Artykuły

Trucizna nie tylko w kawie

WSPÓŁCZESNA rodzina inteligencka. Tatuś-dyrektor żyje tylko marzeniem o wygraniu miliona w Totka. Od czasu do czasu miewa halucynacje. Słyszy bowiem głos Pana Boga,dyktujący mu liczby,na które padnie wygrana. Poza tym Tatuś-Horacy stara się za wszelką cenę utrzymać swój domowy autorytet,który jest jednak od wielu lat poważnie nadwątlony. Mamusia -nauczycielka jest stworzeniem spokojnym i cierpliwym. Kocha od trzydziestu lat swego męża,bo cóż innego jej pozostaje. Córeczka jest studentką Akademii Sztuk Plastycznych i klasycznym rudym kociakiem. Jest znudzona wszystkim i wszystkimi. Nie rozumie rodziców,czeka na jakieś urozmaicenie. Jej adorator,red. Lucjan,naprzód nie chce się z nią ożenić,później bardzo chce,ale ona znów nie chce... Pewnego wieczoru przychodzi wreszcie jakieś urozmaicenie. Do domu dostaje się ścigany przez milicją Robert-chuligan. Mówi współczesną gwara,warszawskiej ulicy,pociąga zdrowo z kieliszka,jest mieszaniną cwaniaka i marzyciela. Alicja, córka-kociak,postanawia zająć się Robertem. Tak,jak mityczny Pigmalion stworzył posąg,który następnie ożył,tak Alicja chce z Roberta,stworzyć pigmalionową Galateę. Tatuś-Horacy, po krótkim oporze,daje oczywiście,za wygraną,a nawet wypróżnia "od ręki" spory gąsiorek z Robertem.

Drugi akt wprowadza nas w zupełnie inny świat. Następują przedziwne komplikacje erotyczne. Okazuje się,iż ojcem pomocnicy domowej - Hanki jest Horacy. Okazuje się również, iż jest on ojcem Roberta. Natomiast nie jest ojcem Alicji. Albowiem ojcem Alicji jest red. Lucjan. On też jest ojcem dziecka,które ma urodzić Alicja... Do całego galimatiasu dochodzi więc jeszcze,kazirodztwo. A Robert? Eksperyment Alicji udał się doskonale. Robert skończył szkołę, zerwał z chuligańskim środowiskiem,mówi piękną, poprawną polszczyzną. I jest nieszczęśliwy. Drogę powrotu ma już zamkniętą,a nie widzi żadnych perspektyw. Kocha Alicję,ale i tutaj zagmatwana sytuacja rodzinna staje na przeszkodzie jego planom. W rezultacie każdy z obecnych sypie ukradkiem trucizną do kawy,przy czym stara się otruć osobę,której najbardziej nienawidzi. I na tym kończy się ta osobliwa sztuka. Nazwana przez autora tragedią buffo z trucizną w kawie. Czy "Uczta morderców" Andrzeja Wydrzyńskiego będzie miała powodzenie? Przypuszczam,że tak. Jest w niej sporo dowcipu i to dowcipu "chwytliwego". Np.scena,kiedy Robert przemawia językiem,zupełnie niezrozumiałym dla rodziców,a Alicja tłumaczy jego słowa,wywołuje salwy śmiechu na widowni. Autor zanurzył nas wprawdzie po szyją w bagnie moralnym,ale nikt tego nie bierze na serio. Problem: rodzice-dzieci nie jest również żadnym problemem,choćby z tego powodu,iż nie znajduje żadnego rozwiązania. W końcu nie wiadomo,po czyjej stronie jest racja. Tak więc mamy w "Uczcie" kilka dobrych dowcipów,kilka zabawnych sytuacji - i to wszystko. O ile pierwszy akt jest groteską,o tyle drugi jest już makabrą. I to przejście działa trochę szokująco.

"Uczta morderców" otrzymała natomiast doskonalą oprawę. Reżyser sztuki - Wanda Laskowska - stworzyła znakomity klimat. Również scenografia Zofii Pietrusińskiej podkreśla atmosferę tego,trochę makabrycznego domu inteligenckiego. Aktorzy spisali się bez zarzutu. Barbara Krafftówna(Hanka)i Czesław Kalinowski(Horacy)byli doskonali. Pierwsza jako pomoc domowa,poszukująca ojca dla swego drugiego dziecka (bo jedno źle się chowa),drugi - jako niefortunny amant,który miał tylko trzy kobiety w życiu i z każdą dziecko...Bardzo dobrze wypadła też para młodych debiutująca na scenie Elżbieta Czyżewska i Wojciech Pokora (Alicja i Robert). Podobali się również Wanda Łuczycka w roli matki Kornelii i Jerzy Magórski jako red. Lucjan.

Mimo te wszystkie,dosyć rozliczne zastrzeżenia,jestem przekonany,że Teatr Dramatyczny będzie miał przez długi okres komplety.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji