Artykuły

Dolnośląskie. Cięcia w kulturze

Szesnastu instytucjom kultury na Dolnym Śląsku grozi w przyszłym roku organizacyjny paraliż. Przyczyną są cięcia w marszałkowskim budżecie. Część teatrów, filharmonii i bibliotek może stracić nawet jedną trzecią dotychczasowych środków.

1,2-1,3 mln zł rocznie - tyle według projektu budżetu na rok przyszły stracą rekordziści w tym rankingu: Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu, Filharmonia Sudecka i Dolnośląska Biblioteka Publiczna. To jedna trzecia ich budżetu. Nieco mniej instytucje współprowadzone przez Ministerstwo Kultury lub miejskie władze - w umowach z marszałkiem jest zagwarantowana minimalna kwota, jaką urząd musi na nie przeznaczyć. W efekcie notorycznie niedofinansowany Teatr Polski ma stracić 600 tys. zł, Opera Wrocławska - 800 tys., a legnicki Teatr im. Heleny Modrzejewskiej - 300 tys. zł.

Komu potrzebny menedżer

- To jest lekceważenie potrzeb tych kilkunastu tysięcy ludzi, którzy do nas przychodzą - mówi Danuta Marosz, dyrektorka wałbrzyskiej sceny, jednej z instytucji, które najdotkliwiej odczują cięcia.

Ewa Michnik wciąż nie może uwierzyć. Zgodnie z nowym planem budżetowym Opera Wrocławska, którą kieruje, zamiast 200 spektakli, pokaże w przyszłym roku 50. - W obliczu perspektywy Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku to zakrawa na kiepski żart - mówi.

A Krzysztof Mieszkowski, szef Polskiego, będzie musiał od stycznia zawiesić działalność: - Po co nam teatr, który nie gra spektakli? Decyzja o takich cięciach to zamach na polską kulturę, odebranie ludziom prawa do uczestniczenia w niej. Dokonali go ludzie, którzy zarzucali mi, że nie potrafię zarządzać teatrem. A może to nie nam, ale urzędowi potrzebny jest menedżer?

W wałbrzyskim teatrze proponowane oszczędności (1,24 mln zł zł) nie tyle wstrzymują działalność teatru, co oznaczają jego likwidację. - Bo 1,3 mln rocznie to nasze koszty stałe - opłaty za wodę, prąd, ścieki, koszty eksploatacji - tłumaczy Marosz. - Jeśli uznamy, że najważniejsze to grać, już wiosną zabraknie nam pieniędzy na bieżące opłaty. Jeśli zawiesimy działalność, dociągniemy do połowy roku.

Nie pozwolą zbankrutować

Zawiniła dziura w budżecie marszałkowskim spowodowana przede wszystkim przez drastyczny spadek wpływów z podatku CIT, przede wszystkim z KGHM. W marszałkowskiej kasie zabraknie w przyszłym roku ok. 130 mln. zł. I choć w tej skali cięcia w kulturze wydają się dość skromne - jej budżet trzeba będzie okroić o "zaledwie" 9 mln zł, to ich konsekwencje mogą być poważniejsze niż w innych dziedzinach.

- Mamy mniej pieniędzy i nic na to nie poradzimy - tłumaczy Jarosław Perduta, rzecznik Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego. - Ale przez najbliższe lata dostaniemy parę miliardów rocznie z Unii Europejskiej. To są środki na inwestycje, a także konkretne projekty, konkursy. Są tu też pieniądze na działalność kulturalną. Jeśli jakiś projekt będzie realizowany w ramach ESK, może uda się zasilić budżet instytucji pieniędzmi z UE. Mamy też do dyspozycji rezerwę budżetową - dwa miliony w skali roku. Tym będziemy starali się gasić największe pożary. Pojawią się też środki z rezerwy budżetu państwa. Poprosimy o pomoc minister kultury. Nie pozwolimy dolnośląskim instytucjom na bankructwo.

Jednak z unijnych środków nie opłaci się prądu, gazu, wywozu ścieków, a także pensji - a na to wszystko może zabraknąć pieniędzy w wałbrzyskim Teatrze Dramatycznym, Filharmonii Sudeckiej czy Dolnośląskiej Bibliotece Publicznej. I wielu innych instytucjach.

Ostateczny kształt marszałkowskiego budżetu może się jeszcze w kolejnych tygodniach zmienić - prawdopodobnie zostanie uchwalony w grudniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji