Artykuły

Wybitna rola w filmie Sasnali, a teraz "Wojna i pokój"

Jedna z najbardziej wyrazistych aktorek młodego pokolenia. Zobaczymy ją w nowym filmie "Huba" Wilhelma i Anki Sasnali. Zagra w "Wojnie i pokoju" w Teatrze Powszechnym. JOANNA DROZDA po dwóch sezonach spędzonych na scenie Teatru Polskiego w Bydgoszczy wraca do Warszawy.

Rozpoczęła próby w Teatrze Powszechnym, zagra w "Wojnie i pokoju" w reżyserii Marcina Libera. O tym, jaką ma siłę aktorską, można przekonać się, oglądając jej najnowszą, bardzo trudną rolę filmową. "Huba" Wilhelma i Anki Sasnali wchodzi na ekrany kin w przyszłym tygodniu. W sobotę o godz. 20 w kinie Wisła odbędzie się pokaz przedpremierowy filmu.

***

Rozmowa z Joanną Drozdą, aktorką:

Dorota Wyżyńska: Właśnie wróciłaś z festiwalu Ars Independent w Katowicach z nagrodą dla "Huby".

Joanna Drozda: To ważna nagroda kina niezależnego, film "Huba" był jedynym polskim tytułem w konkursie, mieliśmy konkurencję międzynarodową. Ogromna satysfakcja, bo przewodniczący jury Bruce laBruce entuzjastycznie wyrażał się o tym, co zrobiliśmy. Poczucie zwycięstwa tym większe, że ten film, osadzony w Polsce, rozgrywający się w Mościcach, dzielnicy Tarnowa, okazał się historią uniwersalną, wykraczającą poza polską rzeczywistość.

Ktoś napisał, że "Huba" to opowieść o świętej rodzinie a rebours.

- Anka i Wilhelm też w ten sposób mówili o relacji między bohaterami, to był punkt wyjścia do naszych rozmów. Możliwość zmierzenia się z mitem rodziny doskonałej, a jednocześnie właśnie nie świętej, nie błogosławionej. Relacje między postaciami nie są dopowiedziane, nie wiemy, co łączy kobietę i starszego, schorowanego mężczyznę, z którym mieszka. Czy to jej ojciec, czy wynajmuje u niego pokój? W filmie nie pada zbyt wiele słów. Mnóstwo tu niedopowiedzeń. I o to właśnie chodzi, żeby nie nazywać.

Kiedy Anka i Wilhelm zaproponowali mi rolę w "Hubie", byłam w czwartym miesiącu ciąży. Stwierdzili, że to fantastycznie, bo będę mogła popracować na "żywym organizmie", robić notatki. Umówiliśmy się też wstępnie, że na plan przyjadę z własnym dzieckiem.

Miałaś grać ze swoim synem?

- Zabrałam go na zdjęcia próbne, ale to było straszne doświadczenie. Bo jak zagrać wobec własnego dziecka, że się go nie rozumie, że się go nie chce? Na szczęście mój syn okazał się za uroczy do tej roli, za bardzo wdzięczył się do kamery, był już za duży, miał pół roku. Znaleźli do filmu młodsze dziecko, a ja odetchnęłam.

Wiem, że był jeszcze inny problem. Po ciąży szybko schudłaś, na potrzeby filmu musiałaś znów przytyć.

- Wilhelm zapytał, czy nie mogłabym przytyć do roli około 10-12 kg, tłumacząc, że inaczej, bez względu na to, co z siebie dam, ile wysiłku włożę i pracy, będę niewiarygodna.

I co odpowiedziałaś?

- Lubię eksperymenty, a jako aktorka teatralna jestem oswojona z tym, że wchodzi się głęboko w projekt, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Była szybka narada w domu, stwierdziliśmy z mężem, że to wspaniały pomysł. Bo czy znajdę kiedykolwiek lepszy pretekst, by pozwolić sobie na obżarstwo i tycie? Przytyłam sporo, zmieniła się mechanika mojego ciała, miało to wpływ też na moje samopoczucie. Na pewno pomogło w pracy.

A te zapiski młodej matki? Co cię interesowało, co notowałaś?

- Koncentrowałam się na tym, czego nie rozumiem: pierwotnych, niemalże zwierzęcych zachowaniach, które się w nas nagle ujawniają. Pisałam o nocach, kiedy chodzi się po omacku: jesteś w stanie cztery razy w nocy wstać, przejść do drugiego pokoju, nakarmić dziecko i wrócić, nie otwierając nawet oczu.

Anka i Wilhelm Sasnalowie znaleźli cię w teatrze?

- Tak. Co prawda - jak sami mówią - nie przepadają za teatrem, ale wybierają do filmów aktorów teatralnych.

To teatralne doświadczenie pomagało na planie? W filmie jest wiele scen intymnych, kamera jest blisko ciała. Czuło się oko malarza Sasnala?

- Oczywiście. Nie jest to tylko oko operatora, reżysera, ale też malarza, który na szczęście postanowił wprawić swoje obrazy w ruch.

Kręciliście ten film w Tarnowie, w mieszkaniu, w którym wychował się Wilhelm Sasnal.

- W trakcie trwania zdjęć byliśmy tak skupieni, że w ogóle o tym nie myśleliśmy. Dopiero na imprezie pożegnalnej zaczęliśmy rozmawiać o tym, że to było mieszkanie Wilhelma, że tu się wychował, a potem zamieszkał z Anką, jak przyszło na świat ich dziecko, że w fabryce obok pracował jego dziadek... Ten film jest bardzo zakorzeniony w biografii Wilhelma, a jednocześnie całkowicie wykreowany. Na festiwalu w Berlinie ktoś stwierdził, że pomyliliśmy sekcję, bo powinniśmy zgłosić "Hubę" do dokumentu. To był dla nas największy komplement.

Po studiach w krakowskiej PWST grałaś w Starym Teatrze w Krakowie i w Dramatycznym w Warszawie. A potem nagle się spakowałaś i wyjechałaś do Bydgoszczy.

- Wyjazd do Bydgoszczy był mi bardzo potrzebny. W tamtejszym Teatrze Polskim prowadzonym przez Pawła Łysaka, wspaniałego dyrektora, spędziłam dwa sezony, które były dla mnie bardzo rozwojowe, choć dla matki niespełna rocznego dziecka szalone i trudne. Dobrze jest być tam, gdzie się ciekawie dzieje, a o teatrze w Bydgoszczy mówiło się wtedy, że to najlepsza scena w kraju. Teraz w Warszawie znów zaczyna się dziać. Powstają nowe adresy. Agnieszka Glińska ożywiła Teatr Studio, Paweł Łysak przejął Teatr Powszechny. Już wracam do Warszawy, rozpakowałam walizkę.

W Bydgoszczy zagrałaś m.in. Rachelę z "Wesela" w reżyserii Marcina Libera. Kiedy spektakl był grany na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych, największy bukiet kwiatów do teatru wniósł twój tata. Wspiera cię, komentuje twoje aktorskie sukcesy?

- Mój tata [Tadeusz Drozda - przyp. red.] jest absolutnym fanem tego, co robię, choć niekoniecznie jest fanem tego typu teatru, który uprawiam. To jest człowiek słowa, estrady. Zapraszam go na spektakle, ale raczej te krótsze (śmiech ). Oprócz wielu słów uznania, które dla mnie zawsze znajduje, potrafi też zażartować, np. że gdyby to on stanął na te dwie godziny przed publicznością, to widzowie by się jednak lepiej bawili. Ale zdarzają się też takie chwile jak po premierze "Madame Bovary" w Teatrze Dramatycznym, kiedy tata podszedł do mnie zalany łzami: "Nie wiedziałem, że coś takiego można robić na scenie, przepraszam za wszystko". I nagle okazuje się, że nawet ten teatr ambitny, trudny, potrafi dotrzeć do kogoś, kto zupełnie się tego nie spodziewał.

W Teatrze Powszechnym rozpoczęłaś próby "Wojny i pokoju" w reżyserii Marcina Libera w adaptacji Pawła Sztarbowskiego. Premiera w grudniu. Spektakl powstaje w ramach projektu "O co się zabijać? Wojna. Pokój. Ukraina".

- To druga premiera w Powszechnym pod nową dyrekcją Pawła Łysaka i Pawła Sztarbowskiego. Jesteśmy po trzech tygodniach prób. Marcina Libera interesuje teatr zaangażowany. To będzie Tołstoj, będą kostiumy, ale spojrzymy na to z dzisiejszej perspektywy. Powieść będzie punktem wyjścia do opowieści o okrucieństwie wojny, rosyjskich zapędach imperialistycznych, materiałem do debaty o naszych wyobrażeniach o Rosji. Arystokracja siedzi przy stole i rozmawia o wojnie. A co się stanie, kiedy ta wojna wedrze się nam do domów?

W Teatrze IMKA rozpoczynasz niedługo próby "Hamleta"! Będziesz reżyserować?

- Marzyłam o tym od dawna, ale odstraszało mnie to, że będę wtedy kobietą reżyserką. Jako kobieta wiem, że z reżyserkami jest jakoś inaczej (śmiech ). Byłam już kilkakrotnie asystentką reżysera. Zaraz po szkole z Martą Ojrzyńską zrobiłyśmy spektakl "Brzeg-Opole". A pomysł na "Hamleta" pojawił się już dość dawno. Sama nigdy nie grałam w Szekspirze. Zrobiłam adaptację, premiera zaplanowana jest na 10 kwietnia.

A Hamleta zagra twój mąż Piotr Polak, aktor Nowego Teatru. Będziesz więc nie tylko kobietą reżyserką, ale też żoną reżyserką?

- Z Piotrkiem znamy się ze studiów, byliśmy razem na roku, graliśmy ze sobą, oglądamy wszystkie swoje spektakle, nasza relacja w pracy jest bardzo koleżeńska. Długo mu nie sprzedawałam tego pomysłu. Adaptację robiłam po cichu, dałam mu do przeczytania już w całości, gotową. I dopiero kiedy zobaczyłam, że mu się podoba, zaproponowałam rolę.

To będzie "Hamlet" o aktorach, o tym, jak sztuka i kultura wchodzi w konflikt z władzą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji