Artykuły

"Parady"/pod wspólnym tytułem "W Teatrze Narodów"/.

Było to w czasach gdy Francja z Polską sąsiadowały jeszcze ze sobą,bo Niemiec nie było. Pięćdziesiąt lat przedtem Stanisław Leszczyński,król polski,umarł jako książę Lotaryngii.Dwadzieścia lat przedtem Jan Jacques Rousseau opracował dla Sejmu Polskiego Konstytucję. Warszawa starała się jakoś przybliżyć do Paryża,a Francja czuła wzbierające w niej wzruszenie i sympatię dla tego dzielnego i już nieszczęśliwego narodu,na którym właśnie -swoi zwyczajem -Prusy,Rosja i Austria dokonały nowego rozbioru. Było to w czasach,gdy arystokraci wszystkich nacji,zarówno polscy,rosyjscy jak niemieccy,szczycili się nieznajomością własnego narodowego języka. Nic też dziwnego,że hrabia Potocki,wróciwszy z podróży do Francji,napisał w 1792 roku szereg miniatur scenicznych po francusku,dla wyborowego towarzystwa przebywającego w pałacu łańcuckim. Składało się ono z francuskich emigrantów i polskich arystokratów,ludzi pod każdym względem sobie równych rodzajem kultury,stopniem cywilizacji i urodzeniem. Chodziło o to aby pierwszym przypomnieć ojczyznę,której nie unieśli przecież na czerwonych podeszwach swych bucików,a drugim przynieść wiew świeżego Paryża i przybliżyć trochę owoczesność ich przybranej ojczyzny. Chodziło przede wszystkim zaś o to aby wszystkich zabawić,gdyż w takich to właśnie domach, zagrożonych przez Rewolucję czy obce wojska,żył jeszcze wówczas duch kończącego się wieku,z całym swoim dowcipem,ze swą nonszalancją i lekkością. Znaczy to że nie należy niczego się w "Paradach" dopatrywać poza uroczymi jednoaktówkami dla amatorskiego zespołu,okraszonymi aluzjami do współczesności zarówno literackiej jak politycznej,ale mającymi przede wszystkim na celu zabawę,śmiech rozrywkę.Jan Potocki nie należał do ludzi dążących do sławy geniusza. Urodził się z niezwykłym talentem i zadowalał się,tym,bo wolał żyć niż pisać. Miał za sobą bowiem życie oryginalne i burzliwe,którego odbicie dojrzeć można w "Paradach". W późniejszym okresie swego życia objechał kawał świata od Maroka do Chin. Ale już w 1792 roku poznał był Talmę i Robespierre'a we Francji,widział commedie dell'arte we Włoszech,uczestniczył w walkach z piratami śródziemnomorskimi - jednym słowem poznał w każdym kraju to co w nim było najbardziej charakterystyczne. Wszystko to odnajdujemy,ale jak dalece przepracowane,przemyślane i oczyszczone w Paradach! Parady to zbiór sześciu miniatur jakby wyjętych z komedii włoskiej tradycyjnych,jeśli chodzi o występujące w nich osoby:jak zwykle Gile,Leandry, Kasandry,lekarze bolońscy/czy polscy/i panna Zerzabella, która zwykle przedkłada pretensjonalnego Leandra na biednego błazeńskiego Gila. Ale jest to komedia włoska przepojona kulturą francuską,przede wszystkim zaś teatrem Molierowskim,naładowana dowcipami i nawet kalamburami francuskimi,co znamionuje wysoki kunszt autora we władaniu naszym językiem. Pewnie nie jest to ani Beaumarchais ani Marivax,a jeśli wolno użyć porównania z dziedziny malarstwa miniatury te przypominają raczej Lancreta niż Watteau. Trzeba jednak skłonić z uszanowaniem głowę,przed doskonałością z jaką Potocki opanował,dzięki swym podróżom i lekturom,tak język wszystkich warstw społeczeństwa francuskiego jak i klasyczne sprężyny komedii farsowej. Tekst jego można bardzo logicznie umiejscowić w historii ewolucji teatru francuskiego pod koniec XVIII wieku. Potocki znał Marivaux do którego zbliża go lekkość stylu i finezja psychologiczna,ale czuć w nim większy wpływ Diderota i Marmontela,a niekiedy zapowiada-nawet Henry Monniera. Kasander,tak jak go maluje,podobny jest jak ojciec do Jospeh Prudhomme'a. Wolałbym,przyznaje,usłyszeć te "ekstrawagancje dramatyczne" w oryginale,którego tekst został po raz pierwszy od 1792roku wznowiony,ale czyż można mieć pretensje do Polaków o to że przetłumaczyli i uznali za swoje dzieło człowieka,który urodził się i umarł w Polsce,nawet jeśli umarł w niej Francuzem? Możliwe,że przechodząc ze sceny teatru łańcuckiego,który jak wyobrażam sobie był malutki,różowy i złocony jak bombonierka,na scenę warszawską a teraz na scenę Sarah-Bernhardt,Parady,jak delikatny motyl straciły nieco ze swej złocistej delikatności,na barokowej lekkości. Pewniejsze jednak jest to,że Teatr Dramatyczny nadał im większe tempo,więcej werwy i siły komicznej. Naprawdę ta Polska nie podobna jest do inny demokracji ludowych,jeśli potrafi nam ofiarować takie rozrywki bez cienia goryczy,w których nie ma cienia żadnej polityki,bo Potocki tak samo śmiał się z Jrkobinów jak z gwardii królewskiej,z Trzeciego Stanu jak z czwartego i wcale się z tym nie krył. Trzeba pogratulować panu Modrzejewskiemu,że przetłumaczył a panu Marianowi Mellerowi,że wystawił nam te zabawne sztuczki blisko dwieście lat sobie liczące a takie jeszcze młode. Świeże dekoracje i kostiumy,frenetyczna reżyseria,weseli aktorzy wszystko to przyczyniło się nie mało do sukcesu. Najlepsi w tym małym,znakomitym zespole byli Wiesław Gołas,skaczący, poetyczny Gil,Kasander ruchliwy starzec,grany przez Jerzego Magórskiego wreszcie panna Zerzabella /Barbara Krafftówna/ piszcząca wniebogłosy jak łachotana dziewczynka. Ale trzeba by także wspomnieć Wojciecha Pokorę,doskonałego w scenie "Mieszczanin aktorem" a także Witolda Skarucha i oto widzę, że wymieniłem - słusznie cały zespół. To co podobało się najbardziej w tych aktorach,to była nie tylko ich gra,znakomita jak zresztą wszystkich występujących dotychczas w Teatrze Narodów zespołów,nie,to była ich prostota,ich poczucie humoru,ich niezwykła sympatyczność. Gdy na zakończenie przedstawienia cała sala sprawiła im owacje,na którą odpowiadali ze sceny na słowiański swój sposób klaszcząc,oklaskiwano nie tylko dobrych aktorów ale także sympatycznych chłopców. Jakiś stary generał wykrzyknął w zachwycie "Ah!les braves gens",albo to może ze sceny padły te słowa,bo mieli oni znakomitą myśl podkreślania ważniejszych momentów czy gierek francuskimi replikami. W tym wzajemnym oklaskiwaniu,nie wydaje mi się aby aktorzy oklaskiwali Francję a widzowie Polskę,wydaje mi się raczej że widzowie francuscy oklaskiwali Francję,odbitą jak w lustrze w sztuce,kulturze i przyjaźni Polaków. Naszą zaś miłość do bratniej Polski,pokrywającą być może okolicznościową radością jakie ukłucie miłości własnej, oklaskiwali nasi goście z Polski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji