Artykuły

Dulszczyzna odrobinę unowoczesniona.

Podobnie jak liczni nasi i nie tylko nasi dramaturgowie współcześni,Andrzej Wydrzyński,autor sztuki "Uczta morderców",którą Teatr Dramatyczny wypełnia pustkę kanikularną,tkwi głęboko w teatrze mieszczańskim i drobnomieszczańskim. Mając jednak ambicje współczesne,Wydrzyński zdaje sobie sprawę,że nie można w nieskończoność powtarzać pacierza teatralnego za Zapolską, Perzyńskim czy Kisielewskim. Rezultat jest taki,że postacie i sytuacje z teatru mieszczańskiego,który przede wszystkim zajmuje się grzechem cudzołóstwa,ukazywane są w pewnej deformacji i w spięciach wręcz paradoksalnych. Mimo tych prób,zezujących w stronę Ionesco i Becketta,mamy jednak niezależnie od różnych wyskoków i udziwnień do czynienia ze starą realistyczną komedia,której rodowodu nie potrafią ukryć żadne tak zwane nowoczesne hocki-klocki. Gdyby Wydrzyński nie miał nerwu scenicznego i nie był wyposażony w jędrny humor,ta transplantacja ludzi i sytuacji sprzed lat pięćdziesięciu,ta przyprawa pseudofilozoficzna i pseudo nowoczesna byłaby wręcz nieznośna. Zręczność autora sprawia, że ta jego dulszczyzna,zezująca i w stronę Szekspira i w stronę Shawa,potrafi nawet chwilami bawić. Jeżeli chodzi o zabawę,to najbardziej udał się Wydrzyńskiemu niewydarzony pan domu,który marzy o wielkiej wygranej w Toto-Lotka i prowadzi na ten temat groteskowe dialogi z Panem Bogiem. Niezawodnym chwytem jest również pokazanie dzikusa i nieokrzesańca z tak zwanych dołów społecznych,dla którego nauczenie się tak zwanych dobrych manier oraz poprawnego języka staje się źródłem poważnych kłopotów. Sztuka,na ogół podobająca się publiczności,choć trwa niewiele ponad dwie godziny,grzeszy zbytnim gadulstwem. Ma się chwilami wrażenie,że autor jak gdyby znajdował satysfakcję w wyjaskrawianiu i przeciąganiu pewnych,chwytów i dobrych w zasadzie pomysłów. "Uczta morderców", rozgrywająca się wśród bardzo niegustownych wnętrz, przypominających raczej maneż konny,niż mieszkanie nie najwyższego urzędnika,pieczołowicie i lekko wyreżyserowana przez Wandę Laskowską znalazła znakomitych wykonawców. Wręcz kapitalny jest w roli ojca, męża i, pożal się Boże,kochanka Czesław Kalinowski. Każda rola Wiesława Golasa to rozkosz dla oczu i uszu. Jego przemiana z knajaka posługującego się mową,wobec której Wiech to frajer lśni całą gamą kolorów i jest wręcz urzekająca. Pięknie,miło prosto i ciepło zarysowała postać matki i żony,zagubionej i starającej się wszystko zrozumieć Wanda Łuczycka. Barbara Krafftówna znowu spróbowała swych sił w roli komicznej. Próba wypadła przepysznie. Jej niewydarzona służąca-dzieciomanka pozbawiona jest łatwej w tej roli przesady i błazenady,rozbraja prawdziwym humorem i wielką subtelnością. Nowoczesną dziewczynę usychającą z nudów,szukającą zapomnienia nie tylko w miłostkach, ale i w sztuce plastycznej gra Elżbieta Czyżewska wyposażona w bardzo piękne warunki zewnętrzne. Jeżeli nie ulegnie zmanierowaniu,a tendencje w tym kierunku są wyraźne,będzie to dla młodego narybku dramatycznego zdobycz niemała. Tak zwanego amanta gra z umiarem i dystansem Jerzy Magórski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji