Artykuły

Nieroztańczony los

"Spartakus" w choreogr. Emila Wesołowskiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Stanisław Bukowski w Życiu Warszawy.

Miało być wspaniale, a wyszło jak zwykle - tak sobie. Zapowiadany jako wielkie wydarzenie balet "Spartakus" okazał się przedstawieniem na średnim poziomie. Dramat wyboru między miłością a obowiązkiem jest stary jak świat.

Rozgrywał się zawsze i wszędzie, zmieniał się tylko okres historyczny i właściwy mu sztafaż.

Zarówno Spartakus, Roland, Konrad Wallenrod, jak i doktor Żywago rezygnują z właściwej każdemu człowiekowi potrzeby szczęścia na rzecz wierności wyznawanym wartościom. Tak też - jako dramat uniwersalny, a nie jak to na ogół bywało alegoria radzieckiej rewolucji - została przedstawiona w Teatrze Wielkim historia Spartakusa. Spartakus, Trak żyjący w I wieku p.n.e., gladiator i przywódca powstania niewolników, jest bohaterem baletu Arama Chaczaturiana. Czwartkowa premiera zapowiadana była od momentu objęcia dyrekcji Teatru Wielkiego - Opery Narodowej przez Sławomira Pietrasa.

Balet nie należy do najmocniejszych stron naszej rzeczywistości teatralno- -muzycznej, toteż z niecierpliwością oczekiwaliśmy na to wydarzenie. Tymczasem otrzymaliśmy produkt niepełnowartościowy.

Z jednej strony jest to spektakl wysmakowany pod względem plastycznym. Ze znakomitą, prostą, zarazem pomysłową scenografią Borysa Kudlicki, wzbogaconą wyśmienitą reżyserią światła Olafa Wintera. Bez zarzutu jest także muzyczna strona przedstawienia dzięki znakomicie prowadzącemu orkiestrę Pawłowi Przytockiemu. Z drugiej strony najsłabiej wypadło to, co jest najważniejsze w balecie - taniec. Wydaje się, że choreografowi - Emilowi Wesołowskiemu zabrakło i pomysłu, i odwagi.

Mamy zatem kilka scen pięknych, choć mało oryginalnych dla kogoś, kto widział Spartakusa w inscenizacji Jurija Grigorowicza oraz zna produkcje Borysa Ejfmana. Poza tym - oprócz scen w wykonaniu czwórki solistów - mamy balet statyczny, a przez to nieciekawy.

Jedynym urozmaiceniem dla znużonych widzów są ewidentne błędy i niedokładności w scenach zbiorowych. Przedstawienie ratują soliści. Przede wszystkim występujący w tytułowej roli Sławomir Woźniak, tancerz dysponujący osobowością sceniczną oraz operujący nienaganną techniką i wspaniałą skocznością. Przekonująca jest także Izabela Milewska jako Frygia, żona Spartakusa, oraz para - Krassus i Egina.

To, niestety, zbyt mało, aby można było zaliczyć "Spartakusa" do wydarzeń sezonu w Teatrze Wielkim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji