Artykuły

Dobry żart hrabiego wart

Jan Potocki:"Parady". Przekład:Józef Modrzejewski. Reżyseria:Ewa Bonacka,Muzyka: Witold Rudziński.Inscenizacja i oprawa plastyczna:Władysław Daszewski. Układ pantomim: Witold Borkowski. Prapremiera w Sali Prób Teatru Dramatycznego m.st.Warszawy w Pałacu Kultury i Nauki.

Nazwisko Potockich nie znaczyło do niedawna,jako żywo,wiele w literaturze polskiej. Był co prawda w XVII stuleciu poeta i pisarz polski tego imienia Imć Pan Wacław Potocki,autor "Wojny chocimskiej",któremu profesor Julian Krzyżanowski poświecą aż ponad 12 stron swej "Historii literatury polskiej",ale dzieł jego już dziś nikt poza młodzieżą szkolną nie czyta,a i ta czyni to niechętnie. Jan Potocki ma u Krzyżanowskiego tylko niespełna dwie strony. A jednak...

Bywali Potoccy-politycy i Potoccy-namiestnicy,Potoccy-Targowiczanie i Potoccy-zwolennicy Konstytucji Trzeciego Maja. Potoccy-myśliwi i podróżnicy. Potoccy - powinowaci wielkich rodów i królów a także Potoccy-kolaboranci,jak ostatni pan na Łańcucie,który tyle cennych skarbów naszej kultury wywiózł z pomocą hitlerowców zagranicę. Ale oto paradoks polega na tym,że dopiero Polska Ludowa docenia w pełni Potockiego-pisarza. Już "Rękopis znaleziony w Saragossie" był poważnym wydarzeniem artystycznym. Opublikowany niedawno tylko w części w Paryżu(tym łatwiej,że pisany był podobnie jak "Parady" po francusku) wywołał entuzjazm. A oto teraz kolej na odkryte przez Leszka Kukulskiego w warszawskiej Bibliotece Uniwersyteckiej "Parady". Oglądaliśmy teraz ich prapremierę w ambitnym Teatrze Dramatycznym m.st.Warszawy,który nie ustaje w swych poszukiwaniach i próbach.I byliśmy oczarowani dowcipem, świetnym smakiem i po prostu wartością literacką tego prawie zupełnie do czasu ogłoszenia w "Dialogu" nieznanego utworu Ale najbardziej zaskoczyła nas chyba nowoczesność "Parad", ich świeżość i prawie aktualność.To przecież sześć obrazków, czy jednoaktówek napisanych w roku 1792. A tymczasem słucha się ich tak,jakby pisane były przed rokiem,czy przed laty pięciu. Ich dowcip przypomina "Zieloną gęś" Gałczyńskiego i wprost nie do wiary jest jak bardzo wyprzedził swój czas autor,który pisał "Parady" pod koniec XVIII stulecia. Zarówno pierwsze trzy obrazki("Mieszczanin aktorem", "Kalendarz starych mężów" i "Podróż do Indii"),nawiązujące do komedii dell'arte i przypominające żywo styl Piccolo Teatro di Milano,jak i pyszna parodia pasterskiej sielanki-berżeretki pt."Gil zakochany",jak wreszcie wyszydzenie literackiego snobizmu "Kasander literatem" i sceptyczny, kpiarski "Kasander demokrata" - to utwory nadrealistyczne, które zachwycić mogą najbardziej wymagających widzów. Jak widać,tkwią te "Parady" bardzo mocno w tradycjach specyficznego humoru polskiego i pokrewne są nie tylko dowcipowi Gałczyńskiego,lecz również twórczości St.Ignacego Witkiewicza i Gombrowicza. Jeśli warszawska prapremiera udała się tak dobrze - zasługa w tym nie tylko autora. Teatr uczynił tym razem bardzo wiele,aby ślicznie podać tekst Potockiego. EWIE BONACKIEJ i WŁADYSŁAWOWI DASZEWSKIEMU udało się przede wszystkim nadać "Paradom" jednolity kształt i harmonijną całość. Nie było to łatwe,gdyż jest to sześć dość różnorodnych utworów,a powtarzające się w nich te same postacie raczej utrudniają orientację,gdyż za każdym razem występują w innej roli i w innym wzajemnym układzie. Znakomicie przyczyniły się do sukcesu "Parad" urocze dekoracje i kostiumy Daszewskiego. Dawno nie widzieliśmy tak barwnej,wesołej i dowcipnej scenoplastyki. Po wielu latach był to znowu prawdziwy Daszewski. Ale i młodzi aktorzy zagrali w sposób dorównujący klasie scenografii. Zrozumieli świetnie styl "Parad",grali szybko,lekko i z wdziękiem. Szczególnie WIESŁAW GOŁAS,mistrz pantomimy,pamiętny z przedstawienia "Konia",zbierał zasłużone oklaski w roli Gila. To już dziś wybitny komik,o bardzo wyrazistym i własnym stylu gry. Pełną wdzięku i autoironii Zerzabellą bvła BARBARA KRAFFTÓWNA,nie od dziś wykazująca,że doskonale rozumie nowoczesną sztukę,poczynając od Gombrowicza i Brechta,aż po... Potockiego. Miła niespodziankę sprawił nieznany nam dotąd WOJCIECH POKORA w roli Leandra. Zabawnym Kasandrem był JERZY MAGÓRSKI. Słabiej od swych kolegów wypadł WITOLD SKARUCH w roli Ojca aktora i Doktora. Zabrakło mu lekkości,koniecznej w "Paradach". Do zalet przedstawienia zaliczyć należy natomiast dowcipną i wesołą muzykę WITOLDA RUDZIŃSKIEGO.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji