Artykuły

Białystok. Po premierze "Skrzypka..."

Wypełniona po brzegi sala, bilety wyprzedane na dwa miesiące, tańczące domki i macewy, nostalgiczny klimat - wyczekiwany "Skrzypek na dachu" miał w niedzielę (28.09) swoją premierę. Za trzy lata pracy dziękował też jego reżyser i do niedawna także dyrektor Opery i Filharmonii Podlaskiej Roberto Skolmowski.

- 400 tysięcy osób w ciągu dwóch lat - tyle odwiedziło naszą operę. Umiemy już chodzić, a nasz chór umie tańczyć. Ponieważ to moje ostatnie wystąpienie na deskach teatru, chciałbym podziękować wszystkim, którzy byli moimi partnerami i współpracownikami przez ostatnie trzy lata - mówił Skolmowski do widzów już po przedstawieniu, w otoczeniu twórców musicalu. Gdy wszedł na scenę, klaszcząca publiczność wstała z miejsc.

Były dyrektor (odwołany przez zarząd województwa akurat tuż przed wyborami; Wyjaśnienia szefa opery ) wymieniał współpracowników z nazwiska. Tych, którzy krzątają się za kulisami i są niewidoczni, wywoływał na scenę.

- Dziękuję za wszystko tym wszystkim, którzy przez ostatnie dwa lata nauczyli się nowego zawodu "opera". Dziękuję 400 tysiącom, którzy nas odwiedzili i pozwolili zarobić 7 mln zł - mówił Skolmowski. - Dziękuję wreszcie tym wszystkim, którzy uwierzyli, że tu, na końcu świata, może powstać opera. I że warto z niej korzystać.

A tymczasem w Anatewce

Najnowsza premiera Opery i Filharmonii Podlaskiej trwa 3,5 godziny z 25-minutową przerwą. Minimalistyczna, ciekawa scenografia Pawła Dobrzyckiego (mieszkańcy Anatewki noszą swoje domki na plecach), dobrze oddany humor oryginału, sceny kameralne i roztańczone, wzruszające i nostalgiczne. Spektakl jest dość nierówny - są tu momenty lepsze (świetny pomysł z wyłaniającymi się z podziemi macewami) i gorsze, a wręcz kiepskie (po co komu plastikowe ryby w finale?!). Szkoda też, że niektóre sceny dramatyczne (pogrom), nawet jeśli naszkicowane symbolicznie, tak szybko zbijane były radosnym przejściem do następnej sceny.

Generalnie jednak, choć zdarzają się dłużyzny, musical ogląda się całkiem przyjemnie.

Reżyser realizując "Skrzypka" trzymał się konwencji, w której sztetl jest urokliwą mieściną, pełną rozgardiaszu i dziwaków. I której wizję - z lektur, filmów - nosimy w głowie i lubimy. Ale też konwencję co jakiś czas ciekawie przełamywał (upiorów potraktowanych jako czirliderki - sam ojciec Tewjego Mleczarza, Szolem Alejchem, nie przewidział).

Sporo dobrych ról: premierowy Tewje - Grzegorz Szostak - szybko stracił początkową sztywność i zaczął przypominać Tewjego z kart powieści, dobrodusznego filozofa, z wielkim sercem, który zabawnie licytuje się z Bogiem.

Świetna Gołda (Agnieszka Makówka), naturalne córki Tewjego (Marta Wiejak, Monika Ziółkowska, Sara Abouhilal), groteskowa swatka Jenta (Anita Steciuk). Nie brakło też różnych charakterystycznych, czasem przerysowanych postaci Żydów - ze swadą kreślonych przez Ryszarda Dolińskiego (na co dzień aktor Białostockiego Teatru Lalek), Tomasza Steciuka czy Wojciecha Miastkowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji