Artykuły

WSPOMNIENIE. Stefania Staszewska

W tym roku mija 10 lat od śmierci Stefanii Staszewskiej, aktorki związanej przez ponad trzydzieści lat z Teatrem Żydowskim w Warszawie, wcześniej zaś aktorki innych scen stołecznych, m.in. Teatru Młodej Warszawy i Teatru Klasycznego. Pani Stefa - bo tak ją zawsze wszyscy w teatrze nazywali - urodziła się w Warszawie 1 października 1923 roku. Tu też mieszkała aż do wybuchu wojny i chodziła do szkoły, gdzie występowała w szkolnym teatrze. Podczas okupacji uczestniczyła w tajnym nauczaniu oraz kontynuowała swe powołanie teatralne, grając w koncertach i przedstawieniach kukiełkowych dla dzieci. Brała jednocześnie udział w ruchu oporu.

Podczas deportacji mieszkańców getta do obozu zagłady w Treblince straciła matkę, a sama, schwytana przez hitlerowców, została wywieziona do obozu w Poniatowej. Dzięki pomocy dwóch Polek udało jej się stamtąd uciec oraz załatwić fałszywą kenkartę, dzięki której przetrwała aż do wyzwolenia. Swoje dramatyczne przeżycia z tamtych lat zawarła w wydanej już po jej śmierci (w 2006 roku) książce pod znaczącym tytułem "Dni grozy".

Zawodową aktorką została już po wojnie. Jej debiutem było przedstawienie "Na jagody" Marii Konopnickiej wystawione premierowo 24 marca 1947 roku w Teatrze Dzieci Warszawy. Dziecięce spektakle zdominowały początek aktorskiej kariery Stefanii Staszewskiej. Grała m.in. w "O Basi beksie", "O krasnoludkach i sierotce Marysi", "O grajku i królewnie żabie" i innych przedstawieniach dla młodych widzów. Ale grała też w spektaklach dla dorosłych. Były wśród nich takie tytuły, jak "Magazyn Małgorzaty Charette" Hanny Januszewskiej, "Bolesław Śmiały" Juliusza Słowackiego, "Poskromienie złośnicy" Williama Szekspira oraz "Drzewa umierają stojąc" Alejandro Casony, gdzie pani Stefa w roli Amelii partnerowała Mieczysławie Ćwiklińskiej, którą zachwyciła (podobnie jak i widzów), kiedy uratowała przedstawienie, robiąc nagłe zastępstwo za chorą koleżankę. Dodajmy - koleżankę znacznie starszą, co wymagało od Staszewskiej, by w jednym akcie grać swoją rolę, zaś w drugim, podczas tego samego przedstawienia, przeistoczyć się w staruszkę.

Współpracę z Teatrem Żydowskim rozpoczęła na początku lat siedemdziesiątych spektaklem "Wielka wygrana" Szołema Alejchema w reżyserii Jakuba Rotbauma. Władając biegle językiem jidysz, szybko odnalazła swe miejsce w teatrze przy placu Grzybowskim. Grała w klasyce literatury żydowskiej (Szymon Anski, Abraham Goldfaden czy wspomniany już Szołem Alejchem), ale także w tłumaczonych na język żydowski innych sztukach, np. w "Śmierci komiwojażera" Arthura Millera. Ostatnim jej przedstawieniem była "Kamienica na Nalewkach" w reżyserii Szymona Szurmieja i Gołdy Tencer, gdzie w jednym ze skeczy znakomicie grała namolną swatkę. Premiera tego spektaklu odbyła się w grudniu 2000 roku. Brała też udział w koncertach organizowanych przez Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów. Monologi Szołema Alejchema w jej wykonaniu przyjmowane były entuzjastycznie w całej Polsce. Wielokrotnie pojawiała się na ekranie. Zagrała w sfilmowanych spektaklach Teatru Żydowskiego "Dybuk", "Komedianci" i "Gwiazdy na dachu", a także w

"Sanatorium pod klepsydrą" Wojciecha Jerzego Hasa, "Austerii" Jerzego Kawalerowicza, "Jeszcze tylko ten las" Jana Łomnickiego, w kręconym w Polsce amerykańskim filmie "War and Love" oraz w filmach niemieckich: "Hotel Polanów i jego goście", "Wenn Alle Deutschen Schlaffen". Pracowała do samego końca i nie wyobrażała sobie życia bez sceny. Potrafiła niemal prosto ze szpitala przyjechać do teatru i grać z pełnym zaangażowaniem tak, że nikt nie domyśliłby się, że jeszcze kilkanaście godzin temu leżała na szpitalnym łóżku. Do samego końca grała w "Kamienicy na Nalewkach". Opracowywała rolę Frade w przedstawieniu "Między dniem a nocą. Dybuk" w reżyserii Szymona Szurmieja. Aktywnie uczestniczyła w próbach, mimo iż nie czuła się najlepiej. Przyjęła rolę w filmie "Karol. Człowiek, który został papieżem", choć jej zagranie wiązało się dla niej z koniecznością wyjazdu do Krakowa. Niestety - śmierć nie pozwoliła jej już zagrać ani w "Dybuku", ani w filmie o Janie Pawle II.

Była osobą życzliwą dla młodych aktorów i bardzo pomocną, czego doświadczyłem na sobie w "Kamienicy na Nalewkach", gdy wszedłem w zastępstwo w tym przedstawieniu i spotkałem się z Panią Stefą na scenie. Pomagała i wspierała mnie, kompletnie "zielonego" adepta, swoim doświadczeniem, dzięki czemu po znikomej ilości prób zagrałem bez nadmiernego stresu. Zmarła 29 września 2004 roku. Ostatnią wolą pani Stefy było, aby jej doczesne szczątki zostały spopielone i rozsypane na terenie obozu zagłady w Treblince. Tak też się stało. Symboliczny grób Stefanii Staszewskiej znajduje się natomiast na Powązkach Wojskowych w Warszawie. W mieście, z którym związana była przez całe życie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji