Hala i Wala Show
Dwie samotne, ciągle upokarzane przez los kobiety marzą w sylwestrową noc o innym, lepszym życiu: o wielkich rolach w teatrze, o ukochanym mężczyźnie przy boku... Sylwester jednak się kończy, a nocne marzenia pozostają marzeniami.
Częstochowski teatr przygotował w nowym sezonie inscenizację "Łotrzyc" Agnieszki Osieckiej. Reżyserii podjęła się Barbara Katarzyna Radecka, która ma już za sobą dwie - w Olsztynie i Tarnowie - realizacje tej sztuki.
Tytułowymi łotrzycami są dwie estradowe piosenkarki. Halina Milska (Czesława Monczka) pracowała kiedyś w teatrze. Niestety, choć marzyła się jej szekspirowska Ofelia poza statystowanie nie wyszła. Zbuntowana trafiła na estradę. I tak już zostało na długie lata. Szczęścia nie przysparza jej związek z nierozwiedzionym mężczyzną, który tylko w jej opowiadaniach jest czuty, delikatny i opiekuńczy.
Podobnie nie układa się życie jej estradowej koleżanki Walerii Ciągiewicz (Beata Przewłocka).
W repertuarze ma dziwne piosenki o saperze i przedwojennym Japończyku, a narzeczonych zmienia co kilka tygodni.
Halina i Waleria jako "Duet Hala i Wala" występują w sylwestrową noc w zapadłej, prowincjonalnej dziurze. Po chałturze w knajpie resztę sylwestra muszą spędzić w zagraconym, zimnym pokoju (wychodząca poza ramy sceny ciekawa scenografia Doroty Banasik-Bielskiej). Żadnej z nich nie chce się spać. Zaczynają się babskie opowieści, żale, wspomnienia...
Sylwestrowa noc kończy się protestem. Pobudzone alkoholem wypowiadają posłuszeństwo Kozikowi - swojemu menedżerowi (Jerzy Przewłocki). Jednak na krótko, tylko na tę jedną noc...
Sztuka Osieckiej utkana jest z ludzkich przeżyć i emocji. To coś więcej niż zwykła komedia. Większość śmieszących widza zachowań bohaterek to maska skrywająca rozpaczliwą samotność i pragnienie szczęścia. Dlatego Halina i Waleria to popisowe role dla aktorek, które muszą przekonać widza o niejednoznaczności tych postaci. Czesławie Monczce i Beacie Przewłockiej to się udało. Połączyły dynamikę i komizm z prostotą, łagodnością i dobrocią. Tym samym udała się w tej inscenizacji rzecz najważniejsza - wyważone zostały proporcje między komedią, niekiedy wręcz farsą a czającym się w jej zakamarkach smutkiem.
Jedynym poważniejszym zastrzeżeniem, które można mieć do tego przedstawienia, to miejscami zbyt wolne tempo. Nieco przyspieszenia akcji odebrane byłoby przez widzów z wdzięcznością.
"Łotrzyce" to z jednej strony sztuka z gatunku lekkich i przyjemnych. Urody przedstawieniu dodają piosenki Wiktora Osieckiego i Jerzego Lichacza. Czesława Monczka i Beata Przewłocka, obie obdarzone dobrymi głosami, świetnie je zaśpiewały i zagrały. Z drugiej jednak strony - to rzecz czerpiąca garściami z "prawdziwego" życia, prowokująca do myślenia. Spektakl łączy więc zabawę z odrobiną refleksji - jednym słowem rzecz warta polecenia na długie jesienne wieczory.