Warunkiem były dobre warunki
Dwadzieścia kilka kobiet próbowało zagrać w "Damach i huzarach" u boku Barbary Wrzesińskiej i Janusza Zakrzeńskiego. Wśród nich dziennikarka "Gazety". Niestety, poszukiwano osób z tzw. "warunkami".
Warszawski reżyser Witold Skaruch, przygotowujący w częstochowskim teatrze "Damy i huzary" Aleksandra Fredry, poszukiwał kobiety do roli w epizodzie. Warunek był jeden - powinna to być osoba dorosła, która przekroczyła granicę wieku gimnazjalnego. Ogłoszenie tej treści pojawiło się kilkakrotnie w lokalnej prasie.
W poniedziałek w sali prób teatru zjawiły się chętne do zagrania tej roli. Dwadzieścia kilka kobiet w różnym wieku. Wśród nich ja, dziennikarka "Gazety". Chciałam sprawdzić, jak przebiegają takie przesłuchania. Statystyczna była ubraną na czarno brunetką.
Reżyser Witold Skaruch i scenograf przedstawienia Dorota Kortfel już w pierwszych minutach spotkania sformułowali warunki, o których nie było wcześniej mowy. Jak przyznał reżyser - krótko omawiając właściwy epizod - ma to być: "zdrowa, wiejska dziewucha, jak rzepa. Taka, za którą huzarzy uganiają się po wsi".
Dorota Kortfel dodała, że musi to być dziewczyna, "która ma czym oddychać".
- I taka, która nie boi się dotknięcia - powiedział reżyser, tłumacząc to sceną, w której, "jurni młodzieńcy podszczypują dziewczynę".
- No, oczywiście będziemy to markować, ale do jakiegoś zetknięcia może dojść - dodał za chwilę, widząc nasze trochę niewyraźne miny.
Obserwując taksujące nas spojrzenia reżysera i scenografa czułyśmy się trochę jak wystawione na sprzedaż. Witold Skaruch w pewnym momencie tłumaczył nawet:
- Wiem, że to wygląda jak targ niewolnic, ale zrozumcie, że jest to rola wymagająca określonych fizycznych predyspozycji.
Widocznie niektóre z nas je miały, bo kilka dziewcząt scenograf poprosił o przedstawienie się.
- Mam na imię Paulina i uczę się w liceum - mówiła brunetka z krótką fryzurką i aparatem ortodontycznym na zębach. - Bardzo bym chciała zagrać, to moje marzenie.
Wysoka postawna dziewczyna z rudymi włosami przyznała, że dwa razy występowała w cyrku. A brunetka w granatowej sukience mówiła, że już kilkakrotnie grała w częstochowskim teatrze role epizodyczne.
Reżyser pytał kandydatki o to, czy umieją tańczyć i śpiewać. - To po to, że być może w finale wszyscy zatańczą razem mazura - tłumaczył.
Dlatego z dużym zainteresowaniem przyjął słowa długowłosej brunetki, która twierdziła, że wcześniej tańczyła w zespole regionalnym. Padały też pytania o zawód. Związane były z konieczną - jak podkreślał obecny na spotkaniu Robert Dorosławski, dyrektor literacki częstochowskiego teatru - dyspozycyjnością kandydatki.
Jedna z nielicznych na sali blondynek przyznała, że w takim gronie młodych dziewczyn czuje się dosyć poważnie. Jak się okazało, była pracownikiem naukowym Politechniki Częstochowskiej.
Niestety mnie nikt o nic nie pytał. Po kilkunastu minutach rozmowy reżyser, scenograf i dyrektor literacki teatru udali się na naradę. Ostatecznie do następnego etapu przeszła Justyna, Joanna, Mariola, Paulina i Sylwia. Spośród nich zostaną wybrane dwie, może trzy dziewczyny. Ale już po próbach ruchowych, które zaczną się w maju. Tym, które odpadły, Witold Skaruch powiedział na pożegnanie:
- Niestety mają panie zbyt subtelną urodę. Proponuję spróbować sił w innej sztuce, w rolach pokojówek?