Artykuły

W tej historii nie ma Zagłady, a Karski to supergwiazda

Dziadek i ciocia aktora płockiego Teatru Dramatycznego Sebastiana Rysia uratowali Jana Karskiego z rąk Gestapo. Jego ojciec, Jacek Ryś, napisał książkę o słynnym świadku Holocaustu. A sam Sebastian pokaże płocczanom monodram, w którym misja Karskiego się powiodła - pisze Krzysztof Blinkiewicz w Gazecie Wyborczej - Płock.

Rodzina Kozielewskich mieszkała na początku XX wieku w kamienicy przy ulicy Kilińskiego 71 w Łodzi. To tam urodził się chłopiec, który do historii przeszedł jako Jan Karski. Przed wybuchem drugiej wojny światowej młody Jan Kozielewski skończył prawo i dyplomację na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. W styczniu 1939 r. zatrudnił się w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Po agresji sowieckiej dostał się do niewoli. Dzięki fortelowi załapał się na wymianę jeńców pomiędzy ZSRR a Rzeszą. Uciekł z niemieckiego transportu i w listopadzie dotarł do Warszawy. Zaczął uczestniczyć - z ramienia rządu polskiego na uchodźstwie we Francji - w konspiracyjnych misjach kurierskich. W czerwcu złapało go Gestapo, hitlerowcy najpierw torturowali go, a potem położyli w szpitalu w Nowym Sączu. I właśnie z tego szpitala został odbity w brawurowej akcji Związku Walki Zbrojnej. Potem działał dalej - pod pseudonimem "Witold". Dwa razy przedostał się do getta warszawskiego, przedarł się też do obozu zagłady w Bełżcu.

W 1942 r. nakazano Karskiemu dostać się do premiera na uchodźstwie Władysława Sikorskiego i przedstawicielstw polskich partii politycznych (w tym Bundu i syjonistów) w Londynie. Jako naoczny świadek poinformował ich o Holocauście, przekazał ponadto wieści o strukturze polskiego państwa podziemnego. Rząd na uchodźstwie przekazał wstrząsający "Raport Karskiego" aliantom. W lipcu 1943 r. przyjął go prezydent USA Franklin Delano Roosevelt. "Witold" apelował, by ratować Żydów. Miał usłyszeć: "Policzymy się z Niemcami po wojnie. Panie Karski, proszę mnie ewentualnie wyprowadzić z błędu, ale czy Polska jest krajem rolniczym? Czy nie potrzebujecie koni do uprawy waszej ziemi?".

Wtedy Karski postanowił przedstawiać swój raport, gdzie tylko się da - ale nie tylko Roosevelt nie chciał mu uwierzyć. W 1944 r. Jan Karski opisał swoją wiedzę w "Tajnym Państwie". Książka rozeszła się w gigantycznym nakładzie 360 tys. egzemplarzy. Ale wyzwolenie obozów koncentracyjnych pod koniec wojny i tak wywołało szok. Świat dowiedział się, że rzeczywiście - Karski miał rację.

Po wojnie został wykładowcą stosunków międzynarodowych i politologii na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie. Był odznaczony m.in. tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, honorowym obywatelstwem Izraela, Orderem Orła Białego, amerykańskim Medalem Wolności, tytułami doktora honoris causa ośmiu amerykańskich i krajowych uniwersytetów i dwukrotnie - Orderem Virtuti Militari. Był też nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla. Zmarł w 2000 r., został pochowany w stolicy USA. W tym roku przypada setna rocznica jego urodzin.

O tym, jak Jan Karski próbował powstrzymać Holocaust, opowiada chociażby film "Shoah" Claude'a Lanzmanna. I książka Jacka Rysia "Blizny wolności".

- Z Janem Karskim wiąże mnie wątek rodzinny. I to nie chodzi o to, że tata napisał o nim książkę. Mój dziadek, Zbigniew Ryś, i jego siostra, Zofia Rysiówna, brali latem 1940 r. udział w akcji odbicia Karskiego z nowosądeckiego szpitala - opowiada Sebastian Ryś, aktor Teatru Dramatycznego w Płocku, znany chociażby z roli Hamleta w ostatniej inscenizacji tej sztuki Szekspira.

Zbigniew Ryś był dowódcą "Akcji S" jako komendant Oddziału Ochrony Przerzutów i Łączności. - Odbicie Karskiego było jednym z najbardziej spektakularnych momentów w dziejach polskiej Armii Podziemnej AK - mówi Ryś.

Jan Karski w nowosądeckim szpitalu wylądował po torturach gestapo, podczas których próbował odebrać sobie życie. - W akcji wzięła też udział moja ciocia, siostra dziadka Zbigniewa, Zofia Rysiówna. Po wojnie była wybitną aktorką - podpowiada młody aktor.

Zadaniem Zofii Rysiówny było nawiązanie kontaktu z wyczerpanym Karskim. Dostała się do niego w stroju zakonnicy ze zgromadzenia sióstr Szarytek - pełniły one posługę przy chorych.

Sama akcja była udana, ale tragiczna w skutkach. Na wiosnę 1941 r. Niemcy wpadli na trop uczestników zajścia, wielu z nich rozstrzelali lub wywieźli do obozów koncentracyjnych. Zbigniew Ryś ocalał, był do końca wojny kurierem, poruszał się m.in. między Budapesztem a słowacką Malą Polomą. W październiku 1945 r. aresztowała go ubecja, spędził osiem miesięcy w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie. W 1962 r. został wreszcie adwokatem. Zmarł w 1990 r.

Zofia Rysiówna spędziła za to cztery lata w obozie w Ravensbrück. Po wojnie skończyła aktorstwo, debiutowała na deskach krakowskiego teatru im. Słowackiego, zagrała w niezliczonych sztukach teatralnych i wielu filmach - w tym 70. spektaklach Teatru Telewizji. Przez pewien czas była żoną Adama Hanuszkiewicza. Nie żyje od 11 lat.

Sebastian Ryś ma 28 lat, pochodzi z Wrocławia, od kilku lat mieszka i pracuje w teatrze w Płocku. Niedawno przygotował monodram "Zupa rybna w Odessie", w którym nawiązuje do niezwykłych losów swej rodziny.

Scenariusz przedstawienia, na podstawie książki Jacka Rysia, napisał Szymon Bogacz, reżyseruje Julia Mark. "Zupa" odnosi się do historii życia Karskiego - tyle że opowiada, co wydarzyłoby się, gdyby Amerykanie "Witoldowi" od razu uwierzyli.

- W mojej historii Karski staje się supergwiazdą - międzynarodowym bohaterem. Powstaje o nim aż 129 filmów fabularnych, niecałe trzy tysiące dokumentalnych, udziela dziesiątek tysięcy wywiadów, a na Broadwayu wystawia się aż 34 sztuki poświęcone jego historii. Sam Hitler umiera już w 1943 r., Franklin Delano Roosevelt przejmuje kontrolę nad światem, a wszyscy Żydzi zostają wypuszczeni z obozów zagłady - zdradza szczegóły fabuły nasz rozmówca.

Dodaje: - W monodramie wcielam się w różne postacie, w wiele charakterów, które nadają różną perspektywę opisywanym rzeczywistym i nierealnym wydarzeniom. Pokazuję w ten sposób różne punkty widzenia - wyjaśnia Ryś.

W sztuce jest więc m.in. emerytowanym oficerem gestapo, zwolennikiem teorii spiskowych, kochanką Roosevelta, a nawet wodzem Trzeciej Rzeszy.

Skąd Odessa w tytule? Bohater monodramu jest w tym mieście na początku spektaklu. - W alternatywnej rzeczywistości Odessa należy do Polski - dodaje aktor. - I można nawet udać się na wycieczkę śladami zwycięskiej misji, wystarczy wykupić w biurze podróży bilet na "Karski Expres Holiday"...

Wróćmy do rzeczywistości - Karski przez wiele lat był niemal zapomniany, przypomniał o nim wspomniany film "Shoah" Lanzmanna.

Monodram Sebastiana Rysia był już prapremierowo wystawiany w Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zebrał dobre recenzje. - Na pewno zostanie wystawiony 16 września w Muzeum Żydów Mazowieckich - zapowiada pomysłodawca "Zupy rybnej w Odessie". Pokaz odbędzie się w ramach ogólnopolskich Dni Karskiego - bieżący rok polski parlament ogłosił przecież rokiem wojennego bohatera.

Najpewniej sztuka znajdzie się też w jesiennym repertuarze Teatru Dramatycznego. - Chcę poprzez nią złożyć hołd bohaterskiemu "Witoldowi", ale także mojej rodzinie, która miała jakiś wkład w jego misję - dodaje Sebastian Ryś [na zdjęciu].

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji