Artykuły

Dwa lata walczyłam o realizację swojego muzycznego marzenia

- Moje wynagrodzenie jest bardzo niskie. Żyję więc ze środków zewnętrznych - umów zleceń, kiedy uda mi się gdzieś zaśpiewać czy poprowadzić jakąś imprezę - opowiada MAŁGORZATA KRZYSICA, krakowska aktorka.

Muzyka. "Yavimr" to tytuł pierwszego, autorskiego albumu krakowskiej aktorki i wokalistki Małgorzaty Krzysicy. Artystka opowiada Dziennikowi Polskiemu, jak doszło do jego wydania.

Paweł Gzyl: - Nowa płyta ukazuje się dzięki zebraniu funduszy od fanów poprzez portal PolakPotrafi.pl. To była konieczność czy wybór?

Małgorzata Krzysica: Konieczność. Bo ze mną było tak, jak w tym dowcipie: artysta opowiada, że sprzedał samochód, potem dom i... wydał płytę. Absolutnie wszystkie oszczędności włożyłam w nagranie materiału muzycznego w bardzo dobrym studiu z najlepszymi muzykami. Musiałam więc zapłacić za studio i kolegom muzykom, nikt przecież nie robi nic za darmo. I wtedy zabrakło mi najzwyczajniej w świecie pieniędzy na tłoczenie płyt i druk okładki. Przyjaciele podsunęli mi jednak pomysł na crowdfunding: "Spróbuj! Może się uda". I na szczęście udało się.

Pensja z teatru nie wystarczyła na pokrycie wydatków?

- To jest budżetówka - to znaczy, że moje wynagrodzenie jest bardzo niskie. Żyję więc ze środków zewnętrznych - umów zleceń, kiedy uda mi się gdzieś zaśpiewać czy poprowadzić jakąś imprezę. Wiem, że wszyscy mają dzisiaj ciężko - ale artyści też. Bo ludzie nie mają pieniędzy na kulturę. Wolą wydać na ubranie niż na bilet. A przecież muzycy na scenie pracują i muszą utrzymać rodziny.

Radio chce grać piosenki z nowej płyty?

- To nie takie proste. Owszem, Radio Kraków wzięło patronat medialny, ale ogólnopolskie rozgłośnie nie są już zainteresowane. One chcą tylko nabijać kabzę. Jeśli będziemy szli dalej w tym kierunku w polskim radiu, nie będzie dobrze - zresztą wystarczy już teraz posłuchać muzycznej papki, która wylewa się z głośników. W komercyjnych rozgłośniach dominuje muzyka nieprzedstawiająca większej wartości.

Większość piosenek z Pani płyty ma bardzo osobisty ton - i opowiada o wyzwoleniu się, nawołuje do realizowania samej siebie. Jest Pani feministką?

- (śmiech) Nie jestem feministką - jestem zwolenniczką naturalnych praw i związków. Wiem jednak z doświadczenia wielu kobiet, że choć mamy XXI wiek, są one tłamszone fizycznie i psychicznie. Wiele z nich boi się więc realizować marzenia. Ja się z tego wyrwałam - i dwa lata walczyłam o realizację swojego marzenia. Jasne - nie było łatwo, ale okazuje się, że można było je spełnić. Dla mnie to oznacza coś więcej: że można samemu decydować o swoim życiu, nie poddawać się schematom obyczajowym i społecznym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji