Artykuły

Pokochać swój powiat

- We "Wschodach i zachodach miasta" przyglądamy się miastu poprzez dzieje miejscowego teatru. Upadały ideologie, zmieniały się reżimy, a teatr znajdujący się na rynku trwa od ponad 160 lat - mówi reżyser JACEK GŁOMB przed niedzielną (4 grudnia) telewizyjną premierą legnickiego spektaklu.

Rozmowa z Jackiem Głombem, reżyserem spektaklu "Wschody i zachody miasta" [na zdjęciu] teatru z Legnicy. Przedstawienie pokaże telewizyjna Dwójka w niedzielę o godz. 22.45.

Czy ten spektakl powstał na fali powodzenia "Ballady o Zakaczawiu"?

- Chociaż oba mówią o dziejach Legnicy, są zupełnie inne. "Ballada o Zakaczawiu" była opowieścią z perspektywy biednej, zaniedbanej, cieszącej się złą sławą dzielnicy. We "Wschodach i zachodach miasta" przyglądamy się miastu poprzez dzieje miejscowego teatru. Upadały ideologie, zmieniały się reżimy, a teatr znajdujący się na rynku trwa od ponad 160 lat. Gospodarzami byli tu Niemcy, potem przez 20 lat Rosjanie, teraz - my. Swój amatorski teatr mieli także Żydzi. W żadnym mieście w Polsce nie ma takiego zamieszania narodowego jak w Legnicy. Jest o czym opowiadać.

W "Balladzie o Zakaczawiu" prototypami bohaterów były postaci istniejące naprawdę. Jak jest tym razem?

- Podobnie. Robert Urbański, pisząc scenariusz, zagłębiał się w rozmaite dokumenty, rozmawiał z miejscowymi. Prawdziwa jest historia polskiej robotnicy przymusowej, pani Heleny Wolskiej (w spektaklu - Zofii Krupskiej), która do dziś mieszka w Legnicy, bywa w naszym teatrze i jest z nami zaprzyjaźniona. Dyrektor wyrzucony za antyhitlerowski dowcip także naprawdę istniał. Prawdziwy jest też romans niemieckiej aktorki z rosyjskim generałem - wówczas dyrektorem teatru. Ta historia powstała na motywach romansu marszałka Rokossowskiego. Niektórzy historycy do dziś twierdzą, że Legnica była dla niego ważnym miejscem, nie tyle ze względów strategicznych, ile uczuciowych...

Jak spektakl odebrali mieszkańcy Legnicy?

- Bardzo dobrze, bo była to dla nich sentymentalna wycieczka w przeszłość ich miasta, rodzin. Był także znakomity odzew, kiedy zaprosiliśmy widzów na casting do telewizyjnej wersji spektaklu. Zgłosiło się blisko 200 osób. Kilkaset osób oglądało przedpremierowy pokaz "Wschodów i zachodów miasta" w naszym kinie. Cieszymy się przyjaźnią publiczności. Nie popisujemy się przed nią, nie przemawiamy do niej. Próbujemy poważnie rozmawiać. Dzięki temu mamy w widowni partnera.

Na czym polega siła spektakli legnickiego teatru?

- Wierzymy, że mówienie o świecie to przede wszystkim opowiadanie o tej najbliższej, znanej rzeczywistości. Najpierw trzeba pokochać powiat, w którym się żyje, a dopiero potem zajmować się Irakiem albo Ameryką. Autor scenariusza jest młodym, niespełna 30-letnim człowiekiem z Legnicy. I nie chce z niej uciekać - w przeciwieństwie do większości młodych z prowincjonalnych miasteczek. Kocha swoje miasto i wierzy w nie. Pewnie dlatego jego opowieść jest tak sugestywna.

Siłą naszego teatru jest zespół - aktorzy i wszyscy pracujący na rzecz każdego projektu. To porozumienie promieniuje też na innych. Jeśli się gra w dobrej drużynie, to ludzie chętnie do niej dołączają.

Nie obawia się pan, że zachęcony powodzeniem kolejnej sztuki o Legnicy, zacznie się w końcu powtarzać?

- Wierzę, że to nam nie grozi, bo każdy temat wymaga innej konwencji, estetyki. Legnica jest wyjątkowo zasobnym źródłem inspiracji. Wciąż myślę, na przykład, o realizacji przedstawienia związanego z akcją Wisła, bo przecież właśnie do Legnicy zostali przygnani Łemkowie i Ukraińcy. Trzeba o tym pamiętać. Ale jeszcze nie mam odpowiedniego scenariusza. Nie znalazłem go, bo temat wciąż jest drażliwy, a w związku z tym nieobecny w literaturze.

Czy pana teatr zmienił mieszkańców Legnicy?

- Mamy mnóstwo dowodów, że to, co robimy, jest dla ludzi ważne. To szczególnie istotne w takim mikrokosmosie jak nasza - niestety, głęboko prowincjonalna - Legnica. Po "Balladzie o Zakaczawiu" mieszkańcy zaczęli być dumni, że są stamtąd. Została im przywrócona godność. Rada Miasta uchwaliła program rewitalizacji Zakaczawia. Oczywiście nie spowoduje to, że wszystko się nagle diametralnie zmieni i wszyscy zamieszkają w pięknych odremontowanych mieszkaniach. Ale w sercach, duszach i umysłach powstaje nadzieja.

* * *

Jacek Głomb

Ma 41 lat. Absolwent Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego i reżyserii w PWST w Krakowie. Urodził się w Tarnowie, ale jego kariera zawodowa jest związana z Legnicą. Rozpoczynał jako kierownik artystyczny Teatru Dramatycznego im. Modrzejewskiej. Dwa lata później został jego szefem i jest nim do dzisiaj. Laureat Nagrody Teatru im. Konrada Swinarskiego za najlepszą reżyserię 2002 ("Ballada o Zakaczawiu"). Był także wielokrotnie wyróżniany za swój wkład w rozwój Legnicy, m.in. w 2003 roku otrzymał Dolnośląski Klucz Sukcesu dla "największej osobowości w promocji regionu". Nieustannie deklaruje: "Chcę opisywać miasto, w którym żyję".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji