Artykuły

Kraków. Hejnał nad grobem Kantora

Jak co roku, 8 grudnia w poprzek ulicy Kanoniczej stały "Żywe pomniki", ale pierwszy raz nad grobem Tadeusza Kantora hejnaliści z wieży kościoła Mariackiego zagrali hejnał. W 15. rocznicę śmierci artysty Cricoteka przypominała jego twórczość.

Był jednym z najoryginalniejszych artystów XX wieku. Tadeusz Kantor (1915-1990): twórca teatru Cricot 2, malarz, rysownik, autor happeningów, teoretyk sztuki, scenograf, współtwórca Stowarzyszenia Artystycznego Grupa Krakowska. Artysta totalny. Na świecie cieszył się sławą, szacunkiem, uznaniem. W Polsce bywało z tym różnie - określenie "komiwojażer nowinek" było dowodem krytyki, której mu tu nie szczędzono. "Kantor nie bywał, a artystą był. I choć na pewno miał jakieś marzenia, próbował realizować swoje prywatne sprawy, niemniej tym, co najbardziej się w jego życiu liczyło, była sztuka. Często rozmawiając ze mną, albo raczej mówiąc do mnie, robił podsumowania. Warto było słuchać. Jeśli chodzi o teatr i te ostatnie lata, kiedy odnosił same sukcesy - to uważał, że w gruncie rzeczy można było robić więcej i lepiej. A kiedy podsumował swoje życie osobiste, to uznawał, że jest kiepsko. Był bardzo samotny" - wspomina artystę Stanisław Dudzicki, strażak, aktor i pracownik Teatru Cricot 2, towarzysz i pomocnik Kantora w ostatnich latach jego życia. Fascynujące wspomnienia jego oraz 51 innych aktorów, którzy pracowali z Kantorem, zawiera wydana przez Cricotekę książka "Zostawiam światło, bo zaraz wrócę" pod redakcją Jolanty Kunowskiej, promowana wczoraj, w 15. rocznicę śmierci twórcy "Umarłej klasy".

Książce towarzyszy wystawa "Aktorzy Teatru Cricot 2" w Archiwum Cricoteki. Wielu z jej bohaterów przyszło wczoraj na wernisaż. Prof. Janina Kraupe-Świderska wpatrywała się w abstrakcyjny fantom na zdjęciu z "Balladyny" - spektaklu Kantora z 1943 roku, w którym zagrała tę właśnie "postać". - Jestem ostatnią żyjącą osobą, która brała udział w tym przedstawieniu. To wtedy, dzięki Tadeuszowi, zobaczyłam po raz pierwszy, jak wygląda abstrakcja - wspominała znana malarka.

Przed wernisażem w poprzek ulicy Kanoniczej stanęły "Żywe pomniki". Na postumentach znieruchomieli przy dźwiękach żydowskich pieśni "Dwaj Chasydzi z Deską Ostatniego Ratunku" i "Wielki Wędrowiec" zgięty pod ciężarem waliz i plecaka. Tak aktorzy Teatru Cricot 2 uczcili już 15. raz pamięć swojego mistrza. Stali tak, blokując ulicę dłużej niż zwykle. Wokół "Żywych pomników" zebrał się tłum, a korek z aut sięgał ulicy Grodzkiej.

Za to niewiele osób dotarło przed południem na cmentarz Rakowicki. Stanisław Dudzicki wymyślił, że Kantor ucieszy się, słysząc hejnał mariacki, ten sam, który codziennie wpadał przez okno jego pokoiku - pracowni przy ul. Siennej, gdzie mieszkał autor "Umarłej klasy". Strażak-aktor z kolegami strażakami zagrali hejnał nad grobem, w którym artysta spoczywa obok swojej matki. Kiedy zaczęli grać "Łzy matki", zdawało się, że po twarzy samotnego "Chłopca w ławce" ustawionego na grobie spływa nie deszcz, ale że to rzeźba płacze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji