Artykuły

Po tej i po tamtej stronie żelaznej kurtyny

- Interesuje nas przede wszystkim pokazanie człowieka i artysty uwikłanego w system i politykę. Dlatego między innymi dałem scenariuszowi motto Sartre'a: "Nieważne co zrobiono z Nas, ważne jest to, co My zrobiliśmy z tym, co zrobiono z Nas". Autor "Dróg wolności" mówił też, że człowiek jest wolny w swoich wyborach i to on ponosi odpowiedzialność za swoje postępowanie. I te słowa są bardzo ważne dla wymowy i formy przygotowywanego spektaklu - mówi PIOTR SZCZERSKI, reżyser i dyrektor Teatru im. Żeromskiego w Kielcach.

Hemar jest znany przede wszystkim jako autor tekstów kabaretowych i przedwojennych szlagierów, tymczasem Pan w swojej najnowszej premierze w kieleckim teatrze postanowił sięgnąć do prawie zupełnie nieznanej twórczości autora "Pensylwanii" z okresu emigracyjnego. Już sam tytuł spektaklu "Hemar. Poeta przeklęty" sugeruje, że zobaczymy zupełnie inne oblicze tego pisarza i spojrzymy na jego spuściznę i osobowość z innej perspektywy.

To prawda. Postać Hemara i jego twórczość, oczywiście, istnieją w polskiej kulturze i dla mnie jako reżysera jest to fakt istotny, bo nie muszę wszystkiego zaczynać od zera. Choć z drugiej strony, zaraz po wojnie ludzie nawet nucąc takie piosenki jak "Kiedy znów zakwitną białe bzy" czy "Wspomnij mnie" nie zawsze wiedzieli, kto jest autorem tekstu. W PRL-u wokół jego nazwiska i tego, co pisał zapadła cisza, obowiązywał tzw. "zapis" w cenzurze, a jeśli znano jego nazwisko, to tylko z konspiracyjnie słuchanego radia Wolna Europa. I tu dochodzimy do sedna tego, o czym opowiadał będzie nasz spektakl. Chcemy pokazać Hemara jako poetę przeklętego przez PRL-owski system, przez cenzurę i władzę. Tego, który w tym czasie był autorem nieistniejącym, bo nigdzie niedrukowanym i niepublikowanym. Dlatego w scenariuszu wykorzystałem przede wszystkim poezję emigracyjną Hemara, która ukazała się w wydaniu londyńskim, a także teksty spisane z archiwalnych taśm nagranych w Wolnej Europie, do których udało mi się dzięki znajomościom dotrzeć. Bo, niestety, wciąż nie ma tych utworów na półkach bibliotek i księgarni. Trzydziestoletni okres spędzony prze Hemara na emigracji jest prawie zupełnie nieznany. Dlatego w swoim scenariuszu skupiłem się przede wszystkim na twórczości powojennej; z okresu przedwojennego usłyszymy tylko znane szlagiery, ale będą one wykonywane przez Duchy Powstańców Warszawskich, przez trupy, będące jakby swego rodzaju wyrzutem sumienia, stąd kontekst i wymiar tych utworów będzie już zupełnie inny, a nie tylko czysto rozrywkowy czy frywolny.

Przeglądając scenariusz można odnieść wrażenie, że przygotowuje Pan swego rodzaju poetycki seans spirytystyczny, bo co i rusz na jego kartach pojawiają się duchy albo innych poetów, albo PRL-owskich polityków, ubeków, milicjantów, ormowców. Taki zabieg niesie z sobą zapewne możliwość zastosowania ciekawych zabiegów inscenizacyjno-teatralnych i interpretacyjnych.

Oczywiście. Na przykład pojawiające się Duchy Biura Politycznego, Bieruta, Gomułki i Wasilewskiej, bohaterów, którzy z racji historycznych uwarunkowań nigdy spotkać się razem w Biurze Politycznym nie mogli, a w takim koszmarnym śnie wszystko nagle staje się możliwe. Zastosowana konwencja, rzeczywiście, daje szansę skonstruowania teatralnego seansu duchów, gdzie czasy mogą się na siebie nakładać, a cały obóz PRL-wski staje się najweselszym - jak mawiano - przyczółkiem powojennego imperium rosyjskiego. A druga sprawa dotyczy pojawiających się duchów poetów wszelkiej maści, reżimowych, półreżimowych, antyreżimowych, którzy tworzyli w tym czasie w Polsce, począwszy od Tuwima, Gałczyńskiego na Szymborskiej, Miłoszu, Broniewskim czy Barańczaku kończąc. Wszystkie utwory wykorzystane w scenariuszu są tekstami autentycznymi, są wyjęte z tamtych czasów, z głębi szuflad, o których już niektórzy artyści zapewne nie chcieliby pamiętać. Ważne jest to, że nie robimy tego po to, by coś komuś wypominać, ale po to, by pokazać w jakim systemie żyliśmy MY TUTAJ i dlaczego Hemar nie mógł i nie chciał do takiej Polski wrócić. Dlatego nasz spektakl będzie tak naprawdę przedstawieniem o poetach po tej i po tamtej stronie żelaznej kurtyny.

Kto te Duchy w Pana spektaklu będzie powoływał do życia, kto będzie spirytus movens powoływanego do istnienia świata już nieobecnych?

Duchy przywoływanych postaci czy bohaterów istnieją od samego początku. Wszystko zacznie się już przed teatrem, gdzie na małej estradce, jakby letniego teatru ogródkowego, trwa koncert przedwojennych piosenek Hemara, znanych choćby z interpretacji Ordonki czy Eugeniusza Bodo, i nagle tę sielankową rzeczywistość przerywa wycie syren, a z bramy teatru wyjedzie przedwojenny samochód z Hemarem, który z pobieloną twarzą i liściem w ręku mówi słynny wiersz o tym, jak opuszczał polską ziemię uciekając przed Sowietami: " Wyszedłem z wozu. Obok, tuż przy drodze, na lewo, Zamajaczyło przede mną ciemne, ogromne drzewo. Zamajaczyło w mroku, zamajaczyło w tłumie, Deszcz w nim szeptał, szeleścił, Poznałem je po szumie. Poznałem po zapachu - jedynym, potajemnym, Nieoddanym słowami, gorzkim jakby i ciemnym, I nasyconym rosą, i jesieni oddechem. Stałem chwilę w ciemności pod tym drzewem, orzechem.

Słuchałem, jak w nim szepce drobnych kropel ulewa... I zerwałem liść jeden. I zerwałem liść z drzewa. I zerwałem znad głowy dłońmi roztrzęsionemi Liść z ostatniego drzewa, co rosło na MOJEJ ziemi"

Kończąc:

" I nie mogę uwierzyć wspomnieniu szepcącemu, Że w Polsce, u granicy, siedemnaście lat temu, Rósł na drzewie nade mną ten listeczek sierocy... Że sam go zerwałem... Tej jesieni... Tej nocy... I wziąłem liść ze sobą na swą drogę daleką, Co się wtedy zaczęła za tym mostem, za rzeką. I wiodła przed oczyma tułaczego przybłędy, To tam, to sam, to tamtędy, to tędy, to owędy..."

Cała ta scena od początku sugeruje, że będziemy w spektaklu obcować z duchami i upiorami przeszłości, z widmami PRL-owskiej rzeczywistości.

Obok już wymienionych w spektaklu pojawi się Duch Wojciecha Bąka, Poety Zamęczonego w PRL-u. Jakim kluczem dobierał Pan innych autorów do swojego scenariusza? Jakich kontekstów Pan poszukiwał?

To bardzo istotne. Przede wszystkim chodziło mi o poetów najlepszych, o nazwiska, które funkcjonują bardzo silnie w powszechnym obiegu kulturowym. Nie interesowała mnie twórczość pisana na konkretne zamówienie, z powodów czysto ideologicznych, bo Ci autorzy już dzisiaj nie istnieją w naszej pamięci. Poza tym to były wiersze zwyczajnie słabe. Natomiast strofy Gałczyńskiego, Szymborskiej, Tuwima czy Broniewskiego, choć może pod względem ideologicznym przerażające, są jednocześnie tekstami literacko bardzo dobrymi w swojej rytmice czy - choć przecież chybionej - metaforyce. Ci właśnie najwybitniejsi z twórców poetyckich zaświadczają słowom Hemara, który twierdził, że im talent większy, tym go potomność rozliczy surowiej, a nie łaskawiej. Losy tych poetów, oczywiście, były bardzo różne, ale wszyscy byli poddani temu samemu ciśnieniu komunistycznego systemu - jedni zajmowali wobec tego programu postawy agitujące (sama Szymborska pisała w końcu peany na cześć Stalina), inni swoje rozdarcie okupili alkoholizmem, a inni próbowali - tak jak Wojciech Bąk - zanegować istniejący ład i porządek. Bo to, co system robił z wielkich poetów jest naprawdę porażające. I o tym chcę bardziej zrobić spektakl, niż kogokolwiek z czegokolwiek rozliczać.

Z tego, co Pan mówi musi się w tym spektaklu bardzo silnie objawić postawa patriotyczna Hemara. Jego patriotyzm był niezłomny i nigdy niczym niezachwiany. To on był autorem całości historycznego już, antyfaszystowskiego programu "Orzeł czy reszka".

To był w ogóle podstawowy motyw funkcjonowania i istnienia Hemara na emigracji. Jego ogromna tęsknota za Lwowem i za krajem oraz silne poczucie, że PRL-owska rzeczywistość jest nie do przyjęcia. Hemar stawiał sprawę jasno i otwarcie - nie godził się absolutnie na akceptację takiego stanu rzeczy, z pełnym przekonaniem, że potomność przyzna mu rację. Zderzając świat Londynu, gdzie tworzył po wojnie Hemar, z poetami tworzącymi w Polsce Ludowej, dochodzi do swoistego dialogu - Hemar, tych piszących w kraju, w jakiś sposób rozlicza. W końcu byli to przyjaciele, którzy wcześniej niejednokrotnie siedzieli przy jednym stoliku w "Ziemiańskiej", a teraz znaleźli się po dwóch stronach barykady, stając się niemalże wrogami. Hemar, decydując się na pełną emigrację, z przedwojennego literackiego błazna, ale jakże wspaniałego w tym, co i jak robił, stał się jakby czwartym wieszczem, dzięki temu, że był jedynym głosem, który mówił jak najszczerzej i najotwarciej o tym, co jest największą wartością i co jest istotą patriotyzmu. Jako jedyny wyrażał niezgodę na to, co się w naszym kraju działo w okresie powojennym i pozostał wierny sobie i swoim poglądom do końca życia. Hemar przez cale lata niczego nie zamiatał pod dywan, dlatego nie tolerowało go również środowisko literackie, któremu niekiedy w przekorny i ironiczny sposób wypominał związki z rządzącą władzą i poklask dla obowiązującego systemu.

Czy pojawią się w Pana spektaklu również inne elementy z biografii Hemara, powiedzmy, że bardziej osobiste.

Interesuje nas przede wszystkim pokazanie człowieka i artysty uwikłanego w system i politykę. Dlatego między innymi dałem scenariuszowi motto Sartre'a: "Nieważne co zrobiono z Nas, ważne jest to, co My zrobiliśmy z tym, co zrobiono z Nas". Autor "Dróg wolności" mówił też, że człowiek jest wolny w swoich wyborach i to on ponosi odpowiedzialność za swoje postępowanie. I te słowa są bardzo ważne dla wymowy i formy przygotowywanego spektaklu. Hemar od początku wybrał życie na emigracji i był w tym konsekwentny. W odróżnieniu od Słonimskiego, który w 1951 roku wrócił do kraju i stał się poetą reżimowym, później opozycjonistą.

W jakiej formie pojawią się piosenki w Pana spektaklu?

Ponieważ - jak już wspomniałem - piosenki wykonywane są przez Duchy Powstańców Warszawskich Śpiewających Szlagiery Hemara, muszą zabrzmieć inaczej, bo zmienia się kontekst w jakim one się pojawiają, ale tylko w sensie interpretacyjnym, a nie melodycznym czy instrumentalnym. Aktorom akompaniować będzie zespół No Name złożony z czterech muzyków (trąbka, fortepian, kontrabas, perkusja) i Łukasz Mazur czuwa nad aranżacją oraz całą oprawą muzyczną szlagierów. Jakieś próby awangardowych interpretacji byłyby - w moim mniemaniu - w spektaklu o samym Hemarze nie na miejscu.

Inspiracją były również przy pisaniu scenariusza książki Bohdana Urbankowskiego i Joanny Siedleckiej.

Wiele zaczerpnąłem z tych pozycji, tak samo jak z doświadczeń moich własnych i mojej rodziny. Urbankowski w "Czerwonej mszy czyli uśmiechu Stalina" pokazuje, że od 1939 roku we Lwowie zbierali się już poeci, którzy - z Putramentem na czele - po roku 1945 nadawali ton życiu literackiemu w Polsce, powiązani silnie z nową władzą, z aparatem bezpieczeństwa. Dlatego PRL-owski Związek Literatów Polskich był agenturą ówczesnej władzy. A z "Obławy" Siedleckiej można było rozpoznać losy poetów inwigilowanych i represjonowanych . Skala tego zjawiska jakim był panujący system zniewalania ujawnia się dopiero w pełnej mocy po lekturze tego utworu. Zresztą książka Siedleckiej okazała się znakomitym materiałem źródłowym do wątku związanego z procesem Wojciecha Bąka. - Przygotowanie takiego scenariusza na pewno nie było łatwe. Ile Panu to czasu zajęło? -Nad scenariuszem pracowałem rok. I to się budowało krok po kroku, bo jakoś tak się działo, że jak się otworzyło jedną szufladę to bardzo szybko - i to już sama - otwierała się następna. Wiele też czasu zajęło mi dotarcie do emigracyjnych tekstów Hemara i wierszy stalinowskich naszych znanych poetów. Ale temat ten był tak wciągający, że poświęciłem się mu bez reszty. Dodatkową motywacją było moje osobiste doświadczenia rodzinne z życia moich bliskich w tym kraju. Dlatego zarówno scenariusz jak i spektakl będzie miał charakter bardzo osobisty.

Wspomniał Pan, że przedstawienie będzie interesujące nie tylko dla tych, którzy pamiętają czasy stalinizmu w Polsce. Jak na to wszystko, czego dowiadują się o swoim kraju reagują młodzi aktorzy?

Wszyscy aktorzy po pierwszym kontakcie z zawartymi w scenariuszu utworami byli tak naprawdę w ogromnym szoku. Bo nikt z nich tych tekstów nie znał i wcześniej nie słyszał. Na pierwszej próbie po pierwszym czytaniu zapadło głębokie milczenie Dlatego bardzo chciałbym, żeby powstający spektakl miał też w sobie terapeutyczną siłę, żeby uświadomił nam , że nie można się bać mówić, że trzeba zawsze nazywać rzeczy po imieniu. Tak jak to robił Hemar.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji