Artykuły

Aleksander Bardini. Wspomnienie

Był nie tylko wybitnym aktorem, reżyserem i pedagogiem, ale także człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Autorytetem moralnym środowiska. Szanowali Go wszyscy i liczyli się z Jego zdaniem. Zawsze służył pomocą, mądrością i radą. Stale mam przed oczami Jego spotkania w ZASP-ie z seniorami. Inni nie mieli czasu, On miał czas zawsze, aby się z nimi spotkać, podtrzymać na duchu, wysłuchać trosk i pożartować. A w czasie świąt Bożego Narodzenia przełamać się opłatkiem. Myślał o innych i starał się nie obarczać nikogo swoimi kłopotami.

Moja znajomość z profesorem Bardinim datowała się od bardzo dawna. Poznałem go w latach 50., na początku mojej pracy w teatrze, kiedy dyrekcję Teatru Nowej Warszawy (obecnie Rozmaitości ) objął Jan Kreczmar razem z Janem Świderskim. Na tej właśnie scenie Aleksander Bardini przygotowywał ze studentami czwarte go roku Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej {#re#4146}"Balladynę"{/#} Juliusza Słowackiego. Kończący wówczas szkołę, nieznany szerszej publiczności Wiesław Gołas zagrał fantastycznie Filona, a główną bohaterkę Felicję Berger w roli Balladyny uznano za objawienie. Byłem wtedy aktorem tego teatru. Za pozwoleniem prof. Bardiniego bywałem często na próbach i przypatrywałem się jak pracuje z młodymi ludźmi. Zawsze po próbie przychodził się przywitać i zapytać o wrażenie. Był człowiekiem sympatycznym i szybko nawiązującym kontakt z otoczeniem. Wybitnie inteligentny, błyskotliwy i dowcipny. Czasem złośliwy, ale zawsze na granicy przyzwoitości. Człowiek ogromnej wiedzy i kultury.

Kiedy w roku 1994 napisałem moją pierwszą książkę "Teatr, plotki i aktorzy" o początkach życia kulturalnego stolicy po wojnie, zwróciłem się do Niego z prośbą, czy nie zechciałby prezentować jej w Klubie Księgarza na Starym Mieście. Zgodził się natychmiast. Na promocji chwalił ją i zachęcał mnie do dalszego pisania. Miał tylko jedno zastrzeżenie pod moim adresem, że za bardzo kocham teatr i za dobrze o nim mówię. Przyrzekł mi, że następną książkę też będzie prezentował. Niestety, nie zdążył. Nie dotrzymał danego przyrzeczenia.

Urodził się w Łodzi w roku 1913. Studiował na Wydziale Aktorskim w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej w Warszawie, który ukończył w roku 1935. Ale to mu nie wystarczyło. Cztery lata później, w roku 1939, ukończył reżyserię, ale wybuchła wojna i nie mógł działać. Musiał się ukrywać we Lwowie. Jego wybitne powojenne kreacje aktorskie to przede wszystkim niezapomniany Peachum w {#re#5840}"Operze za trzy grosze"{/#} Bertolta Brechta i Giri w {#re#15404}"Karierze Arturo Ui"{/#} w Teatrze Współczesnym w Warszawie u Erwina Axera, a także Ojciec w {#re#8570}"Eugenii Grandet"{/#} Balzaka w Teatrze Kameralnym. Był twórcą głośnych widowisk teatralnych, operowych i telewizyjnych. To jego dziełem były pierwsze powojenne {#re#26352}"Dziady"{/#} Adama Mickiewicza, wystawione na scenie Teatru Polskiego w Warszawie w roku 1955 z Ignacym Gogolewskim i Stanisławem Jasiukiewiczem w roli Konrada-Gustawa. Widownię każdego wieczoru zapełniały tłumy. Kolejne jego przedstawienia to przede wszystkim: {#re#8532}"Intryga i miłość"{/#} Fryderyka Schillera z Ewą Krasnodębską i Mieczysławem Mileckim, {#re#5820}"Sen nocy letniej"{/#} Szekspira, {#re#20739}"Henryk IV"{/#}, {#re#9288}"Miarka za miarkę"{/#}, {#re#25832}"Tramwaj zwany pożądaniem"{/#} i {#re#25802}"Noc Iguany"{/#}. Potem jeszcze {#re#10347}"Czerwone róże dla mnie"{/#}, {#re#26829}"Śmierć porucznika"{/#}, {#re#10443}"Pokój na godziny"{/#} i {#re#10359}"Barbarzyńcy"{/#} w Powszechnym. Sporo też reżyserował za granicą. W Izraelu w Hajfie przygotował "Franka V", a w Tel Awiwie "Tango" Sławomira Mrożka. W Niemczech w Wiesbaden wystawił "Śmierć Tariełkina" Suchowo-Kobylina i sztukę Różewicza "Stara kobieta wysiaduje". Ale to jeszcze nie wszystko. Jego wielkie zainteresowania muzyczne zaowocowały takimi pozycjami operowymi jak: "Don Pasquale" Donizettiego, "Straszny dwór" Stanisława Moniuszki, "Zamek księcia Sinobrodego" Beli Bartoka, a także "Więzień", "Otello", "Borys Godunow", "Dama Pikowa" i "Jutro". W Wiedniu reżyserował "Halkę", a w Kolonii i Zagrzebiu "Samsona i Dalillę". W polskiej telewizji pokazał między innymi "Profesję Pani Warren" G.B. Shawa i "Samoobsługę" Pintera. Równie niedościgniony jako recytator. Zwłaszcza dzieł oratoryjnych w Filharmonii Warszawskiej. Słuchanie Jego interpretacji było niezapomnianym przeżyciem. Także Jego filmowe osiągnięcia w "Krajobrazie po bitwie", w "Spirali", w "Dekalogu", w "Barytonie", w "Urzędzie", w "Sprawie Gorgonowej", w "Bez końca", a także w węgierskim filmie "Ostatni rękopis" budziły uznanie i pozostały do dzisiaj w pamięci kinomanów. Różnorodność zainteresowań Aleksandra Bardiniego sprawiła, że był także świetnym pedagogiem, profesorem zwyczajnym w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie w latach 1950-78, a także wykładowcą sztuki aktorskiej na uniwersytecie w Georgii, w Stanach Zjednoczonych, w Szkole Dramatyczno-Muzycznej w Sztokholmie oraz współkierownikiem i wykładowcą Międzynarodowych Kursów Letnich w Austrii i Holandii.

Poza pracą zawodową dużo czasu poświęcał pracy społecznej. Dwukrotnie pełnił funkcję wiceprezesa Związku Artystów Scen Polskich. Ponadto był członkiem zarządu Polskiego Ośrodka ITI, wielokrotnym jurorem w licznych konkursach i festiwalach teatralnych. Niezapomniana postać, wielka osobowość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji