W noc zimową...
Łódzki Teatr Żydowski pod kierownictwem artystycznym słynnej Idy Kamińskiej urządza od czasu do czasu tournee po Polsce i zawitał do nas ze sztuką Sz. Diamanta pt. "W noc zimową...". Jest to sztuka, posiadająca za treść tragiczne dzieje okupacji oraz obrazująca stosunek Polaków do Żydów w pewnym wycinku owych ponurych czasów. Rzecz dzieje się w Zamojszczyźnie w zimie 1943 roku. Miejscem akcji jest chata chłopa polskiego Krzyszczuka, zaś "dramatis personae", to on sam, jego najbliższa rodzina, żona, syn i córka, sąsiedzi, sołtys i kilku innych mieszkańców oraz Żydzi w postaci uciekinierów z getta, czyli młodego mężczyzny i starej kobiety. Problem sztuki, to ustosunkowanie się przedstawicieli społeczeństwa polskiego do prześladowanych przez hitleryzm Żydów, z drugiej zaś strony postawa Żydów wobec całego tego tragicznego zagadnienia.
Streśćmy pokrótce sztukę. Akcja zaczyna się od tego, że żona Krzyszczuka poszła do pobliskiego miasteczka z żywnością, aby ją w głodującym getcie zamienić na odzież. Córka Nastka czeka z niecierpliwością, na powrót matki i nowe suknie. Syn tymczasem, należący do partyzantów opuszcza dom i przyłącza się do oddziału, mającego wykonać w nocy jakąś akcję. Krzyszczukowa przynosi z miasta list od Żyda Luzera, dawnego mieszkańca wsi, który błaga o ratowanie jego syna. Krzyszczuk wzywa do siebie kilku sąsiadów, aby naradzić się jak ukryć chłopaka. Ale sąsiedzi są niezdecydowani. Nie żeby specjalnie nie chcieli pomóc w tej sprawie, ale po prostu boją się. Wówczas zjawia się w chacie młody człowiek, Żyd zbiegły z getta i opowiada o śmierci przyjaciela, tego właśnie, którego ukrycie przed chwilą omawiano. Krzyszczuk postanawia zatrzymać u siebie w stodole nieszczęśliwego uciekiniera. Wkrótce jednak już cała wieś o tym wie, a sołtys, ludzka kanalia, jakich w owych czasach też nie brakowało mający zresztą osobiste zatargi o dostawy kontyngentu dla Niemców z Krzyszczukiem chce wydać zbiega żandarmerii oraz uczynić to samo z nieszczęśliwą na wpół obłąkaną Luzerową, która również schroniła się do Krzyszczuków. W tym dramatycznym momencie, kiedy omal nie dochodzi do walki pomiędzy Krzyszczukiem a sołtysem i jego przyboczną "strażą" zjawiają się przyprowadzeni przez syna Krzyszczuka partyzanci, uwalniają młodego Żyda i postanawiają wcielić go do swego oddziału.
Tu zaczyna się druga kwestia ówczesnego problemu żydowskiego. Wśród partyzantów powstaje wątpliwość, czy Żyd potrafi bić się z Niemcami, padają zdania, dobrze znane z czasów okupacji, że ,,Żydzi potrafią tylko umierać jak barany", jak wiadomo tyle razy zdementowane a specjalnie przez bohaterskie powstanie w getcie warszawskim. Młody Żyd zostaje więc wystawiony na próbę, którą przechodzi zwycięsko. Likwiduje patrol niemiecki, stojący przy moście. Droga do lasu jest wolna dla partyzantów i dla niego.
Tak wygląda mniej więcej treść i zarysowany problem. Autor bardzo ciekawie i niezwykle trafnie naszkicował rozmaite stanowiska, zajmowane wówczas przez Polaków wobec tragedii Żydów. Krzyszczuk, to człowiek prawy i szlachetny, który nie waha się narazić siebie na niebezpieczeństwo, gdy chodzi o ratowanie człowieka. Jego żona, chociaż się tego boi, to jednak daje się unieść względom nie tyle rozumowym, co uczuciowym i one u niej przeważają. Ich dzieci są już bardziej zdecydowane. Felek czynnie walczy z Niemcami, więc u niego nie ma wątpliwości co do całego problemu pomocy Żydom ("Jak skończą z Żydami, to zabiorą się do nas" - mówi), zaś Nastka przy zetknięciu się osobistym z ogromem tragedii, przemienia się z miejsca i staje się z dziewczyny, oczekującej na pożydowskie sukienki, dzielną bojowniczką o prawa Człowieka. Są sąsiedzi, którzy się boją, ale których jakaś zdecydowana akcja na pewno popchnęłaby na stronę prześladowanych, jest sołtys - kanalia, jest wreszcie jakaś wiejska dziewczyna, która cieszy się, że za wiadro zmarzniętych ziemniaków zdołała wycyganić w getcie parę nowych bucików. Wśród partyzantów są również rozmaite stanowiska, począwszy od stanowiska robociarza Wasyla, który nie ma najmniejszej wątpliwości co do możliwości udziału Żydów w walce, a skończywszy na stanowisku Kazimierza, który znowu te wątpliwości posiada.
W sumie sztuka bardzo ciekawa i scenicznie dobrze zbudowana. Jej autor jest robotnikiem -krawcem, pracującym w łódzkiej spółdzielni krawieckiej. Przed wojną, jako młody robotnik-samouk, wyszły ze środowiska proletariackiego i związany z wolnościowym ruchem lewicy robotniczej, parał się już rzemiosłem literackim, a obecnie, sądząc po "Nocy zimowej" osiągnął w tym kierunku naprawdę dużą dojrzałość.
Wykonanie sztuki było pierwszorzędne. Na czoło wybił się p. Mejer Melman w roli Krzyszczuka oraz p. Sonia Szefter w roli Luzerowej. Wszystkie zresztą postacie zostały doskonale odtworzone. Gra całego zespołu była żywa i naturalna bez cienia jakiejkolwiek sztuczności czy przesady, co jest tym bardziej godne podkreślenia, że sztuka siłą faktu, z uwagi na swą tragiczną tematykę, obfituje w momenty patetyczne i wzruszeniowe, które nie są łatwe do naturalnego oddania.
Bardzo dobre dekoracje realistyczne stworzyli pp. Al. Bogen i E. Grajewski, zaś ilustracja muzyczna Sz. Berezowskiego, podkreślająca nastrojowość niektórych scen, była niezwykle udana.
Sztuka stanowczo powinna zostać przełożona na język polski i wejść do repertuaru naszych teatrów.