Tańcowała Małgorzatka z Huzarami
Józef Gruda ma kilka wielkich miłości teatralnych, do których wraca wielokrotnie. Należy do nich "Wesele" Wyspiańskiego, "Święta Joanna" Shawa, Szekspir oraz komedie Fredry.
Z górą dziesięć lat temu Gruda wystawił w Szczecinie "Zemstę" i "Damy i huzary". Były to przedstawienia przekorne, skrzące się dowcipem, w których reżyser przy pomocy scenografa Adama Kiliana - na zasadzie pastiszu, niczym w teatrze lalek, animował groteskowe postacie ze starych sztychów. Problemy fredrowskich bohaterów przypominały wówczas Grudzie jedynie... kolorową bajkę, ożywiony staropolski gobelin, przedstawienia marionetek.
Tym razem Gruda nie ożywia już porcelanowych figurek, lecz tworzy postacie z krwi i kości. Pomocny jest mu w tym scenograf Jan Banucha, który do nowej inscenizacji "DAM I HUZARÓW" zaprojektował wnętrze bardzo konkretne, wręcz naturalistyczne w szczegółach.
Zagrzewa więc reżyser zarówno damy jak i huzarów do erotycznych podchodów, utrzymanych w rytmie i tempie wojskowych manewrów. Aranżuje sytuacje, w których aktorzy w pełni wykazać się mogą poczuciem humoru i świadomością specyficznych reguł budowania postaci, jakie narzuca komedia.
Kulminacja erotycznych qui pro quo następuje w szczecińskich "DAMACH I HUZARACH" na początku III aktu, gdzie Józef Gruda dopisał rozegraną pantomimicznie scenę snu, podczas którego nocne wędrówki domowników zaczynają tworzyć labirynt ścieżek nie do rozwiązania. A przez cały spektakl - jak leitmotiv - przewija się parafraza znanej piosenki o pewnej Małgorzatce, co tańcować lubiła.
Aktorsko przedstawienie jest bardzo wyrównane, imponuje zwłaszcza opracowanie ról epizodycznych przez Elżbietę Kochanowską (Fruzia) i Władysława Bułkę (Grześ). Prawdziwą kreację stworzyła jednak Irena Grzonka w roli Pani Dyndalskiej. Podczas, gdy prawie wszystkie postacie zostały nakreślone zdecydowanym konturem, Grzonka posługuje się cienką, o wyrafinowanych subtelnościach, rwącą się, szkicową linią. Aktorka drażni niejako frazę zdania, zwalnia rytm słów... by nagle zaskoczyć nieoczekiwaną pointą.
Kolejna wersja "DAM I HUZARÓW" potwierdziła znakomity słuch komediowy Grudy, a w starym Fredrze pozwoliła zobaczyć mądrego i przenikliwego, a przy tym ogromnie dowcipnego obserwatora życia,