Artykuły

Musical w obrazie

"Niedziela w parku z Georgem" w reż. Andrzeja Bubienia w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Danuta Lubina-Cipińska w Rzeczpospolitej.

Chorzowski Teatr Rozrywki wystawił polską prapremierę musicalu "Niedziela w parku z Georgem". To nie lada gratka dla wielbicieli malarstwa neoimpresjonisty Georgesa Seurata.

To trzeci musical - po "West Side Story" i "Sweeney Todd" - Stephena Sondheima przygotowany przez Teatr Rozrywki. O "Niedzieli w parku z Georgem", która pokazana została pierwszy raz przed trzydziestu laty na Broadwayu, zachwycony Leonard Bernstein pisał: "To błyskotliwy, głęboko przemyślany mistrzowski show i najbardziej osobista twoja wypowiedź. Brawo!". Autorem jej libretta jest James Lapine. Za ten musical obaj jego twórcy otrzymali Nagrodę Pulitzera w dziedzinie dramaturgii i dramatu.

Jest on inspirowany najgłośniejszym, zatytułowanym "Niedzielne popołudnie na wyspie Grande Jatte", obrazem Seurata, który artysta po dwóch latach intensywnej pracy wystawił po raz pierwszy w 1886 roku na wystawie zamykającej działalność słynnych paryskich impresjonistów.

Musical składa się z dwóch części. Głównymi bohaterami pierwszej są Georges - malarz oraz jego modelka i kochanka Dot, których poznajemy w trakcie tworzenia słynnego obrazu. Librecista nie tylko umieścił Georgesa w jego własnym obrazie, ale ożywił też jedną trzecią z 48 widniejących na nim postaci, nadając im wyrazistość i tworząc każdej z nich własną historię. Druga część dzieje się sto lat później, w Ameryce, w której prawnuk Dot i Georgesa, malarz o imieniu George, ma stworzyć instalację upamiętniającą stulecie słynnego obrazu. Jest podobnie jak Seurat eksperymentatorem, ale cierpi na twórczą niemoc, jednak próbuje odnaleźć własną drogę, szukając na paryskiej wyspie śladów swego genialnego przodka.

Główną osią musicalu jest konflikt między sztuką a życiem. "Niedziela w parku z Georgem" jest opowieścią o artyście, dla którego sztuka jest wszystkim, staje się obsesją, która uniemożliwia mu ułożenie sobie normalnego życia. Artysta jest tak pochłonięty aktem tworzenia, że zapomina o świecie, nie dba o dobre relacje z innymi ludźmi, nie uznaje żadnych kompromisów, ale cena, jaką płaci za to, jest wysoka.

Jestem pełna podziwu dla muzycznej kreacji Wioletty Białk w roli Dot i Marie, babki George'a oraz Kamila Franczaka jako Georgesa i George'a. Tym bardziej, że muzyka Sondheima, trudna, właściwie pozbawiona przebojów, a od wykonawców wymaga wielkiego kunsztu. Znakomicie przekazuje ludzkie emocje, podkreśla trud tworzenia, buduje napięcia. Zderzenie świata malarstwa z muzyką zaskakuje, dźwięki zdają się korespondować z barwami, kolor podkreśla ich harmonię lub wprost przeciwnie - jej brak.

Największym walorem inscenizacji jest właśnie jej plastyczna oprawa. Dzięki multimedialnym projekcjom musical dosłownie dzieje się w obrazie Seurata. Widz jakby zagląda przez ramię artyście podczas aktu tworzenia, obserwuje etapy malowania, zmiany, jakie wprowadza malarz. Śledzi używane przez niego techniki kropkowania i rozbijania kolorów na ich części składowe, które wynalazł, by zastosować teorię zlewania barw i osiągnąć efekt maksymalnej jasności i blasku. Jeśli zatem ktoś chce dobrze zrozumieć wynaleziony przez Seurata pointylizm i dywizjonizm, powinien chorzowską inscenizację zobaczyć koniecznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji