Artykuły

Rzecz o konsekwencji losu, niekonsekwencji człowieka

Każdy człowiek musi kiedyś przekroczyć swój próg starości. Jest to moment na pewno bardzo przykry. Dla wielu tragiczny. W dużej mierze zależy to od psychicznego przygotowania i wewnętrznej odporności. Bohaterowie sztuki Ray Lawlera "Lato siedemnastej lalki" są całkiem prymitywni: sezonowi robotnicy z plantacji i barmanki. Żyją wyłącznie dniem dzisiejszym. Prowadzą intensywne życie biologiczne,chwytają na gorąco smak każdej chwili. Brak im jednak choć cienia refleksji,zastanowienia się nad własną "koncepcją życia". Przedkładając szczęście doraźne nad spokój i stabilizację normalnego,rodzinnego życia nie uświadamiają sobie,a więc nie godzą się na konsekwencje tego bytowania. Jak by "dziś" miało trwać zawsze. Człowiek może być niekonsekwentny,ale jego życie - nie. Po siedemnastu latach "raju" w czasie miejskich zimowisk los upomniał się o swoje prawa i nawet "orły" musiały dosięgnąć ziemi i odtąd żyć w prochu,jak wszyscy. Barney zrozumiał,że przestał być zdobywcą serc niewieścich,Roo poczuł zmęczenie fizyczne i spadek sił do pracy. Więc bunt. I tragedia,bo bezsilny. Lalki przynoszone na każdy "martwy sezon" nie były fikcją i zakłamaniem. Miały prawdę tamtych dni. Symbolizowały radość młodości,tężyzny, miłości. Nadszedł jednak moment,że musiały się zbić, przestały być prawdą. Jest czas siania i czas żniw - mówi Emma do zbankrutowanej czwórki - to właśnie wasze żniwa. Czyli lekcja nieubłaganej konsekwencji życia. Tragedia nieprzygotowanej starości. Przeżywają ją ludzie prości,o silnych namiętnościach i nieopanowanych odruchach. Na scenie więc dużo krzyku,kłótni,bijatyki. Trochę w tym wszystkim za mało teatru,zbyt dużo obrazu rodzajowego,z jakimś posmaczkiem naturalistycznym,który podany ze sceny już nie do wszystkich przemawia. Tym bardziej,że grać "pod prymityw" nie jest wcale łatwo. Widać to doskonale na przykładzie Roo (Henryk Bąk). Ubóstwo przeżyć wewnętrznych wcale nie musi pokrywać się z ubóstwem - środków wyrazu aktorskiego. Wyraźnie eksponowała swą rolę Olly (Barbara Ludwiżanka), była może najbardziej prawdziwa z czwórki współpartnerów. Tylko Barney(Aleksander Dzwonkowski)występuje aktywnie, próbując oszukać starość,chce ratować resztki "dawnego" i powiązać z nadchodzącym dniem,który już należy do innych,do młodych. Próba ta musi się zakończyó niepowodzeniem. Pozornie zżyta grupa przyjaciół w momencie klęski okazuje się sobie obca. Pearl(Wanda Łuczycka)jest osobą stojącą z boku,przychodzi w momencie krytycznym i już nie czuje wzajemnej spójni. Myślę,że zaszło pewne nieporozumienie w reżyserskim ustawieniu tej postaci. W realizacji Łuczyckiej jest to śmieszna,krygująca się wdówka,która chce stabilizacji własnej sytuacji,i mimo innych pozorów - nic, tylko stabilizacji, uregulowanego życia typu filisterskiego. Pewne akcenty oceny moralnej życia robotników i barmanek, które mogłaby ona wnieść,są zupełnie stracone i nie docierają do widza - przez fałszywy sposób podania. Przeciwstawienie życia rodzinnego "sezonowemu" wychodzi bardzo blado,gdyż autor rozpatruje to zagadnienie tylko od strony utylitarnej,jako zabezpieczenie egzystencji,które jest mniej narażone na nieprzewidziane kataklizmy. Zostaje więc pewne wrażenie niedosytu,czegoś tu jeszcze brak. Sztuka ma bardzo nikły wątek fabularny,ważna jest sprawa wewnętrzna: narastanie poczucia wzajemnego rozczarowania. Dość trudno włączyć się w to widzowi i dopiero "bierze" - ostatni akt,tragiczna pointa.

Dramat australijski dopiero zaczyna zdobywać sobie scenę we własnym kraju i na Zachodzie,i z aspektu nowości "Lato siedemnastej lalki" na pewno jest ciekawe. Obecnie sięgnęły po nie aż dwa zespoły teatralne w Warszawie - telewizji i Teatru Dramatycznego. Nie jestem jednak pewna,czy rozgłos tej sztuki nie jest trochę na wyrost.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji