Artykuły

Świadomość poza ciałem

- To, co mnie absolutnie zachwyciło w tym tekście, to jest jakieś rozbicie jaźni, w momencie pisania. Czyli ta ważna dla mnie ścieżka interpretacyjna - atak choroby, zbliżającej się śmierci, ten syfilis atakujący mózg - z reżyserem "Akropolis", Łukaszem Twarkowskim, i scenografem, Piotrem Choromańskim, na Festiwalu Nowego Teatru w Rzeszowie rozmawia Stanisław Godlewski z REC.Magazine

Dlaczego młody reżyser, zainteresowany nowymi mediami, realizuje Wyspiańskiego? I to taki tekst, który jest już naznaczony słynnym wystawieniem Jerzego Grotowskiego i Józefa Szajny? Co cię skłoniło do tego tekstu?

ŁUKASZ TWARKOWSKI: Po pierwsze to jest szukanie w okolicach klasyki, wynikające z planów Starego Teatru w Krakowie. A jak już się brać za klasykę Wyspiański w dużym stopniu mnie fascynował, a zwłaszcza "Akropolis", ponieważ totalnie nie byłem tego w stanie zrozumieć. Nie wiem, czy rozumiem je mniej czy bardziej po tej pracy, ponieważ nie wiem, czy w dramacie Wyspiańskiego jest jakaś jedna wykładnia, która mogłaby ten spektakl rozebrać. To, co mnie absolutnie zachwyciło w tym tekście, to jest jakieś rozbicie jaźni, w momencie pisania. Czyli ta ważna dla mnie ścieżka interpretacyjna - atak choroby, zbliżającej się śmierci, ten syfilis atakujący mózg. Ten tekst, który ma formę bardzo postdramatyczną, jest rozczłonkowany, jest bardzo bliski naszemu współczesnemu sposobowi myślenia. Wydaje mi się, że to jest najmocniejszy i pierwszy rodzaj remiksu, który on zrobił, totalnie bezpardonowo i bezczelnie. I mam wrażenie, że właśnie pod wpływem choroby. To znaczy, przychodzi moment, w którym przestajesz się patyczkować i wiesz, że musisz to powiedzieć. Może jakieś zaklęte treści, które nie są jasne Pytanie, na ile one były jasne dla samego Wyspiańskiego, może to była jakaś totalna eksplozja wyobraźni, która musiała się zrealizować pod piętnem czy przez piętno, zbliżającej się śmierci.

Jak wyglądała praca nad przestrzenią spektaklu?

PIOTR CHOROMAŃSKI: Samo ukształtowanie przestrzeni było bardzo zsynchronizowane z narracjami, jakie powstawały w czasie trwania tego projektu. Nie było założonego zadania przestrzennego, tylko było ono bardzo wpięte w narracje, które się przenikały. Później, bardziej nawet przez pryzmat materiałów, ta przestrzeń została dookreślona. To znaczy powstał jakiś syntetyczny świat krzemu, ekranów, pikseli, bardziej w korelacji z widzem, niż przez jakiś ogólny zamysł czy kontekst.

ŁUKASZ TWARKOWSKI: Myślimy bardzo dużo nad przestrzenią w trakcie pracy nad spektaklem. Ona często bardzo późno się pojawia. Nie wyobrażam sobie przystępowania do spektaklu z gotową scenografią, w którą mielibyśmy wpisać rzeczywistość. I tu jest wielka rola aktorów, w każdym spektaklu. To były wielogodzinne improwizacje, na których dobudowywane są jakieś szczątki tekstu, w których pojawia się bardzo mocna linia interpretacyjna i ona nas gdzieś prowadzi. To jest rodzaj przygody, na którą jesteśmy otwarci i na początku prób nie wiemy, gdzie ona nas zaprowadzi. Dlatego przestrzeń nie może być z góry zdefiniowana, bo jest wynikiem tego, co znajdziemy w pracy z aktorem. Druga sprawa - jest ona skrajnie naszpikowana mediami i technologią cyfrową, bo staramy się tworzyć przestrzenie, w których media stają się konstruktem. To nie jest naddana wartość estetyczna, tylko to się dzieje w świecie tych mediów. Media nie są dodatkiem do tej rzeczywistości. W przypadku Wyspiańskiego, powtarzaliśmy to, co pisał Žižek: tu nie chodzi o wirtualną rzeczywistość, tylko rzeczywistość wirtualnego. W jaki sposób możemy badać w dzisiejszym świecie rzeczywistość wirtualnego, a nie rzeczywistość wirtualną.

Jak w tej rzeczywistości wirtualnego odnajduje się ciało aktora i doświadczenie cielesne? Jakie znaczenie ma ciało w tym spektaklu?

ŁUKASZ TWARKOWSKI: To jest bardzo osobista rzecz Ciało i rzeczywistość, realność - to są dla mnie dwa porządki, z którymi ja nie potrafię sobie poradzić w rzeczywistości i dlatego są one dla mnie bardzo nieoczywiste. Dlatego też wybór padł na Akropolis. Tam punkt ciężkości się przesuwa. Wyspiański, po nie tak dalekiej śmierci Boga, mógł jeszcze pytać, czy On istnieje, czy przyjdzie jakiś zbawca? Mam wrażenie, że w dzisiejszym świecie rozbija się nasz sposób odbierania rzeczywistości, bo ma ona coraz więcej różnych wariantów, opcji. Okazuje się, że ciało nie jest konieczne, jednak jest interfejsem, przez który musimy przejść, żeby wejść głębiej. Czy to będą doświadczenia psychodeliczne, czy związane z przestrzenią wirtualną - wszystkie sposoby poszerzania swojej perspektywy jednak muszą przejść przez ciało.

PIOTR CHOROMAŃSKI: Ciało jako rodzaj jakiejś biomasy, czyli połączenia z przekaźnikiem. Ciało jako medium w połączeniu z mózgiem, czyli jakąś wirtualizacją, wirtualnością. Ciało jako narzędzie niezbędne do funkcjonowania.

ŁUKASZ TWARKOWSKI: A zarazem pytanie, które cały czas było obecne podczas pracy: Czy ciało jest konieczne? To zresztą pada w tekście, jest dopisane przy spotkaniu Jakuba z Aniołem, pomiędzy apokryfami, improwizacją a tekstem Anki Herbut. I tam pada: "Nie mam ciała, więc nie mam grobu". Gdzie w ogóle jest człowiek jeżeli, a wyobrażam sobie, że to wcale nie jest daleka przyszłość, będziemy w stanie przekazać świadomość, kiedy w jakiś sposób będziemy mogli zapisać świadomość poza ciałem. Te pytania nurtują nas od dawna. W przypadku Wyspiańskiego to jest jeszcze tak, że nie nakładaliśmy naszych pytań na jego teksty, tylko one wynikały, cholera, z tekstu. W jaki sposób może się dzisiaj spotkać Jakub z Aniołem? Dla nas jest to figura quasi-schizofreniczna, rodzaj hakera, który wierzy, że jeżeli przejdzie kolejne plansze, stanie się twórcą systemu operacyjnego. Czy jest to możliwe? To jest to pytanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji