Artykuły

Królowe Figura i Kolak oraz hrabia Baka w "Marii Stuart"

- Maria to przede wszystkim człowiek, który przez czterdzieści kilka lat przeżył tyle, że można by tym obdzielić wiele kobiet o życiorysach bogatych i awanturniczych - mówi Katarzyna Figura. - W tym kierunku nasza praca podążała, aby Maria była kobietą z krwi i kości. Dziś w Teatrze Wybrzeże premiera "Marii Stuart" Friedricha Schillera w reżyserii Adama Nalepy.

Premiera "Marii Stuart" Friedricha Schillera w reżyserii Adama Nalepy, która odbędzie się w piątek, 26 września o godzinie 19 na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże, zainauguruje sezon artystyczny 2014/2015 w Teatrze Wybrzeże. W rolach głównych wystąpią Dorota Kolak i Katarzyna Figura. Przedstawienie włączone jest do Tygodnia Brytyjskiego organizowanego przez Teatr Szekspirowski. Kolejne spektakle: 9, 11 i 12 października 2014 r.

Katarzyna Figura: "Maria - kobieta z krwi i kości"

- To jest dosyć zadanie niejednoznaczne - mówi Katarzyna Figura. - W sztuce Schillera Maria jest kobietą nieco pomnikową, liryczną, słodką, niewinną, natomiast nasza praca z reżyserem poszła w tym kierunku, żeby pokazać, że Maria to przede wszystkim człowiek, który przez czterdzieści kilka lat przeżył tyle, że można by tym obdzielić wiele kobiet o życiorysach bogatych i awanturniczych. W tym kierunku nasza praca podążała, aby Maria była kobietą z krwi i kości.

Maciej Chojnacki: "Bez rajstop i pludrów"

- Z kostiumami był problem, na początku chcieliśmy z reżyserem wprowadzić stroje XVI wieczne, ale doszliśmy do wniosku, że to by przysporzyło trudności karkołomnych - powiedział Maciej Chojnacki, projektant scenografii i kostiumów. - Wszelkie pludry i rajstopy utrudniłyby grę aktorom, stąd zdecydowaliśmy się na przełamanie, pojawiły się hafty na współczesnych garniturach.

Takie było założenie. Inspirował się strojami z epoki. Kostiumy, które zobaczymy, plasują się między historycznymi a współczesnymi, chodzi o linię, krój, wykończenie.

- Szukałem też rozwiązania jak połączyć przestrzeń pałacu Elżbiety i więzienia Marii - kontynuuje Maciej Chojnacki. - Scenografię minimalistyczną buduje światło.

Wprowadził piony jarzeniówek, raz świecą tylko dwie, za chwilę pięć, potem - trzysta i wtedy będzie parę tysięcy vat na scenie. Jest oświetlenie takie, jak w nocy na stadionie, za chwilę robi się półmrocznie.

- Jarzeniówka ma to do siebie, że daje zimne, sterylne światło, przełamanie nastroju na scenie wiąże się ze zmianą klimatu oświetlenia - wyjaśnia.

Będzie to zabawa konwencjami świetlnymi - temperaturą świecenia, natężeniem świecenia i liczbą świateł. Scenografia istnieje w pustej przestrzeni i ta pusta przestrzeń cały czas pracuje, gra z aktorami.

- Postawiliśmy na aktorów, stwierdziliśmy, że nie chcemy przytłaczać, czarować formą - dodaje. - Są tak świetni aktorzy i piękny tekst, że scenografia tylko ma wesprzeć spektakl.

Adam Nalepa i Maciej Chojnacki stale ze sobą współpracują, mają na swoim koncie znakomite wspólne realizacje w Teatrze Wybrzeże: "Nie - Boską komedię", "Czarownice z Salem".

- W lot się z Adamem rozumiemy, łapiemy sposób myślenia wspólny - mówi scenograf.

Justyna Bartoszewicz "Uwielbiam i nienawidzę"

- Asystentem Adama Nalepy po raz pierwszy byłam przy realizacji "Nie - Boskiej Komedii" - wypowiedziała Justyna Bartoszewicz, odtwórczyni roli Hanna Kennedy i asystent reżysera. - Asystent jest łącznikiem miedzy aktorami a reżyserem, staram się także uczestniczyć w rozmowach na temat scenografii, muzyki, spotykaliśmy się poza próbami.

Dla aktora, który w tym samym przedstawieniu także gra, funkcja ta przysparza stresów, ale jest frapująca, stwierdza Bartoszewicz.

- Postać Hanny pełna jest pozamykania, wstydu, ona żyje w cieniu wielkiej królowej, Marii Stuart, jest jej oddana, jest jedna scena, która pokazuje jej wewnętrzne demony i potrzeby - kontynuuje Justyna Bartoszewicz.

Przez większość czasu życie Hanny zależy od królowej, bohaterka ma świadomość, że jeżeli Maria Stuart będzie wolna to i ona będzie wolna, czyli zależność absolutna, aczkolwiek aktorka tak budowała postać, żeby Hanna miała mocny charakter. Nie jest to służka bezwzględnie podporządkowana swojej pani.

- Ja się chwilami czuję jak matka Marii Stuart, gram młodą starą, jestem dziewczyną, która się postarzała w więzieniu przez doświadczenia, jakie ją spotkały i ona zaczyna mówić swojej królowej, co ma robić, uderzy ją w twarz, żeby się uspokoiła - kontynuuje Bartoszewicz. - Bo królowa staje się bezradna, nie ma miejsca na załamanie dla mnie.

- Uwielbiam królową i nienawidzę jednocześnie - dodaje. - Jest moment, kiedy królowa kładzie na mnie wielki ciężar, szczegółów nie będę zdradzać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji