Artykuły

Po premierze spektaklu "Morfina" wg prozy Twardocha

- Bardzo dobrze się bawiłem na tym spektaklu. Ja się niczego nie spodziewałem, nie miałem żadnych oczekiwań - powiedział zaraz po zakończeniu premiery autor książki Szczepan Twardoch. - To było wielkie wyzwanie logistyczne dla naszego teatru - stwierdził dyrektor Teatru Śląskiego Robert Talarczyk - pierwsze popremierowe wrażenia zanotowała Katarzyna Pachelska z Polski Dziennika Zachodniego.

- Bardzo mi się podobało - mówi na gorąco, zaraz po sobotniej (8 listopada) premierze sztuki "Morfina" Szczepan Twardoch [na zdjęciu], autor książki "Morfina", na podstawie której zrealizowano spektakl w reżyserii Eweliny Marciniak. - Na pewno celem spektaklu nie było zachowywanie ducha powieści. Ja się świetnie bawiłem, to dosyć zabawne było. Kawał fajnego teatru. Ja się niczego nie spodziewałem, nie miałem żadnych oczekiwań. Zupełnie się nie znam na teatrze, więc trudno żebym recenzował grę aktorów. Postać głównego bohatera bardzo fajna. Ta przestrzeń fajnie zagrała, surowość tego wzmaga teatralność - dodał Szczepan Twardoch.

Ta przestrzeń to Galeria Szyb Wilson, olbrzymia postindustrialna budowla w Katowicach-Janowie, ostatnio często wykorzystywana na różne imprezy. Jednak "Morfina" to pierwszy stały spektakl, który będzie wystawiany w Wilsonie. Wyprodukował go Teatr Śląski w Katowicach.

W książce "Morfina" głównym bohaterem jest Konstanty Willemann, urodzony w Katowicach, pół Polak, pół Niemiec, bawidamek, morfinista i utracjusz, który dzięki pieniądzom matki przed II wojną światową używa życia w Warszawie. W czasie wojny zaciąga się do pułku polskich ułanów, ale tam dba głównie o to, żeby się za bardzo nie pobrudzić. Gdy wraca do Warszawy, piękne życie się kończy, mimo że Konstanty próbuje zachować pozory dawnego życia. Wkrótce zostaje zwerbowany do polskiej organizacji podziemnej, dla której ma udawać Niemca. To udawanie zaczyna mu się coraz bardziej podobać...

O ile w książce Konstanty jest główną postacią, to w spektaklu ciężar narracji przeniesiono również na inne postaci, pojawiające się na scenie jak postaci w muzeum. Na pierwszy plan wysuwają się kobiety, w książce potraktowane po macoszemu, w inscenizacji Eweliny Marciniak mówiące własnym, donośnym głosem, poczynając od matki Konstantego - silnej osobowości sterującej synem, poprzez jego żonę - typową Matkę Polkę, która najlepiej czuje się w żałobie, kończąc na seksownej i wolnej Żydówce Esterze. Aktorzy, oprócz odtwórców głównych ról: Pawła Smagały (Konstanty), Aleksandry Fielek (Dzidzia) i Katarzyny Błaszczyńskiej (Salome) grają po kilka postaci.

W spektaklu ważną rolę grają: muzyka, wykonywana na żywo przez zespół Chłopcy kontra Basia (a sama Basia Derlak to jedna z gwiazd przedstawienia!) i ruch sceniczny. Scenografia jest bardzo prosta, za to kostiumy (dużo przezroczystości) - odważne. Szyb Wilson nie ma idealnej akustyki, i to słychać, mikroporty aktorów czasami szwankują, a ich ekspresyjne krzyki (a jest ich co niemiara) testują bębenki widzów siedzących blisko głośnika do granicy wytrzymałości.

- Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszej premiery - mówi dyrektor Teatru Śląskiego Robert Talarczyk. - Myślę, że to było strasznie trudne dla nas pod względem logistycznym, i ten Wilson, i kwestia, jak tę scenę tutaj ustawić (dziękuję Johanowi Brossowi, właścicielowi Szybu Wilson, że się zgodził i podjął to wyzwanie - nie wiedział co go czeka). Uważam, że to jest kawał bardzo dobrego teatru. Bardzo się cieszę, że mamy w końcu takie przedstawienie, które może spokojnie konkurować z "Piątą stroną świata" w takim sensie, że możemy z nim jeździć na festiwale, pokazywać w Polsce. Rozmawiałem z ludźmi, którzy nie czytali książki i im to nie robi różnicy. To jest taka forma i taki pomysł, że metafora tej Polski nieszczęsnej i tego bohatera, który przechodzi od Polski do Niemiec i próbuje się w tej rzeczywistości jakoś odnaleźć mentalnie, jest również dla osób, które książki nie czytały zrozumiała. Jest też emocja niesamowita, bo fantastyczni aktorzy grają. Nasi aktorzy w Śląskim to gigantyczny potencjał - dodaje szef Teatru Śląskiego.

- Wydaje mi się, że stosunek Szczepana Twardocha to tej premiery też jest absolutnie cudowny, zazwyczaj żyjący autorzy to przekleństwo dla reżyserów, a on oddał całkowicie twórcom wolną rękę - mówi Maciej Nowak, recenzent teatralny i kulinarny (jeden z jurorów w programie "Top Chef"). - "Morfina" to jest wybitna powieść, myślę że Ślązacy powinni być szczęśliwi, że taki autor funkcjonuje w tym regionie, a jednocześnie jest też autorem uniwersalnym, bo Kostek jest Ślązakiem, ale też powieść jest warszawska i stawia pytania tożsamościowe uniwersalne. Wydaje mi się, że jest to materia bliska Ewelinie Marciniak, na ile znam jej wcześniejszą twórczość. Konstantego nie można do końca określić, bo ani nie jest Niemcem, ani Ślązakiem, ani Polakiem. Jest dziwkarzem, ale też jest sentymentalny, jest narkomanem, ale dlatego, że usiłuje zabić pustkę, jest pijakiem, jest patriotą, ale jest próżny. Włącza się w działalność podziemną, ale nie wiadomo czy ze względów patriotycznych, czy dlatego by się popisać. Jest playboyem, arbitrem elegancji, który nagle znalazł się w środku wojny i to, co było wyznacznikiem jego pozycji społecznej i estetycznej zostaje zakwestionowane. To są tematy Eweliny Marciniak - dodaje Maciej Nowak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji