Artykuły

W oparach maccarthyzmu

Najnowszy dramat amerykański nie bez powodzenia rywalizuje z dramatem europejskim. Nazwiska: Irwina Shawa,Tennessee Wiliamsa,Arthura Millera coraz częściej zjawiają się na scenach europejskich. Do asów najmłodszej dramaturgii amerykańskiej należy w tej chwili Arthur Miller(ur. w 1915 r.),który w dramacie stosuje subtelności analizy największych mistrzów powieści. Nie darmo "Bracia Karamazow" Dostojewskiego stali się dla A.Millera punktem wyjścia w jego oświetleniach literackich. W piątym dziesiątku lat tego wieku ogłasza A.Miller szereg sztuk teatralnych,które zdobywają mu olbrzymie uznanie:"Człowiek doznający pełni szczęścia"(1944),a przede wszystkim "Wszyscy moi synowie'' (1947) i "Śmierć komiwojażera"(1949) wysunęły się na czoło dramaturgii amerykańskiej. Teatr A.Millera wnosi ma scenę amerykańską postępowe,humanistyczne tendencje,walczy z bezcelowością i bezsensem życia,polegającego na osiągnięciu sukcesu materialnego,który tak uskrzydla Amerykę;domaga się wprowadzenia wartości duchowych,które by mogły wyrazić "całego człowieka" jako istotę społeczną - na wzór dramatu greckiego. "PROCES W SALEM" - najpopularniejszy dramat A.Millera - został napisany w r.1953 i przerobiony przez J.P.Sartre'a na scenariusz filmowy. Do napisania tej sztuki,jak stwierdza autor,przyczyniło się na gruncie amerykańskim "polowanie na czarownice",zwane maccarthyzmem,którego ofiarą padło wiele najwybitniejszych umysłowości amerykańskich w sferze nauki i sztuki. W przedmowie do "Sztuk zebranych" w r.1957 pisze A. Miller na temat genezy swego znakomitego dramatu, wystawionego obecnie na scenie Teatru Dramatycznego:

"Widziałem w 1950 roku,jak powstaje swoisty mechanizm wyznawania grzechów,których dotychczas za grzechy nie uważano. Nowe grzechy wyrastały co miesiąc. Zdumiewające było,jak szybko włączano je do nowej ortodoksji,jak gdyby istniały od otworzenia świata...Najpotworniejsze było przyjęcie aksjomatu że sumienie nie jest już sprawą osobista,lecz sprawą podległą administracji państwowej. Widziałem,jak ludzie powierzali swoje sumienie innym ludziom dziękowali im za to,że mają do tego sposobność".

Ów historyczny proces rzekomych czarownic z roku 1692,który się odbył w Salem za rządów tamtejszej purytańskiej teokracji,był odruchem paniki,jaka zaczęła ogarniać wszystkie klasy wobec roszczeń jednostki do swobody myślenia po rewolucji angielskiej XVII w. Dający się zauważyć,pod wpływem rozwoju nowych sił wytwórczych,chaos pojęć podważających tradycyjny skład wiary - zaczęto to nawet w Nowym Świecie Ameryki przypisywać machinacjom potężnych, diabelskich mocy,do których poskromienia czuła się powołana panująca w tych wspólnotach gminnych autokratyczna teokracja. Rezultat nie mógł być inny niż za rządów św. Inkwizycji w Hiszpanii czy gdzie indziej. Nie sam tylko kościół katolicki może się popisać należną ilością ofiar fanatyzmu religijnego. Kalwin palił na wolnym ogniu swego mistrza Serweta nie mniej skutecznie niż Sobór w Konstancji - Jana Husa lub św. Inkwizycja - Giordana Bruna. Mimo odstraszających przykładów historycznych - przy całej względności pojęć nowoczesnego człowieka - występują te potworne nawroty,które ludzkość w ciągu ostatniego ćwierćwiecza panowania faszyzmu kosztowały większą ilość ofiar od wszystkich zbiorowych mordów średniowiecznych.Próba więc odnowienia tej hańby i grozy czasów minionych stała się dla A.Millera przedmiotem rozwagi i zobrazowania w tej wspaniałej i żywej w każdym słowie - ostrzegawczej sztuce. Że w naszych czasach i to z drugiej półkuli rozległ się taki głos protestu i wyrzutu - należy poczytać za niemałą zasługę amerykańskiego autora. Wartość artystyczna zresztą tego dzieła jest nie mniejsza od jego wymowy moralnej i społecznej i świadczy dowodnie o rozkwicie kunsztu pisarskiego Millera którego twórczość tej chwili sięga,jak się zdaje swego szczytowego punktu rozwoju. Teatr Dramatyczny wystawił sztukę pisarza amerykańskiego z największą starannością i poczuciem odpowiedzialności za słowo i wyraz sceniczny tej wspaniałej,choć koszmarnej sztuki. Jan Swiderski w czołowej roli Johna Proctora zdobył się na takie bogactwo i pełnie środków artystycznych,że o tej roli należałoby napisać cały traktat,nie łudząc się,że się wyczerpie wszystkie tonacje i zazębienia tej mistrzowskiej kreacji. Brak tekstu podręcznego,ogólnikowość w wyliczeniu obsady aktorskiej w programie,jak i odległość od sceny - nie pozwoliła recenzentowi na i większą konkretyzację w ocenie nader licznych ról tego imponującego widowiska teatralnego. Na szczególne wyróżnienie zasługują trzy role męskie: Janusza Paluszkiewicza w roli pastora Samuela Parrisa: młodego,lecz pełnego uniesienia,w sposób przekonywający załamującego się pastora Hale'a w osobie Ignacego Gogolewskiego - i silna,pełna kondensacji i sugestii osobowość przenikliwego inkwizytora i ślepego fanatyka,zastępcy gubernatora - Danfortha (Bolesław Płotnicki). Halina Mikołajska z umiarem,taktem,pełnią powściągliwego lecz wstrząsającego wyrazu kreowała rolę Elizabeth - żony Proctora. Barbara Krafftówna,Janina Traczykówna,Helena Dąbrowska,Izabela Pankiewicz wyrażały przekonywająco porywy rozhisteryzowanych "czarownic". Reżyseria Ludwika Renego zharmonizowała celowo wszystkie składniki tego widowiska,które znalazło stylową oprawę scenograficzną według projektu Jana Kosińskiego. Gładki, poprawmy przekład - pióra Wacławy Komarnickiej i Krystyny Tarnowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji