Artykuły

WSPOMNIENIE. Halina Mikołajska (22.03.1925 - 21.06.1989)

Świętując 25-lecie naszej niepodległości, zapomniano o Halinie Mikołajskiej. A przecież to Ona, rezygnując z kariery i narażając się na szykany, przyczyniła się do tego, że mamy dziś niepodległą Polskę. Chora, cierpiąca, umierająca na raka, zmobilizowała się i w dniu pierwszych wolnych wyborów 4 czerwca 1989 r. kazała się nieść do punktu wyborczego, aby oddać swój głos na wolną Polskę. Krótko się nią cieszyła.

Kilkanaście dni po zwycięstwie - 21 czerwca - odeszła z tego świata.

Była wielką aktorką. Teatr był Jej pasją i przeznaczeniem. Nim żyła. Nie interesowała się polityką. Ale w pewnym momencie zbuntowała się. Polska stała się dla niej ważniejsza niż zawód, który kochała. Kiedy w 1975 r. złożyła swój podpis pod "Protestem 59 intelektualistów", nie godząc się na wprowadzenie do Konstytucji zapisu o nienaruszalności sojuszu Polski ze Związkiem Radzieckim i kierowniczej roli PZPR, a rok później jako członek "Solidarności" stała się jedną z najaktywniejszych działaczek i założycielek KOR. Zaczęła sobie uświadamiać, że to już koniec jej kariery zawodowej. Była wtedy aktorką Teatru Współczesnego, a jego dyrektor Erwin Axer powiedział: "Z wielkiej aktorki stajesz się dyletantką w polityce". A Ona mu na to: "Nie interesuje mnie polityka, tylko moralna sprawa rzeczywistości. Jak się wie już, co to jest, to nie można udawać dalej, że się nic nie wie".

Za ten bunt przeciwko władzy ludowej zapłaciła najwyższą cenę. Pięć lat szykan, inwigilacji, ciągłych aresztowań i internowania, zakaz uprawiania zawodu. W środkach masowego przekazu nie wolno było wymienić jej nazwiska. Nie chcąc szkodzić teatrowi i kolegom, zdecydowała się na odejście z teatru, ale Erwin Axer nie zgodził się na to. Została. Była na etacie, ale nie grała. Władze partyjne nie cofnęły zakazu. Jeździła po Polsce z koncertami. Występowała w salach kościelnych i świetlicach. Wszędzie entuzjastycznie przyjmowana i oklaskiwana. Zdawała sobie sprawę, że oklaskują nie wielką aktorkę Halinę Mikołajską, ale symbol oporu przeciwko komunistycznej władzy. Akceptowała to. I dalej jeździła po Polsce. Robiła to z potrzeby serca. Teatr był już dla niej nieważny. Ważna była Polska, którą kochała i o którą walczyła. 15 lipca 1982 r. na premierze "Wyzwolenia" Wyspiańskiego w Teatrze Polskim, kiedy po internowaniu wymizerowana, w sybirackim mundurze wchodziła na scenę jako polska Hest, publiczność wstała z miejsc, obsypując ją huraganami braw i bukietami kwiatów. Była bohaterką narodową. Nową Emilią Plater.

Na krótko przed śmiercią otrzymała serdeczny list od Papieża Jana Pawła II, w którym zapewniał ją o gorących modlitwach do Boga. Pochowana została na cmentarzu w Laskach. Spoczywa tam ze swoim mężem, znakomitym pisarzem Kazimierzem Brandysem.

Wspominając Halinę Mikołajską, pamiętać należy o niej nie tylko jako o wielkiej bohaterce narodowej, ale także jako o wielkiej aktorce. Urodziła się w Krakowie w 1925 r. Zaczynała grać w czasie okupacji jako amatorka w Teatrze Podziemnym Adama Mularczyka. Już wtedy wykazywała nieprzeciętne zdolności. Po wojnie ukończyła studia przy Starym Teatrze w Krakowie. Największe sukcesy odnosiła w Warszawie w Teatrze Dramatycznym w latach 50. i 60. Tam zagrała najwspanialsze role. Dwie z nich genialnie - delikatną Szen-Tu przeistaczającą się na oczach widza w brutalnego i złego kuzyna Szui-Ta w sztuce Bertolta Brechta "Dobry człowiek z Seczuanu" i Starą w "Krzesłach" Eugene'a Ionesco. Inne wybitne Jej role w Dramatycznym to Rachel w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego, Elizabeth w "Procesie z Salem" Artura Millera, Margit w "Imionach władzy" Jerzego Broszkiewicza i Antygona w dramacie Anouilha. Kolejne wielkie role grała na scenie Teatru Współczesnego w latach 1960-1981: Elżbietę w "Marii Stuart" Fryderyka Schillera, Matkę w "Matce" Witkacego, Panią Alwing w "Upiorach" Ibsena i Raniewską w "Wiśniowym sadzie" Czechowa. Sprawdziła się także jako reżyser, przygotowując "Iwonę, księżniczkę Burgunda" i "Romulusa Wielkiego" w Teatrze Dramatycznym. Uczyła młodzież w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Występowała w radiu, telewizji i w filmie. Do filmu nie miała szczęścia. Nieliczne jej role filmowe nie były na miarę Jej talentu.

To piękna i szlachetna postać. Godna najwyższego szacunku. Szkoda, że tak szybko o Niej zapomniano.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji