Artykuły

Transmisji spektaklu w kinie mówię "nie"

Nie jestem zainteresowany ani wyjątkową transmisją kinową spektaklu z The Young Vic, ani żadną inną. Daliśmy sobie wmówić, że galerie nie służą prezentacji dzieł sztuki, lecz - sprzedaży gaci i szmat. Teraz pojawia się krok następny w optymalizacji kosztów: przeistoczenie spektaklu teatralnego w transmisję w wielosalowej kinowej budzie. I to mnie już przestaje interesować - pisze w swoim cotygodniowym felietonie w Gazecie Wyborczej Maciej Nowak.

Lubię, gdy na początku "Makbeta" wiedźmy warzą człowieczy los: "Ani wieczór, ani rano / Sen nie zamknie jego powiek; Jak wyklęty będzie człowiek. Miesiące, tygodnie, dnie, / Niech więdnie, marnieje, schnie''. Równie ciekawie jest, gdy Ariel na polecenie Prospera rozpętuje piekielną burzę: "Na okręt królewski (...) Ciskałem płomień; czasem się rozpadłem / Na wiele drobnych i chwiejnych płomyków, / Na żaglach, masztach gorzałem złowieszczo''. Z satysfakcją oglądam w "Tytusie Andronikusie", gdy synowie królowej Gotów w ramach zemsty na cesarzu mordują jego jedyną córkę, słodką Lawinię. Gwałcą, obcinają ręce i język. Dobra jest też finałowa uczta w "Tytusie", na którą podaje się pasztety z dzieci. W uruchamianiu złych mocy dobrzy byli starożytni. Taka na przykład Medea, która w ramach odwetu na niewiernym mężu morduje własne dzieci? Albo rozpacz Edypa, gdy niepomny przestróg i przepowiedni dowiaduje się, że poślubił własną matkę? A Erynie, zwane przewrotnie Łaskawymi, które nigdy nie ustają w ściganiu i udręce?

Również współczesna kultura nie szczędzi tego typu motywów. Często myślę o scenie, gdy dr Lecter wycina i podsmaża kawałki mózgu, by nakarmić nimi jego właściciela. Albo niezastąpiony Tarantino. Już nie wiem, które okrucieństwa wolę: te z "Kill Billa" czy z "Death Proof"? Fajna jest też islandzka wiedźma z "Tęczowej trybuny" Pawła Demirskiego, która rzuca klątwy na panów i panie z zarządów, banków i ministerstw odpowiedzialnych za syf ostatniego ćwierćwiecza: ",Życzę wam śmierci / i złej nocy / i złego z całej mocy, jaką mam''. Na podorędziu czekają jeszcze rodzime szeptuchy oraz determinacja i wściekłość Katarzyny Bratkowskiej, Moniki Strzępki i Joanny Szczepkowskiej.

Nie jestem zainteresowany zaproszeniem

I tego wszystkiego właśnie życzę nadawcom mejla, jaki znalazłem w skrytce: "Szanowny Panie, pozwalam () zwrócić Pana uwagę na wyjątkowe wydarzenie, jakim jest transmisja kinowa spektaklu 'Tramwaj zwany pożądaniem' Tennessee Williamsa z The Young Vic z National Theatre w Londynie. Jeśli zechciałby Pan obejrzeć to przedstawienie, pozostawimy do Pana dyspozycji zaproszenie na transmisję 16 października o godz. 19 w Multikinie Ursynów. Spektakl w reż. Benedicta Andrewsa z Gillian Anderson w roli Blanche, Benem Fosterem w roli Stanleya i Vanessą Kirby w roli Stelli, został uznany przez zachodnich krytyków teatralnych za wyjątkowe i warte szczególnej uwagi odczytanie sztuki Williamsa () Proszę o informację zwrotną, czy jest Pan zainteresowany transmisją 16 października''.

Ujęty za serce wykwintnym tonem korespondencji spieszę z szanowną odpowiedzią: nie jestem zainteresowany. Tak, nie jestem zainteresowany ani wyjątkową transmisją kinową spektaklu z The Young Vic, ani żadną inną. Daliśmy sobie wmówić, że galerie nie służą prezentacji dzieł sztuki, lecz - sprzedaży gaci i szmat. Kina zamieniliśmy na blaszaki wypełnione smrodem popcornu. Przystaliśmy, że książki sprzedaje się w supermarketach, wysypywane do pojemników niczym buraki i cebule. Oddaliśmy gazety reklamodawcom i mediaplanerom, a telewizje - w ręce właścicieli sprawdzonych formatów. Przyjęliśmy dyktat praw autorskich, które są wyrazem korporacyjnej chciwości. Zgodziliśmy się na wiele rozwiązań, których jedynym celem jest nabijanie kabzy facetom, z którymi nie chciałbym razem nawet oddawać moczu w tym samym śmierdzącym pisuarze. Teraz pojawia się krok następny w optymalizacji kosztów i uelastycznianiu warunków prezentacji: przeistoczenie spektaklu teatralnego w transmisję w wielosalowej kinowej budzie. I to mnie już przestaje interesować. Przestaje bawić i zobowiązywać do przestrzegania zasad grzeczności. No fucking way! No pasaran! I jeszcze stalinowskie: Niet!

Oby was kac męczył do otrzeźwienia

Ryk wściekłości kieruję nie tylko do agencji eventowej, która podjęła się organizacji transmisji na Ursynowie, ale również do dyrekcji National Theatre w Londynie. A cóż to za neokolonialne, imperialne gesty!? Co to za demolowanie lokalnego rynku teatralnego za pośrednictwem kinowych transmisji?! Przyjedźcie z gościnnymi występami, zmierzcie się z polskimi interpretacjami Williamsa, a nie epatujcie filmowymi buziami aktorów, pokazywanymi w osiedlowym kinie w aurze wielkiego wydarzenia teatralnego.

A do fatalnych spraw i życzeń opisywanych na początku, dokładam jeszcze bolesnego kaca po mieszaniu rozmaitych typów alkoholu. Oby was męczył aż do otrzeźwienia.

Cytaty z Szekspira w tłumaczeniu Leona Ulricha.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji