Artykuły

Konfrontacje. Proces Goetza

Jest dwadzieścia tysięcy szlachty,trzydziestu arcybiskupów, piętnastu królów,było trzech na raz cesarzy,papież i antypapież,ale pokażcie mi drugiego Goetza? Jean-Paul Sartre

"Diabeł i Pan Bóg" jest typowym sartrowskim traktatem filozoficznym. Wszystkie sztuki Sartre'a są formą wypowiedzi teoretycznej na określony temat,wszystkie są związane z tezą egzystencjalistyczną, że czyn tworzył człowieka, że człowiek staje się sobą istniejąc w określonych sytuacjach i poprzez te sytuacje. Jednakże "Muchy ", "Niepogrzebani ","Przy drzwiach zamkniętych" czy "Ladacznica z zasadami " różnią się od Diabła i Pana Boga czy Niekrasowa. Dramaturgia Sartre'a rozpada się jak gdyby na dwie części. W pierwszej konstrukcja, dramatyczna górują nad wywodem teoretycznym. Mamy do czynienia z mniej więcej tradycyjnie zbudowaną sztuką, z akcją, która mogłaby - w pewnym sensie - powstać niezależnie od tez Sartre'a, od wniosków z góry założonych, od tego, co chciał udowodnić. Inaczej mówiąc, sztuki tej grupy mogą się częściowo tłumaczyć same przez się, mają jakąś własną logikę. Inaczej w Diable i Panu Bogu, inaczej w Niekrasowie,którego wspominam tylko dla porządku,a który jest polityczną piece a these. Publikowany w Kronice Dialogu (nr5/1960) wywiad z Sartrem na temat Uwięzionych z Altony bardzo interesująco odkrywa mechanizm tworzenia sztuki i sposób rozumowania dramaturga,który chce doprowadzić widza do określonych wniosków i zastanawia się,jakimi posunięciami postaci dramatu wprowadzić go w tok swoich myśli. Wydaje mi się,że "Uwięzieni z Attony" również należą do grupy traktatów."Diabeł i Pan Bóg" w lekturze jest pasjonującą, budzącą sprzeciwy,dyskusją na tematy moralne, ideologiczne, religijne. Trzeba jednak zdać sobie sprawę,że dla teatru jest to przede wszystkim masa dialogów przelewająca się poza wszelką dramaturgią.Jest to także masa scen niejednokrotnie sztucznie następujących po sobie,bo nie dramaturgiczność jest tu kryterium, ale sprawdzanie czynów Goetza w różnych sytuacjach. Goetz staje się przez to,co robi w określonym kontekście. A w formie sztuki odnajdziemy coś z kronik historycznych Shakespeare'a i z retoryki Schillera,coś z "Wojny chłopskiej" Engelsa i coś z Biblii. No i całego Sartre'a. Podobno lepiej,gdy ktoś ma za dużo do powiedzenia, nawet za dużo,niż gdy prawi banały. Ale są tego "za dużo" wyraźne konsekwencje. Nie idzie tylko o skróty. Skróty dokonane przez Ludwika Rene spektaklu Teatru Dramatycznego w Warszawie nie dotknęły myśli przewodniej. Nie było tu zresztą różnych wątków do wyboru; skróty nie odbiły zasadniczego wyboru. Dlatego do tego rozdziału pracy reżysera nie przywiązywałabym większej wagi,chociaż doń powrócę. Najważniejszym problemem było nadanie charakteru tej masie scen,stworzenie atmosfery. Właśnie w tym momencie reżyser wybierał. Przedstawienie może przekazać myśl,a nie przenosić atmosfery sztuki. Tak jest w wypadku inscenizacji Rene'go. Atmosfera sztuki jest zdecydowanie inna. Można powiedzieć,że o ile Rene starał się wiernie przekazać, wyjaśnić,wypunktować myśli Sartre'a,o tyle wyszedł z atmosfery oryginału. Diabeł i Pan Bóg ma cechy charakteryzujące pisarstwo Sartre'a,ale przejawiające się wyraźniej w prozie powieściowej niż w dramatach: tę jakąś obsesje fizjologiczną,brutalizowanie biologicznych przejawów istnienia. Słowa Proroka "Świat cuchnie,cuchnie, cuchnie. Wszyscy jesteśmy ścierwem" rzutują na całą sztukę. W Wormacji kobiety w łachmanach opłakują zmarłe z głodu dzieci,w obozie Goetza szerzą się choroby i oficerowie prowadzą targ o utopienie żywcem zarażonego. Katarzyna umiera, bo krew jej gnije. Goetz umartwia swoje ciało. Wszędzie unosi się trupi odór wojny i rzezi.Renę starał się odrzucić,a przynajmniej zneutralizować tę warstwę sztuki. W pierwszych scenach udało mu się. to całkowicie. Początek jest prawie lekki: arcybiskup w groteskowym kostiumie podskakuje z uciechy na wiadomość o wygranej bitwie i z pośpiechem sadowi się na klęczniku. Sceny w Wormacji są teatralnie bardzo gładkie - schludna kobieta,która straciła dziecko,kolorowi mieszczanie. Ważną rolę spełniają tu umowne,asymetrycznie krojone kostiumy(Aniela Wojciechowska), zresztą wyraźnie nie udane,szczególnie rażąca jest żółta szata biskupa z frędzelkami. W centrum sceny znajduje się Prorok - on jedyny w łachmanach lekko stylizowanych. Ten Prorok jest diabelski,jest sceniczną metaforą, jedynym znakiem nastroju grozy, śmierci i zaduchu. Analogicznie w obozie Goetza. Oficerowie nie kłócą się o trupy; w milczeniu przez scenę przesuwają się zakryte nosze. Teatralnym konwencjonalizmem ujął Rene ciężkości tym scenom. Teatralnym konwencjonalizmem rozwiązywał sceny historyczne. Toteż nie bardzo rozumiem,na jakiej podstawie Karolina Beylin zarzuciła Rene'mu historyzm i nie położenie nacisku na sprawy filozoficzno-społeczne. Można się oczywiście z koncepcja konwencjonalizmu nie zgadzać i z wieloma szczegółami polemizować. Mógł reżyser wydobyć całą naturalistyczną zawartość sztuki,porazić strachem oblężonego miasta,krwawym widmem wojny i rozkładających się ciał - nie dając widzowi chwili na złapanie tchu. Mógł,ale co by się wtedy stało z wewnętrznym procesem Goetza?. Dlatego broniłabym założenia Rene'go. Akty drugi i trzeci nie dają się w gruncie rzeczy teatralnie rozładować. Akt trzeci u autora rozłazi się w sposób widoczny - dysputy i monologi ciągną się w nieskończoność (ratuje je tylko aktor); przejścia ze sceny w scenę są ciężkie,sztuczne. Sartre raczy Goetza wykrzyknikami w stylu "bądź błogosławiony,że dałeś mi światło","niech wróci noc "itd. Dodając lekkości ogromnemu aktowi pierwszemu,reżyser skontrastował go z drugą częścią przedstawienia,osiągnął równowagę,podprowadził widza do bardziej skomplikowanych i nużących wywodów.Przedstawienie zresztą nie jest równe,ma swoją linię wznoszącą,której punktem szczytowym jest scena w katedrze. Tu przecięły się linie reżysera,scenografa,kompozytora i aktora. Jan Kosiński dał znakomicie funkcjonalną dekorację do pierwszych obrazów. Podzielił scenę wszerz i w głąb. Na lewo przed wewnętrzną kurtyną postawił w stylizowanej ramie klęcznik arcybiskupa odsłaniany światłem. Na prawo, za wewnętrzną kurtyną pomost, który po odsłonięciu całej tej kurtyny i usunięciu celi arcybiskupa łączy się z fragmentem Wormacji. Duże wrażenie robi widok obozu Goetza. Przy obrotowej zmianie dekoracji z dala ukazuje się namiot na pustej równinie. Czuje się przestrzeń. Potem zobaczyliśmy świetny portal katedry i jej wnętrze. Tadeusz Baird współdziałał tu cały czas idealnie wkomponowaną w przedstawienia ilustracją muzyczną - od przerywników w pierwszych obrazach do kompozycji organowej.

Ogarnia podziw dla obrazu wnętrza osiągniętego tak prostymi pociągnięciami. Ambona z ogromnym krzyżem z prawej,stalle z lewej,podświetlony witraż w głębi i,w mroku na ziemi, gromada bezbronnych,przerażonych ludzi. I końcowy obraz - człowiek z,rękami otwartymi,jak ręce oczekującego wiernych Chrystusa w obrazach kościelnych,przyjmuje pokłon modlitewny swoich poddanych. Maksymalnie oszczędnie i z komentarzem pokazał Kosiński Państwo Słońca szkicując na jasnym tle kościół i parę domeczków. Sugestywnie wyobraził las podświetlonymi pniami drzew. Scena w leśnym obozie chłopów ze zrytmizowanym - znów umownym -i tłumem, atakującym Goetza,należy do najciekawszych w przedstawieniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji