Artykuły

Dwa lata relaksu

- Każdy musi z sobą zabrać snorkeling, czyli fajkę do nurkowania, płetwy i kostium kąpielowy. Bez tego nie da się obejrzeć przedstawienia - mówi reżyser Wojciech Kępczyński o najnowszym musicalu "Mamma Mia!" w Teatrze Roma w Warszawie.

Z WOJCIECHEM KĘPCZYŃSKIM, reżyserem i dyrektorem Teatru Muzycznego Roma, rozmawia Kamila Łapicka: Jak długo zabiegał pan o wystawienie musicalu "Mamma Mia!"? - Pierwszy list napisałem zaraz po premierze londyńskiej (1999). Otrzymywałem negatywne odpowiedzi. Trzy lata temu rozpoczęły się konstruktywne rozmowy ze szwedzką firmą PER SE, która jest przedstawicielem zespołu ABBA. Nie dość, że się udało, to jeszcze będzie to pierwsza na świecie "non replica production". Co to oznacza? - Nie wolno nam powtórzyć prawie nic z inscenizacji pokazanej na West Endzie, na Broadwayu czy gdziekolwiek indziej. Pilnuje tego grupa supervisorów ze Szwecji.

Czyli pan ma jakiś pomysł, a oni podchodzą i mówią: "Przepraszamy, ale to już było"?

- Tak. Na przykład kazali nam wycofać z akcji promocyjnej spektaklu kwiaty greckie bugenwille, bo okazało się, że ktoś to przed nami wymyślił i nie powinniśmy z tego korzystać.

Myślałam, że greckie kwiaty są dobrem ogólnoświatowym.

- Człowiek by się spodziewał, że tak, a tu się okazuje, że niekoniecznie.

W każdym razie fabuła pozostanie ta sama - córka hipiski szuka swojego ojca wśród trzech adoratorów matki z młodości?

- Oczywiście. Pracujemy według oryginalnego scenariusza i z oryginalną muzyką, w której nie wolno nam zmienić ani jednej nuty, ale inscenizacja musi być inna.

Teksty piosenek ABBY będą tłumaczone na język polski?

- Tak, tłumaczem jest jak zwykle Daniel Wyszogrodzki. Oczywiście pozostaną te najważniejsze słowa, bo nie wyobrażam sobie, jak przetłumaczyć tekst "Mamma Mia!". Może "O, matko moja!" (śmiech). Czy "Super Trouper" - "Super Trupa"? No może być. Lub "I do, I do, I do". Chociaż to można: "Oj tak, oj tak, oj tak". Wszyscy mamy w głowie te piosenki i angielskie teksty, ale mam nadzieję, że z polskimi zabawa także będzie fantastyczna. Uważam, że Polsce potrzebny jest taki spektakl. Kolorowy, zabawny, lekki. To jest na dobrą sprawę lekka komedia z piosenkami, ale grana bardzo serio. Wychodzimy dużo bardziej optymistycznie nastawieni do świata niż przed spektaklem. To chyba najważniejsze.

W kasowym filmie "Mamma Miał" z 2008 r. pojawiło się mnóstwo gwiazd, m.in. Meryl Streep, Colin Firth, Pierce Brosnan. Pan natomiast zapowiedział spektakl bez gwiazdorskiej obsady.

- Dlaczego? Powiem tak: moim największym osiągnięciem w ciągu tych lat [Wojciech Kępczyński jest dyrektorem Teatru Roma od 1998 r. - przyp. red.] jest zespół, który występuje w prawie wszystkich naszych spektaklach i jest przyzwyczajony do tego, żeby grać siedem przedstawień w tygodniu przez dwa lata. Mniej więcej tak długo jest na afiszu jeden tytuł. Celebryci czy aktorzy znani i rozrywani nie poświęcą się przez dwa lata Teatrowi Roma. Oczywiście są trzy obsady, więc nie jest tak, że ktoś musi non stop pracować, ale jeśli jest w pierwszej obsadzie, to powinien te 70 proc. zagrać. Dlatego zawsze mówię, że największe gwiazdy musicalu to nasz zespół i tytuł. I w tej chwili mogę śmiało powiedzieć, że także jakość Teatru Roma.

Czy uda się podać jakieś nazwisko z pierwszej obsady?

- 23 września na lotnisku Okęcie odbędzie się konferencja prasowa, na której poznamy wszystkie nazwiska. Będzie też kilka innych niespodzianek, o których nie wolno mi teraz mówić - jesteśmy związani słowem ze stroną szwedzką. Natomiast mogę powiedzieć, że naszym partnerem jest LOT i przez pół roku po Europie będzie latał embraer wymalowany w logo "Mamma Mia!" i Teatru Roma. Przyleci także na wrześniową konferencję.

Skoro nie możemy zdradzić tego, kto zagra główne role, to może powiedzmy coś o talentach, które odkrył pan na castingu. Podobno przyszło na niego 800 osób.

- Mogę ujawnić tylko, że w obsadzie znajdzie się bardzo zdolna młodzież z Krakowa i z Teatru Muzycznego w Gdyni.

Podkupuje pan wykonawców konkurencji!

- Robię, co mogę (śmiech).

Domeną musicalu są efekty specjalne. W pańskim teatrze wylądował już helikopter, fruwał latający dywan, spadł żyrandol i padał deszcz. Co zobaczymy tym razem?

- Będziemy pływać w morzu.

Co w takim razie powinien zawierać niezbędnik widza Teatru Roma?

- Każdy musi z sobą zabrać snorkeling, czyli fajkę do nurkowania, płetwy i kostium kąpielowy. Bez tego nie da się obejrzeć przedstawienia.

A efekty techniczne?

- Morze będzie w 3D, w związku z czym będzie tak prawdziwe, że po prostu będzie się chciało wejść i pływać razem z aktorami.

Ale ciągle będziemy na greckiej wyspie, gdzie toczy się akcja musicalu?

- Oczywiście. Nie chcę za dużo zdradzać, ale tego, co szykujemy, nie było do tej pory w polskim teatrze.

Wyreżyserował pan w Romie wielkie przeboje - "Miss Saigon", "Upiora w operze", "Deszczową piosenkę". Czy kieruje się pan tym, co zdobywa uznanie na świecie, czy wyłącznie własnym gustem? - Zdecydowanie własnym gustem. Choć rzeczywiście tak się dziwnie składa, że to, co odnosi sukces, przeważnie mi się podoba.

Dlaczego zatem "Mamma Miał"? Bo do tej pory mieliśmy musicale bardziej wzruszające i ponure, mniej śmieszne. "Koty", "Taniec Wampirów", "Les Miserables". I przyszedł taki moment, że ma być bardzo kolorowo, śmiesznie, relaksowo...

- Uważam, że Polsce potrzebny jest taki spektakl. Kolorowy, zabawny, lekki

Dwa lata relaksu.

- Bardzo dobry tytuł!

I jaki dobry plan.

- Poza tym myślę, że Polacy kochają ABBĘ od czasów jej pierwszego występu w Studiu 2 w 1976 r.

Czy jest pan wymagającym reżyserem?

- Tak. Bardzo mi zależy na tym, żeby nasze spektakle były dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Jestem ze starej ekipy, miałem fantastycznych mistrzów: Andrzeja Łapickiego, Jana Świderskiego, Ryszardę Hanin, Bogdana Korzeniewskiego. Nie mówię, że dziś nie ma wspaniałych profesorów, ale w dzisiejszym teatrze nie pracuje się nad rolą, nie pracuje się nad dialogiem. Ja mam duży szacunek do teatru Lupy, Warlikowskiego i Jarzyny, ale gdzieś ten wspaniały teatr, np. Swinarskiego, zanika. Może taka jest kolej rzeczy. A może kiedyś wrócimy do Stanisławskiego i znowu będziemy się zastanawiać, po co wchodzimy na scenę.

Czuje się pan kochany i doceniany przez swoich aktorów?

- Chciałbym, żeby tak było. To moje życie. Kiedy np. aktor odchodzi w trakcie grania do innego teatru, to jestem strasznie zazdrosny i martwię się, że go tracę, a z drugiej strony wierzę w to, iż każdy musi szukać swojej drogi. Są jednak fantastyczne osoby bardzo związane ze mną. Oczywiście nie jestem ideałem. Broń Boże. Jestem raczej satrapą, nie uznaję żadnej demokracji.

To dopiero dobry tytuł.

- Myślę, że w teatrze musi być władza absolutna. Ale z drugiej strony staram się przyjmować propozycje aktorów, mówię, co jest źle, co jest dobrze. To znaczy właściwie nigdy nie mówię...

...co jest dobrze.

- Zawsze mówię, co jest źle.

W ciekawym kierunku zmierza ta rozmowa.

- Gdy zaczniemy się dobrze zastanawiać, to bez miłości, bez pasji, którą od lat staram się przekazać wszystkim współpracującym ze mną osobom, nie byłoby Teatru Roma. Bo pieniądze oczywiście można zarobić, zwłaszcza w momencie, kiedy ktoś gra miesięcznie 30 spektakli.

Przy tak dużej liczbie przedstawień nietrudno o kontuzje. Czy zdarza się, że aktorzy robią dublury w trakcie spektaklu?

- Oczywiście. Są osoby, które grają np. w tzw. drugiej obsadzie, ale występują w zespole na scenie. I w momencie kiedy ktoś z pierwszej obsady zachoruje, straci głos czy skręci nogę, to natychmiast (po odpowiednim komunikacie dla widzów) wchodzi z drugiej obsady osoba, która gra dalej, a na jej miejsce wchodzi tzw. swing.

Swing?

- Oczekujący aktor, który dostaje pieniądze za to, że czeka w bufecie.

Czy cała druga obsada ma swoich swingów?

- Nie, w tym spektaklu, w którym grają 32 osoby, czekają cztery swingi wokalne i dwa swingi taneczne.

To standardowy sposób organizacji?

- Tak funkcjonują wszystkie zespoły na West Endzie, na Broadwayu czy w innych krajach. Gdy się gra siedem spektakli tygodniowo przez kilka lat, wszystko może się zdarzyć. Trzeba pamiętać, że na widowni jest co wieczór tysiąc osób i spektakl musi być grany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji