Artykuły

Nie ma ogórków pod antenami

Wśród audycji politycznych w ubiegłym tygodniu na pierwszy plan wysunęły się transmisje z uroczystości związanych z 70-leciem urodzin Waltera Ulbrichta, oraz z wiecu przyjaźni w Frankfurcie nad Odrą. O ileż chętniej słucha się transmisji z wielkich wydarzeń politycznych, o ileż chętniej ogląda się te zdarzenia na ekranie telewizora, niż czyta się o nich w prasie. Mieliśmy w tym tygodniu kilka razy wrażenie, iż uczestniczymy sami bezpośrednio w wielkich politycznych spotkaniach, słuchamy jako naoczni świadkowie przemówień wybitnych mężów stanu, Nikity Chruszczowa, Waltera Ulbrichta, czy Józefa Cyrankiewicza. Znaczna część tych przemówień wiązała się z problemem walki o pokój i odprężenie międzynarodowe, ze sprawą Berlina i Niemiec, a więc zagadnieniami, które zawsze tak żywo interesują Polaków. Los naszej ojczyzny jest przecież nierozłącznie z nimi związany. Jedno życzenie: czy nie można by zapewnić dobrego, kwalifikowanego przekładu przemówień?

Telewizja poświęciła też słusznie wiele uwagi stosunkom polsko-niemieckim. Przykładem dobrze pomyślanego reportażu o współpracy i przyjaźni między demokratyczną Polską i demokratycznymi Niemcami może być kolejny reportaż z cyklu "Most", opracowany przez polską i niemiecką telewizję.

Tym razem ukazywał on polskie i niemieckie wybrzeże Bałtyku, morza przyjaźni, morza pokoju. Z polskiej strony prowadził ten program bardzo zręcznie red. Edmund Męclewski, wytrawny znawca problematyki polsko-niemieckiej, który dał się zresztą także poznać w ubiegłym tygodniu, jako sprawny komentator telewizyjny. Drugą stronę niemieckiego medalu ukazywały polskim widzom bardzo przekonująco materiały, związane z procesem przeciw Hansowi Globke, który rozpoczął się właśnie w Berlinie. Obficie ilustrowane fotografiami, fotokopiami i fragmentami starych kronik filmowych, wolne od werbalizmu, były one znacznie bardziej przekonujące od wielu stronic artykułów publicystycznych, pokazując naocznie kim był za czasów Hitlera człowiek, wywierający dziś tak wielki wpływ na życie polityczne i administrację państwową w NRF.

Na tle transmisji z wielkich zgromadzeń politycznych i specjalnych programów publicystycznych słabiej prezentował się w tym tygodniu dziennik telewizyjny. Grzeszył często werbalizmem, był za mało dynamiczny, słowo przeważało nad obrazem.

Telewizja rozszerza okno na świat. Nie wsiadając do pociągu byliśmy w tym tygodniu w Berlinie, Frankfurcie, Belgradzie. Ale wiadomo, że kształcą nie tylko podróże zagraniczne, lecz także krajowe. Pod tym względem nie zawsze jest w naszej telewizji najlepiej. Odczuwamy nieraz brak reportaży krajowych, chcielibyśmy częściej widywać na małym ekranie to, co dzieje się daleko od Warszawy. Kto podróżuje po Polsce, ten wie, że dzieje się tam bardzo wiele i często nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, ile ciekawych i ważnych zjawisk można tam zaobserwować. Dwa programy terenowe zwróciły w tym tygodniu moją uwagę: program pt. "Filipinki", przygotowany przez telewizję szczecińską, i program "Rwący potok", przygotowany przez telewizję krakowską.

Niestety wartość obydwu programów była bardzo nierówna. O ile audycja poświęcona sympatycznemu zespołowi uczennic Technikum Handlowego ze Szczecina, który przybrał miano popularnego pisma dla młodych dziewcząt "Filipinka" - był prawdziwą niespodzianką, o tyle program krakowski zawiódł mimo bardzo dobrego pomysłu. Zasługą sukcesu szczecińskiego muszą podzielić się: mgr Jan Janikowski, kierownik sympatycznego zespołu "Filipinek", Kazimierz Oracz, reżyser programu, oraz same dziewczęta, miłe, ładne, zachowujące się i śpiewające bardzo swobodnie przed kamerą. Twórcy audycji wybrali im ładne piosenki, układ sytuacji i inscenizacja programu nie ustępowała aranżacji zespołów zawodowych, a jeśli do tego dodamy młodość i wdzięk pieśniarek, zrozumiemy dlaczego ten występ był tak udany. "Parasolki", "Dzieci Pireusu", "Batumi" czy "Praczki z Portugalii" zabrzmiały w wykonaniu "Filipinek" bardzo dobrze. Nie przyniosły one wstydu pismu, którego miano noszą. A w dodatku program zawierał sporo materiału o metodach wychowawczych szczecińskiego Technikum Handlowego, odpowiadał na pytanie w jaki sposób tamtejsi nauczyciele doszli ze swymi uczennicami do tak dobrych wyników, wreszcie dawał kilka ładnych ujęć naszego portowego miasta, wysuniętego najbardziej na zachód nad polskim Bałtykiem.

Inaczej było niestety z programem krakowskim, pomysł ukazania uroczej Ziemi Sądeckiej był przedni. Tym bardziej, że można było przy okazji powiedzieć niejedno o "sądeckim eksperymencie", pokazać jego wyniki, drogę realizacji. Cóż kiedy ujrzeliśmy na małym ekranie niewiele, natomiast usłyszeliśmy długie i niezbyt ciekawe rozmowy z ludźmi, którzy czuli się przed kamerą dość niepewnie. Nie było widoków Krynicy, Żegiestowa, Piwnicznej, Rytra, uroczej doliny Popradu i Dunajca, mało było widoków znad Jeziora Rożnowskiego, za to długo trwała nieciekawa rozmowa ze znanym fotografikiem "Przekroju" Wojciechem Plewińskim. Zapomniano widać o tym, że główną atrakcją telewizji jest obraz, którego nie wolno zastępować gadaniną.

A co z kulturą? Tu największą atrakcją było przedstawienie mało znanej jednoaktowej komedii Fredry "Pierwsza lepsza". Zarówno ze względu na czas powstania (1823), jak i atmosferę ma ona wiele wspólnego z "Mężem i żoną", choć nie jest tak zjadliwa, jak tamto arcydzieło autora "Zemsty". Napisana jest świetnie, skonstruowana bezbłędnie, a wierszem Fredry można się zawsze rozkoszować, szczególnie jeśli jest tak dobrze mówiony, jak tym razem.

Zasługa to w pierwszym rzędzie Andrzeja Łapickiego, który wyreżyserował sztukę i zagrał w niej pysznie główną rolę Alfreda, bohatera komedii, który postanowił ożenić się z "Pierwszą lepszą". Kobiety wystrychnęły go oczywiście na dudka i ożenił się z tą, która od dawna postanowiła wyjść za niego za mąż. Zagrała ją ostro, prawie groteskowo Danuta Szaflraska. Doborową obsadę uzupełniała dystyngowana Zofia Mrozowska, Andrzej Szczepkowski (przyjaciel Alfreda) i Janina Traczykówna (służąca Zosia, która odrzuciła konkury Alfreda, gdyż "wolała swego Pawełka"). Miła to była i bezpretensjonalna rozrywka, potwierdzająca raz jeszcze starą prawdę, że sztuki jednoaktowe nadają się idealnie dla telewizji. Trzeba wśród nich częściej szukać dla niej repertuaru. Jedynym zarzutem, jaki można postawić spektaklowi było jego słabe chwilami tempo, co wynikało z niezupełnego opanowania pamięciowego tekstu przez aktorów.

Ciekawie i żywo wypadł też sobotni program "Pegaza". Grzegorz Lasota zapoznał telewidzów z redaktorem naczelnym nowego tygodnika literackiego "Kultura", Januszem Wilhelmim, oraz jego zastępcami: Romanem Bratnym i Bohdanem Czeszko. Usłyszeliśmy programową deklarację nowego pisma i zajrzeliśmy za kulisy przygotowań do wydania nowego numeru. Ponadto "Pegaz" zawierał ciekawe reportaże z wystawy filatelistycznej poświęconej znaczkom o tematyce kulturalnej, z wystawy włoskiego wzornictwa przemysłowego, ukazał nowe rzeźby Franciszka Strynkiewicza i jego żony, ustawione w plenerze, wreszcie fragment nowej inscenizacji "Strasznego Dworu" w Operze Warszawskiej, zrealizowanej przez Aleksandra Bardiniego w dekoracjach i kostiumach Teresy Roszkowskiej. Główną atrakcją "Pegaza" była jednak rozmowa ze znanym aktorem filmowym Gregorym Peckiem, przeprowadzona specjalnie dla polskiej telewizji przez Ewę Krasnodębską w Paryżu. Wynikało z niej niedwuznacznie, że Peck jest nie tylko wybitnym aktorem, ale także inteligentnym, miłym rozmówcą, który umie odpowiadać tylko na te pytania, na które chce odpowiedzieć i umie wymigać się bardzo grzecznie i zręcznie z pytań niewygodnych. Skwitowaliśmy w każdym razie z satysfakcją miłe słowa sympatii, jakie skierował Peck pod adresem swych polskich widzów, których zna tylko... z ekranu.

Obejdzie się bez ogólnej oceny. Wystarczy życzenie i apel o ciekawe programy telewizyjne mimo pięknej pogody, upałów i kanikuły. Coraz częściej telewidzowie pragną bowiem oglądać programy telewizyjne także na wczasach, a wieczory przed małym ekranem mogą być, jak się okazuje, równie ciekawe latem, jak i zimą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji