Artykuły

Jan Peszek. Aktor orkiestra

Jana Peszka nie sposób zamknąć w żadnej etykiecie instytucji czy zespołu, pozostał klasą samą w sobie, kształtując osobny, iście Proteuszowy styl aktorstwa. To wykonawca, który nie obawia się zadań uciążliwych i wymagających fizycznej zwinności, usytuowanych na przeciwnych biegunach stylistycznych: komizmu i grozy, i nawet psychopatii, sięgających w ludzką przewrotność i szaleństwo.

NAGRODY MIASTA KRAKOWA 2014

Decyzją Komisji Nagród, zaakceptowaną przez prezydenta miasta, laureatami tegorocznych nagród miasta Krakowa są:

Kultura i sztuka

Jan Peszek

za wybitne osiągnięcia w sztuce aktorskiej (...)

W połowie lat 60. Bogusław Schaeffer dostrzegł w Janie Peszku, wówczas studencie krakowskiej PWST, nietuzinkowy potencjał. W ten sposób powstał "Scenariusz dla nieistniejącego, a możliwego aktora instrumentalnego". Od premiery tego utworu w 1976 roku (w teatrze MW2) minęły prawie cztery dekady, a Jan Peszek pozostał unikatowym dowodem na istnienie aktorstwa instrumentalnego. Pod tą nazwą kryje się nie tylko typ kunsztu (sprawne, wręcz ekwilibrystyczne operowanie ciałem), ale i koncepcja teatru zespolonego z muzyką i jej kategoriami. "W teatrze instrumentalnym rola jest budowana jak linia melodyczna: z respektowaniem wszystkich praw i pojęć muzycznych" - wyjaśniał Peszek. Ten typ teatru uwalniał się spod kurateli tekstu literackiego, choć go nie negował (czego dowodem same sztuki Schaeffera), upodabniał występ do precyzyjnej struktury muzycznej, ale też otwierał na różne niespodziewane eksperymenty: zabawę, fantazję, śmiech, kontakt z widownią, autokomentarz. Najważniejsze w "Scenariuszu..." było to, że wykonawca musiał przez kilkadziesiąt minut monologu utrzymać uwagę widzów. Sam jeden wypełniał widowisko i snuł rozmaite wątki niczym rozwibrowany rzadki instrument. Peszek zdynamizował "wykład" Schaefferowski pomysłowym użyciem rekwizytu, przestrzeni, własnego ciała, obecności widza. Na przykład wgryzając się w miąższ jabłka, perorował w niezrozumiałym i języku, był niczym elokwentna, a zarazem żarłoczna istota, kierowana sprzecznymi instynktami. Filozoficzne pytania zadawał, tkwiąc do góry nogami na szczeblach drabiny. Dawał się ponieść uniesieniu mówcy, to znów ograniczał się do tworzenia czystych dźwięków. Ten wielki solowy popis był manifestem w obronie sztuki i pokazem jej narodzin. Jego symboliczną repliką stał się jubileuszowy występ w Starym Teatrze w lutym 2014 roku, kiedy aktor połączył opowieść o sobie z parafrazą "Wariacji Goldbergowskich".

Fenomen Jana Peszka można określić trzema słowami: artysta wolny i zupełny. Choć etatowo należał do kilku scen, nie bał się zaistnieć poza instytucjonalnym teatrem czy na wolnym rynku. Od debiutu w 1966 roku ("Kariera Artura Ui" w reżyserii Jakuba Rotbauma) był związany ze scenami Wrocławia, Łodzi, Poznania i Krakowa. Grał u takich reżyserów jak Jerzy Krassowski, Henryk Tomaszewski, Andrzej Wajda, Kazimierz Dejmek, Jerzy Grzegorzewski czy Krystiana Lupa, ale też u twórców najmłodszego pokolenia. Najdłużej pracował we Wrocławiu (Teatr Polski, 1966-75) i w Krakowie, najpierw jako aktor Teatru im. J. Słowackiego (1982-86), a następnie członek zespołu Starego Teatru, którym pozostaje do dziś (jako senior). Współpracował z teatrem Schaeffera MW2, nie stronił od spektakli "impresaryjnych", na zamówienie, chętnie też brał udział w przedsięwzięciach rodzinnych, z utalentowanymi dziećmi Marią i Błażejem. Jednego roku występował w operze (u Trelińskiego), by następnego pojawić się w "Operze mleczanej" Mleczki-Grabowskiego. Wcielił się w rolę Bruce'a Lee, w żartobliwym spektaklu Łaźni Nowej, i w niezmiernie trudne role Tytusa (Anatomia Tytusa) czy ostatnio Edwarda II [na zdjęciu] w Starym Teatrze w Krakowie.

Jana Peszka nie sposób zamknąć w żadnej etykiecie instytucji czy zespołu, pozostał klasą samą w sobie, kształtując osobny, iście Proteuszowy styl aktorstwa. To wykonawca, który nie obawia się zadań uciążliwych i wymagających fizycznej zwinności, usytuowanych na przeciwnych biegunach stylistycznych: komizmu i grozy, i nawet psychopatii, sięgających w ludzką przewrotność i szaleństwo. Mieści się zarówno w groteskowym, migotliwym świecie Jana Klaty ("Trzy stygmaty Palmera Eldritcha", "Trylogia"), w tryskającej witalnością satyrze Mikołaja Grabowskiego ("Kwartet dla czterech aktorów", inscenizacje sztuk Mrożka, "Transatlantyk"), jak i w gęstych fantazjach scenicznych Jerzego Grzegorzewskiego i Krystiana Lupy. W teatrze Grzegorzewskiego Jan Peszek zagrał Iwana Iljicza w dramacie Tołstoja, Henryka w "Ślubie", Senatora w "Dziadach", Kudlicza-Mefisto w "Nocy listopadowej", Stańczyka w "Weselu". Karykaturalna rola Senatora jest dobrym przykładem jego podejścia do na pozór jasno zdefiniowanego zadania. Pokusą była tu pewna efektowność roli Nowosilcowa. Po półrocznej przerwie w eksploatacji spektaklu "Jan Peszek znacznie pogłębił i wycyzelował swoją rolę. Ekwilibrystyka Snu pozostała ta sama, ale przebija przez nią rzeczywisty lęk Senatora. Już nie jest tak rozbawiony i rozluźniony (...) Nawet zmysłowość Senatora, jego upodobanie do kobiet Peszek wygrywa teraz serio. Tak aby zaznaczyć ludzki wymiar słabości Senatora, a równocześnie podkreślić jego okrucieństwo" (Joanna Walaszek). W talencie tego aktora tkwi z jednej strony olbrzymia łatwość gry, nieustannej transformacji - z drugiej niebezpieczeństwo efektu, natychmiast zażegnane przez cyzelatora, który drąży, szuka, przetwarza role i wciąż uczy się czegoś nowego. Senator był jedną z wielu ról Peszka, w których odzywały się demonizm, szatańskość, monstrualność i groteska zarazem. Do galerii tych mrocznych typów można zaliczyć też starego Fiodora w "Braciach Karamazow" w reżyserii Lupy, nadwrażliwego i okrutnego Kiena w "Auto da fe" Pawła Miśkiewicza, ojca psychopatę w "Uroczystości" Grzegorza Jarzyny czy kardynała Altamirano w "Klubie miłośników filmu "Misja" Bartosza Szydłowskiego. Umiejętność ukazywania na scenie ludzkich potworów, tak by jednocześnie uwodziły i przerażały, należy do niełatwych wyzwań. Jednocześnie Jan Peszek potrafi grać istoty zagubione, wzruszające, utkane z oni-rycznej lub poetyckiej materii rodem z "innego świata", na przykład Anskiego lub Schulza. Za rolę Jakuba w "Republice marzeń" (w reżyserii Rudolfa Zioły) oraz za występ w "Scenariuszu dla trzech aktorów" B. Schaeffera aktor otrzymał w 1987 roku nagrodę im. Zelwerowicza.

Pod względem estetycznym najbliżej mu do świata Gombrowicza, tragikomicznego, rozedrganego i rozszalałego w ciągłej metamorfozie, a przecież niepozbawionego logiki i precyzji. Jan Peszek solo prawdopodobnie mógłby odtworzyć wszystkie grymasy i "gęby", które zaludniają to uniwersum. Jednocześnie dobrze odnajduje się w nowej dramaturgii i na pograniczu teatru, performance'u, filmu, muzyki, plastyki (współpraca z Łaźnią Nową i Wrocławskim Teatrem Lalek, reżyseria sztuk Mateusza Pakuły, występy wokalne z córką Marią Peszek). Nie boi się ryzykować, szukać, poddawać sugestiom młodych reżyserów zauroczonych techniką kolażu i wideoklipu, tak jak przed laty zaufał wizjom Schaeffera. Jako pedagog krakowskiej PWST świetnie odnajduje wspólny język z młodymi uczniami. Kameleonowe aktorstwo oparte na perfekcyjnym opanowaniu ciała nie zmienia wreszcie faktu, że Jan Peszek jest też wytrawnym deklamatorem. W pamięci został mi fragment spektaklu Michała Zadary "Utopia będzie zaraz" (2010). Na tle zrewoltowanej i rozśpiewanej młodzieży z epoki punk wyrastał skromny starszy pan, w fartuchu fryzjera, i wygłaszał fragment "Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego" w sposób na pół obłąkany, ale zmuszający do posłuchu, wręcz fascynujący. Tym retorem był Jan Peszek, choć równie dobrze można go sobie wyobrazić jako młodzieńca w glanach, z szelmowskim błyskiem w oku. Od czasu Schaefferowskiej szkoły styl Jana Peszka osiągnął wyższy wymiar, można rzec, że stał się on aktorem nie tylko instrumentalnym, ale totalnym, otwartym na wszystkie możliwe skale i przemiany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji