Artykuły

Dyrektor Bogusławski

Prof. Kuligowska w 240. rocznicę otwarcia Teatru Narodowego przypomniała, jak bliski był program Bogusławskiego dzisiejszemu teatrowi obywatelskiej odpowiedzialności. Takiego teatru nie ma co prawda od dawna na placu Teatralnym, jest za to w Legnicy, Wałbrzychu czy Gdańsku, gdzie artyści z różnych pokoleń prowadzą na scenie światopoglądową dyskusję ze swoją epoką - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Kiedy został po raz pierwszy dyrektorem zespołu teatralnego, miał 26 lat - był tylko o cztery lata młodszy od Grzegorza Jarzyny, kiedy ten obejmował Rozmaitości. Jego program artystyczny był równie nowoczesny co program dzisiejszego TR Warszawa. Wystawiał sztuki współczesne, które sam pisał lub zamawiał u wybitnych dramatopisarzy. Nie oglądał się wstecz, klasykę spolszczał i uwspółcześniał, wiedział bowiem, że publiczność wtedy jest najbardziej poruszona, kiedy ogląda na scenie samą siebie. Nie stronił od rozrywki, ale widział w niej nie tylko machinę do zarabiania pieniędzy, lecz także instrument obywatelskiej edukacji. Scenę teatru przekształcił w miejsce publicznej dyskusji o reformach państwa, która równolegle toczyła się w Sejmie i na łamach prasy. Przekonywał Polaków, że nie należy bać się Europy, walczył z ksenofobią i ciasno pojętą tradycją. O kim mowa? O Wojciechu Bogusławskim.

Ojciec Teatru Narodowego, który kilka tygodni temu zbiegł z pomnika przed swoim dawnym teatrem, powrócił nieoczekiwanie w świetnym wywiadzie, jakiego "Rzeczpospolitej" udzieliła prof. Anna Kuligowska-Korzeniewska z Uniwersytetu Łódzkiego. Prof. Kuligowska w 240. rocznicę otwarcia Teatru Narodowego przypomniała, jak bliski był program Bogusławskiego dzisiejszemu teatrowi obywatelskiej odpowiedzialności. Takiego teatru nie ma co prawda od dawna na placu Teatralnym, jest za to w Legnicy, Wałbrzychu czy Gdańsku, gdzie artyści z różnych pokoleń prowadzą na scenie światopoglądową dyskusję ze swoją epoką. Jest także w Rozmaitościach, które razem z historyczną nazwą przejęły dawny program reformatorskiego teatru i w tym sezonie pod hasłem TR/PL mierzą się z polską tożsamością. Jacek Cieślak zadaje Kuligowskiej pytanie, które sam chciałbym zadać historykom teatru XVIII wieku, tylko nie miałem okazji: "Czy można powiedzieć, że Warlikowski, Jarzyna, Klata i inni reżyserzy z nowej generacji reprezentują obóz reform?". Kuligowska odpowiada nie wprost, ale sens odpowiedzi jest czytelny: "Utrzymywanie zastygłej, doskonałej w przeszłości formy jest zamykaniem drogi przed eksperymentami. Tymczasem teatr ma taką dynamikę jak życie. Współczesnego języka uniknąć się nie da".

Czytam ten wywiad jeszcze raz i zastanawiam się, co dzisiejsi obrońcy minionych form w teatrze napisaliby o programie ówczesnego Narodowego, który był polityczny, zanurzony we współczesność, do głębi polski, lecz pozbawiony polskich kompleksów. Założę się, że jeden z nich wytknąłby Bogusławskiemu spłycanie Szekspira oraz brak w repertuarze dobrej, starej klasyki w postaci "Odprawy posłów greckich" Jana Kochanowskiego. Wiem nawet który, ale nie powiem. Sami się państwo domyślcie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji