Nie tylko z Fredrą na gnieźnieńskiej scenie
Wznowione z okazji 30-lecia teatru gnieźnieńskiego przedstawienie fredrowskich "Dam i Huzarów" otrzymało na tej scenie szczególnie uroczystą oprawą. Zbiegło się ono bowiem z setną rocznicą śmierci naszego najznakomitszego komediopisarza oraz z dorocznymi obchodami "Dni Gniezna". Jedynej naszej profesjonalnej scenie noszącej imię Aleksandra Fredry przypadło w udziale zainaugurować po raz pierwszy tutaj organizowany "Przegląd Sztuk Fredrowskich" z udziałem pięciu naszych teatrów. Dwie wystawy fredrowskie przygotowane staraniem Muzeum Teatralnego w Warszawie oraz Instytutu Filologii Polskiej UAM, sesja popularnonaukowa oraz gościnne występy teatrów Koszalina, Płocka, Zielonej Góry i Warszawy miały wytworzyć klimat szczególnego zainteresowania Fredrą oraz podejmującym jego repertuar teatrem. 30-lecie tej placówki działającej w trudnych warunkach sceny objazdowej, nie powinno stać się okazją do prawienia mu tanich komplementów, nie wypada jednakże również w tych dniach właśnie, zgłaszać pod jego adresem słów nadto krytycznych. Warto natomiast chyba zwrócić uwagę na działalność teatralną i upowszechnieniową tej sceny oraz przypomnieć najważniejsze fakty z jej trzydziestoletnich dziejów. Teatr gnieźnieński powstał w roku 1946 z istniejących tutaj już wcześniej scen amatorskich. Oficjalny status teatru profesjonalnego otrzymał w trzy lata później. W 1955 roku Ministerstwo Kultury i Sztuki nadało mu imię Aleksandra Fredry.
Jeszcze w latach pięćdziesiątych wykrystalizował się jego typowo upowszechnieniowy, związany z konkretnym adresatem społecznym, profil i charakter. Od tej sceny nie wymagano wykraczających poza jej możliwości ambitnych pozycji repertuarowych ani olśniewających nowoczesnością inscenizacji, zakładano, iż przede wszystkim powinna ona umieć swymi przedstawieniami nawiązać kontakt ze swoją wiejską i małomiasteczkową widownią w objeździe, od czasu do czasu serwując coś ambitniejszego swej stałej publiczności na macierzystej scenie.
Taki też właśnie profil i charakter miała scena gnieźnieńska za dyrekcji Przemysława Zielińskiego, Jana Perza i Henryka Olszewskiego. Różne zdarzały się tutaj oczywiście spektakle, raz lepsze raz gorsze. Za dyrekcji Jana Perza szerokim echem po kraju odbiła się prezentowana zresztą również w telewizji, inscenizacja "Marii Magdaleny" Hebbla, spory rezonans miało również "Na dnie" Gorkiego ze świetną rolą Łuki w wykonaniu Józefa Chrobaka. Za dyrekcji Henryka Olszewskiego zwróciła uwagę krytyki inscenizacja Wojciecha Jesionki "Powrotu Odysa" Wyspiańskiego przygotowana przezeń na 25-lecie teatru.
Po objęciu dyrekcji przez obecnego kierownika tej sceny, Wojciecha Boratyńskiego, teatr gnieźnieński zaczął zmieniać swój dotychczasowy, typowo upowszechnieniowy, profil i charakter. Nowy dyrektor postawił (często nie licząc się z konkretnymi możliwościami aktorskimi zespołu) na trudny i ambitny, zgoła nieprowincjonalny, repertuar. Zagrano tutaj "Tango" Mrożka i "Szewców" Witkiewicza, wystawiono z dużym zresztą sukcesem od dawna nie grany dramat Słowackiego "Mindowe", Szekspirowską "Burzę" oraz "Don Juana" Moliera. Na scenie gnieźnieńskiej pojawili się gościnnie znani powszechnie warszawscy aktorzy: Danuta Szaflarska i Jerzy Zelnik oraz reżyserzy z Bernardem Fordem Hanaoką na czele. Ambicje repertuarowe i inscenizacyjne dyrekcji często jednak były ambicjami nieco na wyrost. Z reguły nie byli w stanie podołać stawianym przed nimi zadaniom i obowiązkom młodzi, niedoświadczeni, wywodzący się rodem z teatralnego ruchu studenckiego, wykonawcy, nie zawsze też proawangardowe i studenckie w całym swym charakterze inscenizacje znajdowały zrozumienie u miejscowej publiczności. Teatrowi gnieźnieńskiemu w dniach jego jubileuszu nie trzeba więc życzyć wzrostu ambicji. Przede wszystkim potrzeba mu obecnie dobrych aktorów oraz takich sztuk w repertuarze, które by pozwoliły stale podnosić kunszt zawodowy wielu działających tutaj artystów.
Powróćmy jednak jeszcze na chwilę do jubileuszowego fredrowskiego przedstawienia. Na jego dobro zapisać trzeba przede wszystkim dwie z dużą siłą komiczną zagrane role: panny Anieli w wykonaniu Haliny Sobolewskiej oraz pani Orgonowej w interpretacji Marii Deskur. To na swój sposób zabawne farsowe niemal przedstawienie w sumie mogło się rzeczywiście swej publiczności podobać. Fredro stawia jednakże aktorom wysokie wymagania. Jakie one są i jak można wspaniale im sprostać mogła zapewne gnieźnieńska publiczność przekonać się oglądając na swej scenie zamykające "Przegląd Sztuk Fredrowskich", przedstawienie "Ślubów Panieńskich" warszawskiego Teatru "Ateneum" z Janem Świderskim i Aleksandrą Śląską.