Artykuły

Gladiator zrobiony w ZSRR

"Spartakus" w choreogr. Emila Wesołowskiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.

By udanie wskrzesić "Spartakusa", trzeba mieć pomysł, który przyćmi niedostatki partytury i raz na zawsze odrze ją z politycznego, radzieckiego kontekstu. Tym razem się nie udało.

Spartakus" Arama Chaczaturiana, który w piątek miał premierę w Teatrze Wielkim, to scheda, którą nowe kierownictwo odziedziczyło po poprzednim. Może stałoby się lepiej, gdyby Sławomir Pietras i Mariusz Treliński w ogóle zrezygnowali z jej wystawienia. Balet w choreografii Emila Wesołowskiego niewiele ma wspólnego z artystyczną odnową narodowej instytucji zapowiedzianą operami "Andrea Chenier" i "Curlew River".

Balet "Spartakus" Arama Chaczaturiana wystawiono po raz pierwszy w 1956 roku w Leningradzie. Powstanie pod wodzą trackiego niewolnika byto dla sowieckich politruków synonimem wyzwolenia narodów spod jarzma imperializmu. Czasy spartakiad mamy już za sobą, więc i dziełu Chaczaturiana warto przywrócić należne mu w historii miejsce. Niestety, muzyka "Spartakusa" - w przeciwieństwie do znakomitych koncertów - nie przetrwała próby czasu. Balet utopiony w rytmach marszowych.

fanfarowych i pogrzebowych, z dominującą blachą, jest pompatyczny, banalny, nużący. Chaczaturianowi nie brak zmysłu melodycznego, choć gdzieniegdzie (np. w temacie miłosnym) trąci niemal hollywoodzkim patosem. By w dzisiejszych czasach udanie wskrzesić to dzieło, trzeba mieć pomysł, który byłby w stanie przyćmić niedostatki partytury i raz na zawsze odrzeć ją z politycznego, radzieckiego kontekstu.

Wesołowski wyznaje, że "Spartakus" jest dla niego opowieścią "o ludzkim upodleniu i walce o godność, o miłości, poświęceniu i bohaterskiej śmierci". To wszystko prawda, niestety, historyjka - sama w sobie lekko skonstruowana - zamienia się w lukrowaną bajkę o dobrych gladiatorach i złych Rzymianach, utrzymaną w konsekwentnej neoklasycznej stylistyce. O ile byłoby ciekawiej, gdyby przeniesiono opowieść o konflikcie Spartakusa i Krassusa w zupełnie inną estetykę, używając radykalnych środków, łamiąc tradycyjną konwencję.

Najbardziej podobała mi się w tym spektaklu funkcjonalna scenografia Borisa Kudlićki - rodzaj areny ułożonej z prostych bloków. Ciekawie prezentują się też delikatnie stylizowane kostiumy Magdaleny Tesławskiej oscylujące między starożytnością a współczesnością. Cóż z tego, skoro w warszawskim spektaklu brakuje przekonującego pomysłu. Dostajemy za to półśrodki, które nie mówią wiele ani o samej kompozycji, ani o jej autorze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji