Przygoda z Piotrusiem Panem
Kilka tygodni temu w warszawskim teatrze Roma odbyła się premiera musicalu "Piotruś Pan" - najnowszego dzieła Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy. Występuje w nim aż siedemnaścioro dzieci, między innymi 11-letnia Zuzia Madejska.
Gdy ponad rok temu w "Gazecie Wyborczej" pojawiło się ogłoszenie Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy zapraszające uzdolnione dzieci na eliminacje do przedstawienia "Piotruś Pan", do Warszawy przyjechały setki kandydatów z całej Polski. Czekał ich egzamin niczym do prawdziwej szkoły aktorskiej - musieli popisać się tańcem, śpiewem, odegraniem scenki aktorskiej. W wybranej grupie znalazła się również Zuzia Madejska z Krakowa, która w przedstawieniu "Piotruś Pan", na zmianę z Alicją Janosz, gra rolę Wendy. Siedmioro dzieci pochodzących spoza Warszawy, a wśród nich Zuzia, zamieszkało w... teatrze. W jego pomieszczeniach wygospodarowano dla nich trzy pokoje. Dzieciaki żartowały, że teraz są w delegacji jak prawdziwi dorośli.
Scena stała się domem
Rodzice tej grupki przyznają, że trudno im było rozstać się ze swoimi pociechami na tak długi czas. Jeszcze przed premierą przyjeżdżali w odwiedziny tak często, jak tylko mogli. - Dzieci radziły sobie dobrze. Czasem jednak widziałam, że częściej niż zwykle dzwoniły do domu, były trochę podenerwowane. Po prostu tęskniły - mówi pani Maria Madejska, mama Zuzi, nauczycielka biologii, która przyjechała z córką do Warszawy i wraz z nią zamieszkała w teatrze, zostając jednocześnie opiekunką pozostałej szóstki małych aktorów. - W takich chwilach tym bardziej byłam zadowolona, że sama zdecydowałam się wziąć rok bezpłatnego urlopu. Przez parę miesięcy pani Maria wstawała codziennie o 6.15, przygotowywała śniadanie i wyprawiała całą gromadkę do szkoły, po czym robiła zakupy. Po powrocie dzieci odrabiały lekcje i szły na próby spektaklu. Po premierze ten rozkład zajęć niewiele się zmienił. - Przez ten czas zżyliśmy się ze sobą bardzo i teraz jesteśmy jak duża teatralna rodzina - mówi pani Maria. Doglądanie rozbrykanej czeredy czasami jednak dawało się jej we znaki. Przydawała się wtedy nauczycielska praktyka. - Wszystkie grające w spektaklu dzieci od początku bardzo ciężko pracowały - opowiada pani Maria. - Od czwartej po południu przez kilka godzin miały zajęcia ze śpiewu, tańca, ćwiczyły dykcję, akrobatykę.
Reżysera trzeba słuchać
- Pamiętam, że nie mogły się wprost doczekać, kiedy zaczną się próby na prawdziwej scenie - mówi mama Zuzi. - Chociaż przy pierwszych spotkaniach z Januszem Józefowiczem zjadała je trema. O tym reżyserze krążą legendy. Dorośli aktorzy mówią, że jest despotą, który krzyczy i na ogół nie przebiera w słowach. Jednak dzieci nie narzekają na niego.
- Czasem, co zdarza się rzadko, potrafi stracić cierpliwość i krzyknąć - mówi Zuzia.
- Ale my wiemy, że pana reżysera trzeba słuchać.
- Traktują go niemal jak Pana Boga - uśmiecha się Marek Szyjko, wicedyrektor teatru. - Wiedzą, że wszystko, co robi, robi dla dobra spektaklu. Mali aktorzy żyli nie tylko pracą. W teatrze był też czas na małe święta. Dzieci pamiętały o urodzinach Jeremiego Przybory, który jest autorem scenariusza. Zaśpiewały kilka jego piosenek. Bukiet kwiatów z okazji imienin dostał też Janusz Józefowicz.
Nie tylko śpiewanie
Chociaż scena dla tych dzieci na kilka miesięcy stała się domem, wszystkie twierdzą, że na występach ich świat się nie kończy. Zuzia, choć jest już małą gwiazdą i po premierze dostała niezłe recenzje, nie zadziera nosa. Jest wesołą, sympatyczną i pełną dziecięcego uroku dziewczynką. Już teraz wprost nie może się doczekać planowanego na lato wyjazdu na Mazury. Jej drugą pasją jest bowiem żeglowanie. Wszystkie zarobione śpiewaniem pieniądze dziewczynka planuje oddawać tacie. - Może uskładamy kiedyś na nową łódkę - mówi z błyskiem w oku. Ale na razie co wieczór z wdziękiem przeistacza się w Wendy, by po raz kolejny wraz z innymi aktorami opowiedzieć historię o Piotrusiu, chłopcu, który nie chciał nigdy dorosnąć.
Dzieci w teatrze - mówi Marek Szyjko, wicedyrektor teatru Roma
Dzieci w teatrze to prawdziwe wyzwanie. Ich obecność całkowicie zmieniła rytm naszej pracy. Mają zagwarantowane wyżywienie, ubezpieczenie i całodobową opiekę. Ich opiekunką, wyznaczoną przez rodziców, została pani Maria Madejska. Mali aktorzy oczywiście otrzymują honoraria za okres intensywnych prób i za występy.