Artykuły

W kogo trafi twój kamień

Po awanturze wokół "Golgota Picnic" pojawiło się pytanie: jak daleko sięga artystyczna wolność? Myślę, że tak naprawdę powinniśmy wyjść od pytania: czym ta wolność jest? - komentarz.

Nigdy nie miałem ochoty oglądać wystawy ludzkich zwłok, która krąży po Polsce. I bardzo by mi przeszkadzało, gdyby ją wystawiano na ulicy. Ale "Golgota Picnic" miano pokazać w zamkniętej przestrzeni

Gdybym był Robinsonem Crusoe, pojęcie wolności w ogóle by się nie pojawiło. W tym kontekście obecne byłoby pojęcie swobody albo swawoli. Na bezludnej wyspie mógłbym robić, co zechcę. Nikt mnie nie zniewala, nikt nie ogranicza. Ale to nie jest wolność.

Wolność pojawia się dopiero wtedy, kiedy pojawia się Inny. To doświadczenie międzyludzkie. Nie jest tylko moją sprawą i nie zależy wyłącznie od moich decyzji oraz przekonań. Na przykład: mam ochotę rzucić kamieniem ponad dachem. Teoretycznie mogę to zrobić, bo jestem wolny - ale wszystkie moje działania muszą uwzględniać Innego, dlatego najpierw powinienem zobaczyć, czy ktoś nie stoi po drugiej stronie. Krótko mówiąc: czyny wolne nie są spełniane w pustej przestrzeni, tylko w przestrzeni społecznej. A przestrzeń twórczości artystycznej, tak jak polityczna, gospodarcza i każda inna, jest przestrzenią społeczną.

Czy to oznacza, że artysta nie powinien móc wszystkiego? Wolność nigdy nie jest absolutna.

Jest taki dramat Nikołaja Erdmana "Samobójca". Główny bohater decyduje się na krok ostateczny - i wtedy zdaje sobie sprawę, jak ogromną dysponuje wolnością. "Teraz mogę unieść się niczym balon nad Kremlem i na nich wszystkich nasrać" - mówi.

To sytuacja wolności ekstremalnej, ale na co dzień takiej wolności nie mamy. Kiedy mówię: "Ja jestem wolny", to "ja" oznacza kogoś, kto żyje w konkretnej sytuacji społecznej, mówi konkretnym językiem, ma za sobą konkretną tradycję i pozostaje w jakichś więziach społecznych. A zatem nasza wolność jest zawsze ukorzeniona, a przez to ograniczona, ale to ograniczenie jest warunkiem bycia wolnym. Przeciwieństwem tego zakorzenienia jest totalne wykorzenienie, czyli anarchia - a anarchia nie jest wolnością.

***

Tak, rzucający kamieniem jest odpowiedzialny za tego, kto stoi po drugiej stronie dachu. Tylko jak to przełożyć na działalność artystyczną?

Właśnie tak, że organizatorzy Malty zdecydowali się pokazać "Golgotę Picnic" w zamkniętej przestrzeni poznańskiego Zamku. To jest wyraz ich odpowiedzialności. Dlatego że wtedy na taki spektakl idzie osoba, która chce tego świadomie. Gdyby pokazali przedstawienie na wolnym powietrzu, naraziliby na jego oglądanie tych, którzy sobie tego nie życzą albo nie są gotowi na jego przekaz. Ja na przykład nigdy nie miałem ochoty oglądać wystawy ludzkich zwłok, która krąży po Polsce. I bardzo by mi przeszkadzało, gdyby ją wystawiano na ulicy.

Odpowiedzialność twórcy jest świadomością tego, do kogo kieruje to, co tworzy. W jakich miejscach to wystawia. Jakie mogą być tego skutki. Sądzę, że tym się różni wolność od anarchii. Co prawda wolność i odpowiedzialność są pojęciami przeciwstawnymi, ale muszą pozostawać w syntezie. Bo inaczej wolność bez odpowiedzialności staje się anarchią, a odpowiedzialność bez wolności - tyranią.

Teraz należy się zastanowić: jeśli organizatorzy Malty zachowali się odpowiedzialnie, to jak zachowali się protestujący?

***

Czego dotyczy ten spór? Według mnie tak naprawdę polskiej religijności, która jest mocno przesymbolizowana.

W naszym kraju bardzo łatwo jest popełnić herezję, czyli złamać dogmat (za co, na marginesie, grozi ekskomunika), ale najprawdopodobniej nikt nawet tego nie zauważy. Jeśli ktoś napisze artykuł ocierający się o herezję, mało kto go przeczyta - a jak przeczyta, to nie zrozumie, bo herezja to idea intelektualna. Jeśli natomiast naruszymy religię w sferze symbolicznej, przygniatając papieża meteorytem, wtedy huczą wszystkie armaty kościelne. Bardzo mocno reagujemy na naruszenie symboliki religijnej, gdyż nasza religijność jest bardziej symboliczna niż intelektualna.

To niezmiernie ważne, bo jeśli artyści świadomie uderzają w sferę symboliczną, to znaczy, że nie chcą wiedzieć, do kogo mówią. Nie uwzględniają specyfiki myślenia osób żyjących w przestrzeni artystycznej, w której ta sztuka jest przedstawiana. Inaczej trzeba mówić w krajach, w których spotkamy się z odbiorem dojrzałym, krytycznym. Inaczej, kiedy mamy do czynienia z ludźmi, których świadomość religijna jest na poziomie przedszkolnym, czyli symboliczno-magicznym. Tego nie można nie brać pod uwagę.

***

Ja też wolałbym, żeby nie było protestów. Żeby raczej dyskutować i tłumaczyć, dlaczego coś mnie obraża. Zastosować model Paula Ricoeura, francuskiego filozofa, który mówi, że żyjemy w świecie różnych kultur i światopoglądów, więc musimy znaleźć sposób na to, żeby sobie z tym radzić.

Ricoeur odwołuje się do metafory przekładu, mówi o modelu gościnności użyczonej przez język: dobry przekład to nie taki, w którym tekst innego języka redukuję do języka własnego. Kiedyś w nowojorskim "Dzienniku Polskim" przed Dniem Niepodległości ukazało się ogłoszenie, że flagi należy wywieszać na domach publicznych i własnych interesach. To typowa redukcja angielskiego do języka polskiego. Dobry przekład polega na tym, żeby dać się zaprosić przez obcy język.

Albo inna metafora: to tak, jakby przeciwnicy nie strzelali argumentami z własnych okopów, tylko wyszli z nich, żeby zobaczyć, jak wygląda świat z perspektywy innej kultury. Nie po to, żeby zmienić swój pogląd, ale by wprowadzić do niego korektę, zrozumieć wrażliwość Innego.

***

Wracając do spektaklu, wydaje mi się, że jest o czym myśleć. Jak to możliwe, że religia nadziei i radości, która daje perspektywę zmartwychwstania, wytworzyła najbardziej traumatyczną kulturę śmierci, apoteozę cierpienia i śmiertelności? Dla mnie to niepojęte. Chrześcijanie, jak mówi Nietzsche, na bardziej radosnych powinni mi wyglądać, żebym w ich zbawiciela uwierzyć zdołał.

I to jest problem, o którym się powinno rozmawiać w kontekście tego spektaklu.

***

Prof. dr hab. Tadeusz Gadacz - ur. w 1955 r., filozof. Dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, wykładowca Collegium Civitas. Autor książek "O umiejętności życia", "O ulotności życia" i "O zmienności życia". Wydał dwa tomy autorskiej 12-tomowej "Historii filozofii XX wieku".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji