Artykuły

Lalkami błyskotliwie o seksualności

"Białe małżeństwo" w reż. Olega Żiugżdy w Teatrze Maska w Rzeszowie. Pisze Magdalena Mach w Gazecie Wyborczej - Rzeszów.

Tekst daje materiał do przemyśleń i niewesołych wniosków, ale najnowszy spektakl "Białe małżeństwo" w teatrze Maska jest lekki jak piórko, potoczysty, błyskotliwy i bardzo zabawny.

Wyjątkowo atrakcyjny wizualnie.

Teatr Maska nie może wyzwolić się od skojarzeń z repertuarem dziecięcym. "Do Maski? Ale na jaką bajkę?" - dziwimy się odruchowo, gdy znajomi namawiają nas na wspólne wyjście do teatru. Tłumaczy nas wieloletnia tradycja sceny przy ul. Kopernika. Ale pora już rozprawić się ze schematami, wyzwolić z ram skostniałej tradycji i otworzyć się na... kulturalną innowację. Drodzy państwo, do Maski chodzimy także na dobrze zrobiony dorosły teatr. Takim jest w każdym razie przedstawienie "Białe małżeństwo" w reżyserii Olega Żiugżdy. dyrektora artystycznego Maski.

Spośród kilku dotychczasowych propozycji Sceny dla Dorosłych teatru Maska ta jest najbardziej dojrzała.

To zabawne - najnowsza sztuka jest m.in. właśnie o niemożności wyzwolenia się z narzucanych odgórnie ram i dojrzewaniu.

Ale przede wszystkim o seksualności. W latach 70. minionego wieku dramat Tadeusza Różewicza był wyklęty przez prymasa Wyszyńskiego i wygwizdany przez publiczność. A cóż nas może dzisiaj w tym temacie jeszcze szokować? Tekst, który 40 lat temu był skandalem, dziś głównie bawi. Oleg Żiugżda wyraźnie zresztą stawia w swojej realizacji na komiczną silę utworu, odrzuca maskę obsceny. Wydobywając buzujący pod skorupą tradycyjnej mieszczańskiej rodziny erotyzm, reżyser nie przekracza ani na moment granic dobrego smaku. Przykuwa naszą uwagę zabawnymi, groteskowymi scenkami, zaskakuje przemyślanymi rozwiązaniami scenicznymi. Dlatego nie wyjdziemy z teatru przytłoczeni diagnozą kondycji człowieka, ale zauroczeni scenografią, niezwykłą urodą lalek, ze zmysłami wyostrzonymi błyskotliwą inscenizacją i dobrym aktorstwem, zostaniemy sprowokowani do myślenia i po raz kolejny zaskoczeni tym, jak uderzająco aktualnie brzmi dzisiaj przesłanie tego dramatu.

Tak działa tu magia teatru. Zniewolenie przez zaściankowość i tradycję, terror narzucony z góry przez stereotypowe role mężczyzny i kobiety, uderzą z nie mniejszą siłą, choć odziane we frywolne, zabawne dessous.

"Człowiek to dziwne stworzenie, zawieszone między zwierzęciem i nadzieją" - tak ujął istotę człowieczeństwa szwedzki poeta i dramaturg Lars Gustaffson. Zwierzęce instynkty rządzą bohaterami "Białego małżeństwa". Nienasycony Ojciec ugania się za kucharką, Dziadunio zamiast być mentorem dorastających wnuczek, nie może uwolnić się od przymusu wąchania ich pończoch i majtek, nawet św. Mikołaj jest tu mocno podejrzany...

W swoją kobiecą rolę obiektu seksualnego pożądania gładko wchodzi młodziutka Paulina, która szybko uczy się zresztą, jak czerpać z tej roli korzyści - wymienia części garderoby na czekoladki z lubieżnym Dziaduniem i próbuj e manipulować narzeczonym siostry.

Bianka jest inna, delikatna i nadwrażliwa dorastająca dziewczyna, która powoli zaczyna rozumieć, że niejest w stanie zaakceptować roli, w którą wszyscy wokół chcąją na siłę wtłoczyć, roli wyznaczonej jej przez kulturę i cielesność od wieków. Nie chce być seksualnym obiektem ani żoną. Ale nie ma dla niej nadziei, dramatyczne finalne odrzucenie kobiecości, nazwanie bratem, zawieszają w pustce. Nie znajdzie miejsca w śnieżnobiałym XIX-wiecznym dworku. Trudno było-byjej znaleźć miejsce i dziś.

Różewicz uprzedził narodową dyskusję o gender. Już 40 lat temu okiełznał demona, którego dziś nazwano ideologią, i chętnie wypuszcza, żeby straszyć dzieci i starców. Minęło tyle lat, a my wciąż nie przerobiliśmy tego tematu, choć wydaje się, że tradycyjny podział ról nakobiecei męskie uległ zmianie. Wciąż jesteśmy jak lalki na scenie - w ruch wprawiają nas konwenanse, kultura, obrzędy, oczekiwania społeczne, rodzinne. Odmienność i nieprzystosowanie są nieakceptowal-ne dla skołtunionej części społeczeństwa, a bunt przeciwko społecznym oczekiwaniom - z lubością przez nią piętnowany. "Białe małżeństwo" można dziś odczytać jeszcze bardziej uniwersalnie, jako przekaz wykraczający ponad uwarunkowania płciowe, mówiący o problemach z własną tożsamością, o dojrzewaniu do samookreślania się i odwadze życia według własnych zasad, wyzwolenia się spod brzemienia oczekiwań innych.

Tematyka niełatwa, materiał do przemyśleń i niewesołych wniosków, ale spektakl teatru Maska jest lekki jak piórko, potoczysty i bardzo zabawny. Wyjątkowo atrakcyjny wizualnie dzięki scenografii Krzysztofa Palucha.

"Białe małżeństwo" w reżyserii Olega Żiugżdy to dowód na to, że teatr Maska jest gotowy do walki o dorosłego widza w Rzeszowie. I niech was, broń Boże, nie zniechęci to, że razem z aktorami na scenie grają lalki, są bardziej przekonujące niż niejeden człowiek. Są piękne z tymi swoimi nienaturalnie wielkimi oczami, niewiele mniejsze od animujących je aktorów. Szybko przekonujemy się zresztą, że aktorzy nie chowają się za lalkami, ale dzielą się z nimi rolami po połowie, współistnieją na scenie na równych prawach, płynnie uzupełniają swoje postacie.

Scenografia cała w bieli, wijące pnącza układaj ą się w kształt fasady dworku lub tajemniczego lasu, stroje i biedermeierowskie meble nie pozostawiają wątpliwości, żejesteśmy na przełomie XIX i XX wieku. W tym otoczeniu atak na zaściankowość ma większą moc. Reżyser i scenograf nie wchodzą w dyskusję z tekstem Różewicza, żadnego uwspółcześniania czy uniwersalizacji. Po co na siłę odświeżać coś, co jest tak uderzająco aktualne?

"Zróbcie dobre przedstawienie, ładnie mi to zagrajcie" - miała poprosić żona Tadeusza Różewicza, udzielając zgody na to, by teatr Maska zrealizował spektakl "Białe małżeństwo".

Szanowna Pani, zadanie zostało wykonane na medal!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji