Fredro wiecznie żywy
NALEŻY nam się wszystkim godziwa, dobra komedia - można by rzec u progu nowego teatralnego sezonu. Bo chociaż wokół nas wiele rzeczy jest do śmiechu, ale ten śmiech bywa gorzki na ogół albo histeryczny, albo rozpaczliwy jak krzyk. A Fredro, mimo lat upływu, śmieszy łagodnie. Łagodnie nie znaczy głupio. Znaczy natomiast, że możemy się na jego sztukach śmiać bezpiecznie. Bo nie grozi nam popadniecie ze śmiechu wprost w ponurą chandrę. Owszem, "Zemsta" (arcykomedia Fredrowska szykowana już przez Teatr Polski na przyszłoroczną część sezonu) to również satyra na nasze narodowe wady i przywary. Ale większość komedii Fredry służy głównie zabawie. Inteligentnej, nie wyzbytej ironicznego rysu, czasami złośliwej w swych obserwacjach psychologicznych, ale przecież zabawie...
Dobrze więc - tak dla nas wszystkich, teatralnej publiczności, ale i dla samego teatru, jak sądzę - iż ujrzymy na inaugurację we Współczesnym "Damy i huzary". Publiczności taka porcja rozrywki przyda się na pewno, choćby z powyżej podanych względów, no a teatrowi na Wałach Chrobrego - a nie jest to z mej strony żaden, Boże uchowaj, przytyk! - też z pewnością nie zaszkodzi próba klasyki komediowej w najlepszym wydaniu. Zwłaszcza że wiele ambitnych propozycji repertuarowych tej sceny - spektakli ostrych i mrocznych - wymaga, choćby dla równowagi i profesjonalnego treningu, "przewietrzenia" zespołu innego typu przedsięwzięciem.
Efekty takich prób bywają udane, że wspomnę "Świętoszka" w reżyserii Bubienia, tak dobrze wkomponowanego w repertuar Teatru Współczesnego dwa sezony wstecz. "Damy i huzary" są komedią o wiele lżejszą, bliską farsy, dającą jednak okazję do świetnej zabawy w teatr. A już zwłaszcza gdy włoży się w ową zabawę dużo wysiłku serio. Bo Fredrę, wbrew pozorom, grać niełatwo. To nie samograj dla każdego. Jego sztuki wymagają naprawdę klasy artystycznej i samoświadomości realizatorów. Błazenada źle się w nich sprawdza. Potrzebny jest smak, wyczucie konwencji, epoki i stylu. Sądząc wszak po zespole realizatorów tej premiery, można mieć nadzieję, że otrzymamy tym razem przedstawienie warte, by się na nim śmiać z całą przyjemnością.
Reżyserem spektaklu jest Ryszard Major, scenografię stworzył Jan Banucha, muzykę - Janusz Stalmierski. Na scenie sprawdzą się w komediowych rolach m.in. Tadeusz Zapaśnik (rolę Majora grać z nim będzie na zmianę Adam Zych), Nina Grudnik (Pani Orgonowa), Jacek Polaczek (Rotmistrz), Grażyna Madej (Panna Aniela), Mateusz Bejger (Edmund) i inni.