Artykuły

Ciągle sobie zadaję pytania

- Na moje aktorstwo składa się i pamięć ciała, o której mówił Grotowski, i wyobraźnia, której znaczenie podkreślał Stanisławski. Wewnętrzny pejzaż - mówi Maja Komorowska w rozmowie z Izabelą Kobą z Tygodnika Ciechanowskiego.

Rozmowa z Mają Komorowską, aktorką teatralną i filmową, pedagogiem.

* Oprócz wielu różnorodnych ciekawych ról żeńskich grała pani role męskie: Guślarza w "Lawie" w reżyserii T. Konwickiego, Hamma w "Końcówce" Becketta, Rabbiego w "Aniołach w Ameryce". Czy inaczej się pani przygotowywała do ich zagrania?

- Guślarz to postać poza kategoriami płci. Jeśli chodzi o Hamma, byłam wtedy młoda, zaskoczyło mnie, że powierzono mi tę rolę. Beckett mówi w tej sztuce, że "płeć dodaje się na końcu". Moja rola jest jednocześnie tyranem i słabym człowiekiem. Nie myślałam wówczas o płci. Miałam określoną charakteryzację, nad którą długo pracowałam. Wiedziałam, że będę szukała innego głosu niż do ról żeńskich. Coś z Hamma widzę w postaci nowojorskiego rabina z "Aniołów w Ameryce". Oczywiście, że do ról męskich inaczej przygotowywałam się niż do żeńskich.

* Na spotkaniach z widzami mówi pani wiersze. Celowo nie użyłam słowa "recytuje", którego pani nie lubi.

"Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą... ". Pokazuję w ten sposób, jak myślę; jak patrzę na świat. Trudno byłoby mi znaleźć sztukę, dzięki której mogłabym tyle o sobie powiedzieć, ile mówię dzięki wierszom.

* Skąd wziął się pomysł mówienia ich?

- Gdy jeździłam na spotkania z widzami, padały pytania o zawód, o role, czego miałam dosyć. Wtedy wymyśliłam scenariusz złożony z wierszy, dzięki którym opowiedziałabym, jak widzę świat, a niekoniecznie mówiłabym o sobie. Nie chcę też nikogo zanudzić. Ja się tego zawsze boję i może dlatego między wierszami mówię do słuchaczy, kontaktuję się z nimi.

* Kreuje pani Winnie w "Szczęśliwych dniach" granych od 20 lat i Sarę Bernhardt w "Mimo wszystko", spektaklu wystawianym od 10 lat - tym rolom poświęca pani wiele miejsca w książce "Pytania, które się nie kończą". Która z tych ról, a może inna rola teatralna lub bliższa widzom rola filmowa była dla pani najważniejsza?

- Nie potrafię patrzeć na zagrane role oddzielnie. Każda z nich stanowiła inną przygodę, opowiadała inną historię. Nie umiem ich ze sobą porównywać. W .,Życiu rodzinnym" moja bohaterka to atrakcyjna kobieta, a w "Za ścianą", filmie w dużej mierze improwizowanym, porównywanym do jazzu, gdzie istnieje temat i od niego się odchodzi, to zakompleksiona pani z kokiem, w okularach. Później była Rachela z "Wesela", Jola z "Panien z Wilka", Zofia ze "Stanu posiadania", Idalia z "Cwału". To osoby różnie wyglądające, o różnych osobowościach. O moich rolach można by napisać osobną książkę.

* Widać, że do każdej z ról pani się starannie przygotowuje. Z jednej strony widz dostrzeże precyzję, perfekcjonizm w budowaniu postaci, z drugiej: "błysk szaleństwa, z którego wynika dobro", jak napisał o pani grze Tadeusz Sobolewski. Czy taki rodzaj aktorstwa, jaki pani reprezentuje, wynika z pani wychowania, z rodzinnego domu, czy z pani wnętrza, a może to szkoła Jerzego Grotowskiego lub współpraca z innymi wybitnymi reżyserami?

- Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Na moje aktorstwo składa się i pamięć ciała, o której mówił Grotowski, i wyobraźnia, której znaczenie podkreślał Stanisławski. Wewnętrzny pejzaż. Te obrazy, pejzaże, które w nas są, żyją, te szczegóły, które w danym momencie nie wydawały się takie ważne, teraz stoją na straży wyobraźni, są dla niej błogosławieństwem. Zacytuję bliskie mi zdanie Grotowskiego: "spontaniczność i dyscyplina nie wykluczają się". Aktorstwo to też zadawanie sobie pytań. Mam świadomość, że zależnie od tego, o co pytamy, możemy pójść w różne strony. Ważne, czy odpowiedzi, które znajdziemy w trakcie pracy, będą na tyle przekonujące, by nas potem w tej pracy nad rolą poprowadziły. Często przypominam sobie, co zrozumiałam w Teatrze 13 Rzędów: nie wystarczy, że sobie coś wymyślę, ta historia musi być komunikatywna. Dodam, że im jestem starsza, tym bardziej wzruszają mnie szczegóły. Co możemy zrobić, jak tylko mieć nadzieję, że utkamy, że zdążymy w życiu utkać tę swoją przestrzeń, którą zostawimy później? Ks. Jan Twardowski pisze w jednym z wierszy: "Wciąż wieczność była z nami... ". Dla mnie ta "wieczność" wiąże się właśnie z najdrobniejszymi przejawami życia. Coraz częściej powtarzam sobie: co można zrobić? Trzeba starać się zrobić wszystko, co możliwe. I w życiu, i w aktorstwie.

Czym jest dla pani mówienie wierszy?

- Wiersze są ułożone jak scenariusz. Po kolei mówię o rzeczach, które mnie interesują: o wspomnieniach, rodzicach, wierze, nadziei, miłości, relacjach z synem. Wybieram wielkich autorów od Norwida przez Miłosza, Herberta, Szymborską, Tadeusza Nowaka. Wędrówkę po niezwykłych tekstach przeważnie kończę wierszem ks. Jana Twardowskiego

* Podczas spotkania w Powiatowym Centrum Kultury i Sztuki w Ciechanowie powiedziała pani, że "pytanie to sposób pracy". Później w naszej rozmowie, że "aktorstwo to zadawanie sobie pytań". Czy pytanie to także sposób pani życia?

- Ciągle sobie zadaję pytania. Szukam też odpowiedzi. Ale żeby znaleźć odpowiedź, trzeba postawić pytanie. Myślę, że pytanie to sposób mojego życia. Pytania się zmieniają, ale ich zadawanie ma znaczenie, by nie stracić ciekawości życia, ludzi. Są "pytania, które się nie kończą" - taki tytuł nosi książka-rozmowa z Tadeuszem Sobolewskim. Pytania rodzą się m. in. z tęsknoty. Z tęsknotą za czymś, co było, łączy się poczucie braku, o czym mówiłam w książce-rozmowie z Barbarą Osterloff "Pejzaż". Brak można starać się dopełniać. Czy nie dlatego tworzymy?

* Zawód aktora jest bardzo wymagający. Na spotkaniu wspomniała pani o swoim synu Pawle, dziś dorosłym mężczyźnie. Jak udało się pani pogodzić bycie matką z byciem aktorką?

- Najważniejsze w relacjach z dzieckiem jest to, by dziecko wiedziało, jak bardzo jest dla matki ważne. Nie mówiłam synowi, że idę do teatru, tylko że idę do pracy. Przed premierą mówiłam mu, że to będzie trudny czas, kiedy będę bardzo zajęta. Zawsze go uprzedzałam. Ważne, by dziecku tłumaczyć, co się dzieje, by ono to zrozumiało. Natomiast gdy miałam wolny czas, choćby krótki, spędzałam go z synem. Trzeba znaleźć proporcje między życiem zawodowym a życiem rodzinnym, co jest trudne.

* Przypomniało mi się pani osobiste wyznanie, którym podzieliła się pani 10 lat temu podczas spotkania w Pułtusku. Opowiedziała pani wówczas, że znalazła po śmierci mamy swój Ust do niej, w którym napisała pani: "Chciałabym być taką mamą jak Ty".

- Pamiętam. Na moim liście mama dopisała: "Przepustka do nieba".

* Czy pani starała się i stara być taką mamą jak pani mama?

- Starałam się, jak potrafiłam najlepiej. Starałam się. Nie wiem, czy pani zauważyła, że słowo "starałam" się jest moim ulubionym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji