień polski

Przyznam otwarcie: Nigdy wcześniej nie zetknąłem się z imprezą o podobnym charakterze, a mianowicie poświęconą nie gotowym produktom teatralnym, ale samemu procesowi ich powstawania - po pierwszym dniu Odramy pisze specjalnie dla e-teatru Paweł Sztarbowski.

Odrama, co ciekawe, jest inicjatywą nie tylko dyrekcji czy działu literackiego, ale przede wszystkim aktorów. To oni w znacznym stopniu przyczynili się do stworzenia festiwalu. Pewnie bardziej by im się opłacało zagranie w telenoweli albo zareklamowanie jakiejś drogiej marki, jak czyni to wielu kolegów po fachu. Oni jednak wybrali coś znacznie trudniejszego i jakkolwiek patetycznie by to nie zabrzmiało, trzeba to podkreślić - wybrali sztukę teatru jako sposób mówienia o świecie. Ich pasję znakomicie odzwierciedlały pokazane scenki, będące raczej szkicem niż spójną całością. Rozgrywały się w pustej przestrzeni, którą aktorzy znakomicie potrafili dopełnić swoim graniem i radością, jaką ono im sprawia.

Scenki powstały na bazie dramatu Michała Walczaka "Pierwszy raz", opowiadającego historię pary, która chce przeżyć swoje pierwsze doświadczenie seksualne. W pewnym momencie nie bardzo już wiadomo, co jest fikcją, a co rzeczywistością, gdyż między bohaterami zachodzi nieustannie jakaś perwersyjna gra. Ona wymyśliła sobie, że chce stracić dziewictwo w odpowiedniej atmosferze - ma być noc, musi padać deszcz, ona jest wtedy roztrzęsiona, a on przybywa z bukietem róż w lewej ręce. "Mój pierwszy raz musi być doskonały" - mówi Magda. Tyle tylko, że nigdy taka rzeczywista sytuacja nie zachodzi, gdyż zawsze albo któreś z nich myli swoje monologi, albo zewnętrzne warunki nie sprzyjają. W końcu on bierze sprawy w swoje ręce. Pewnej nocy zjawia się niezapowiedziany i rzuca się na dziewczynę. W ten samej chwili zaczyna rosnąć jej brzuch i rodzi dziecko, które ucieka przez okno. W epilogu, odbywającym się po dwudziestu latach, dowiadujemy się, że takiej nocy nie mogło być, gdyż w tym czasie Magda się przeprowadziła, a jej mieszkanie zajęła gruba dziewczyna z grzywką. Być może więc to wszystko było jednym z koszmarów Karola, które podobno miewał każdej nocy, gdy lało?

Sztukę Walczaka przedstawiono w Opolu trzystopniowo. Najpierw odbyła się próba czytana w reżyserii Arkadiusza Tworusa. Dialogi wypowiadane przez aktorów wskazywały na ciągłe zwodzenie się dwójki bohaterów. Najciekawiej jednak wypadł drugi etap pracy, a mianowicie improwizacje w reżyserii Bogny Podbielskiej i Pawła Passiniego. Szczególnie ta druga, prowadzona przez reżysera z towarzyszeniem muzyki Tomasza Gwincińskiego, choć właściwie odbywała się poza tekstem Walczaka, wnosiła do niego dużo więcej niż normalna scena dialogowa. Aktorzy (Aleksandra Cwen i Maciej Namysło) w fantastyczny, choć ryzykowny, sposób oddali trudność kontaktu z innym człowiekiem, nieufność. Było przy tym jednak coś, co rzadko spotyka się na polskich scenach, a mianowicie ironia i cieszenie się samą grą. To sprawiło, że cała scenka nie popadła w metafizyczny bełkot. Najbardziej nierówne okazały się etiudy w reżyserii Krzysztofa Jaworskiego, stworzone na podstawie "Pierwszego razu" Walczaka oraz "Sztuki mięsa" Jacka Papisa. Gra aktorska była celowo hiperbolizowana, jakby bohaterowie mieli ogromną trudność wydobywania z siebie głosu. W pewnym momencie stawało się to jednak zbyt manieryczne. Jednak biorąc pod uwagę, że to dopiero etiudy, trzeba przyznać, że udało się w nich zarysować wyraziste postaci.

Pokazano też gotowe przedstawienie na podstawie innego tekstu Michała Walczaka - "Piaskownicy". Ciekawym zabiegiem okazało się obsadzenie w rolach Protazka i Miłki starzejących się ludzi. Poprzez wspólne zabawy w piaskownicy i zabawy lalką Barbie i Batmanem wydobyta została ich przerażająca samotność oraz jednoczesna potrzeba miłości i wolności. To właśnie takie podwójne dążenie doprowadzi do zabójstwa Miłki. Koniec tej zabawy jest wstrząsający - niewinna gra przerodziła się w rzeczywisty mord. Trzeba tu podkreślić świetne kreacje Ewy Wyszomirskiej i Grzegorza Minkiewicza. Nie bardzo jednak wiadomo, czemu w przerywnikach poszczególnych scen do akcji wkraczają dwie tańczące chirliderki, które wymachują pomponami w rytm "Usta milczą, dusz śpiewa".

Na koniec "dnia polskiego" Odramy odbyła się promocja dwóch antologii najnowszego polskiego dramatu: "Echa-repliki-fantazmaty" pod redakcją Małgorzaty Sugiery i Anny Wierzchowskiej oraz "Made in Poland" pod redakcją Romana Pawłowskiego. Druga z nich wyjdzie za dwa tygodnie i zawiera głównie teksty debiutantów. Miejmy więc nadzieję, że opolska impreza także na stałe wpisze się w działania promujące najnowszą polską dramaturgię, bo tylko dzięki temu może się ona rozwijać i stawać coraz lepsza.

Na zdjęciu: Michał Walczak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji