Artykuły

Niemiec zdominował polski spektakl

"Kawaler srebrnej róży" w reż. Georga Rooteringa w Operze Wrocławskiej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

"Kawaler srebrnej róży" we Wrocławiu to połączenie lekkiej komedii z wyrafinowaną sztuką, momentami najwyższych lotów.

Życie Richarda Straussa jest zaprzeczeniem tezy, że arcydzieła powstają w trudzie i biedzie. On od najmłodszych lat miał sławę, pieniądze, sukcesy i właściwie ani jednej klęski. Nawet krótki związek z hitlerowską władzą nie popsuł mu życiorysu.

Komponował wspaniałą, błyskotliwą muzykę. 150. rocznica jego urodzin jest teraz okazją do wielkiego świętowania wszędzie, ale nie w Polsce. O ile w naszych filharmoniach grywane są jego poematy symfoniczne, to teatry unikają Richarda Straussa, choć w operze to najważniejszy kompozytor pierwszej połowy XX wieku.

Było, co prawda, niedawno świetne, koncertowe wykonanie "Ariadny na Naksos" w Filharmonii Narodowej, ale dopiero teraz Opera Wrocławska przygotowała premierę stosowną do Roku Straussa. "Kawaler srebrnej róży" to przecież prawdziwy klejnot teatralny i muzyczny.

Niemiec Georg Rootering wyreżyserował tę operę tak, by była przystępna dla polskiej publiczności rzadko obcującej ze Straussem. Z misternej akcji wydobył zwłaszcza wątek komediowy. To historia zdemaskowania prymitywnego barona Ochsa, który dla pieniędzy postanawia ożenić się z niewinną Zofią, a jednocześnie chce uwieść urodziwą pokojówkę Mariandel, za którą przebiera się Oktawian.

Pozyskany przez Wrocław jeden z najlepszych dziś na świecie wykonawców roli Ochsa, Niemiec Franz Hawlata zdominował spektakl. Pokazał, na czym polega charakter oper Straussa, wymagających pięknego śpiewania, ale i muzycznego dialogowania. Z olbrzymich partii tekstu Hawlata wykorzystał każdy niuans, służący mu do budowania wizerunku bezczelnego grubianina, zaskoczonego nagłym, nieprzychylnym obrotem spraw.

Franz Hawlata miał jednak świetną partnerkę: Annę Bernacką, pięknie śpiewającą i wiarygodną w roli Oktawiana. Strauss przeznaczył bowiem tę partię dla żeńskiego głosu, a zagranie przez kobietę mężczyzny, na dodatek w pewnym momencie udającego kobietę, to karkołomne zadanie.

Przy takiej parze na plan dalszy zszedł inny wątek "Kawalera". Ta opera jest przecież także nostalgiczną opowieścią o przemijaniu. Marszałkowa, bardzo zakochana w młodym Oktawianie, zdaje sobie sprawę, że czasu nie da się zatrzymać i musi ustąpić pola młodszej rywalce - Zofii. Marszałkową, w którą wcielają się największe gwiazdy, była na premierze Amerykanka Meagan Miller i jej nieco rozwibrowany głos odebrał tej roli sporo uroku. Świetnie natomiast wypadł finałowy duet Oktawiana i Zofii (Joanna Moskowicz), uświadamiając widzom, że "Kawaler srebrnej różą" to też opera o triumfie miłości i młodości.

Strauss dał nam w tym utworze trzy godziny wspaniale zinstrumentowanej muzyki. Na tej premierze początkowe takty mogły wywołać wrażenie, że przerasta ona możliwości orkiestry. Później było znacznie lepiej, zwłaszcza w finezyjnych finałach drugiego i trzeciego aktu.

Wyrównany niemal w całości był też zestaw kilkunastu wykonawców drugiego planu. Premierą "Kawalera srebrnej róży" Opera Wrocławska pod wodzą prowadzącej spektakl Ewy Michnik zaliczyła więc trudny egzamin.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji