Artykuły

Czterdzieści lat minęło albo kolejny koncert sylwestrowy

"Rewia Filmowa. Koncert Sylwestrowy" w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Katarzyna Wysocka w Gazecie Świętojańskiej.

Teatr Muzyczny, niekwestionowany lider rozrywki dla szerokiej publiczności, okazjonalnie i jak co roku, uraczył widzów specjalnie przygotowanym programem na okoliczność przełomu sylwestrowego, tym razem spiętym tematycznie. "Rewia filmowa", wyreżyserowana przez Bernarda Szyca, podzielona została na dwie części. W pierwszej prezentowano polskie utwory znane z filmów i seriali, w drugiej zabrzmiały hity muzyczne z zagranicy. Prawie trzygodzinny program miał charakter międzynarodowego i wielomuzycznego głosu w sprawie muzyki filmowej. Z jakim skutkiem? Chyba cała publiczność ponoworoczna była zachwycona, standing ovation wpisane w niemal każdy spektakl w Trójmieście, w Muzycznym nastąpiło natychmiast, bez zastanawiania się i ociągania.

Mimo że przyzwyczajenia zmieniać trudno, tym razem się udało. Nieodżałowany Maciej Korwin publiczność koncertów sylwestrowych raczył wybranymi przez siebie, przeważnie "grubymi" i seksistowskimi, dowcipami, których po raz pierwszy zabrakło. W ich miejsce, albo z zupełnie innego powodu, pojawili się producenci z Hollywood, czyli Luis Mayer (Tomasz Fogiel) z synem (Marek Sadowski). Obaj radzili sobie wyśmienicie, choć byli mocno "spacyfikowani" na kanapie. Konwencja, jaką przyjęli, opierała się na stereotypach leksykalnych i fonemowych. Utarte schematy z urokliwym wdziękiem starała się również prezentować Katarzyna Wojasińska jako "klapsiara", czym zyskała sobie głośną przychylność widzów. Sasza Reznikow, kolejny wodzirej części pierwszej, kumulował to, co przez dziesięciolecia bliskie było polskim robotnikom: bez picia roboty nie ma, a okazja jest zawsze. Wydaje się, że zdobył zrozumienie całej publiczności.

Dobór repertuaru, jak zawsze, tak i tym razem, uruchomił refleksje w kwestii upodobań, w tym roku na szalę położono wyłącznie upodobania widzów, których zweryfikowano chyba według kategorii: sentymentalni i romantyczni, prości i poszukujący, czyli pierwsze skojarzenia najlepsze. Chcąc wpisać się w powszechny aplauz publiczności, wspomnę z dużą przyjemnością dwa utwory z pierwszej części. Bezkonkurencyjny dla mnie okazał się "Czterdziestolatek" i piosenka "Czterdzieści lat minęło" swingująco scatowana, przywołująca charakterystyczne postaci z filmu Jerzego Gruzy, w role których wcielili się: Agnieszka Kaczor, Mariola Kurnicka, Karolina Trębacz, Agnieszka Brenzak, Paweł Czajka, Artur Guza, Mateusz Deskiewicz, Łukasz Dziedzic i Krzysztof Kowalski. Osobne brawa dla odpowiedzialnej za ten numer Agnieszki Szydłowskiej. Bardzo mocnym akcentem koncertu był utwór "Meluzyna" z filmu "Podróże Pana Kleksa" wykonany przez Renię Gosławską. Silny, ekspresyjny wokal artystki przyćmił nadmiernie zasłaniające ją robaczki, żuczki, meduzę i inne stwory będące w stanie swobodnej ekspresji ruchowej. Warto wspomnieć również o urokliwym "Walcu" z "Nocy i dni" w wykonaniu dawno nieoglądanej w występach solowych Agnieszki Kaczor.

Drugiej, obcojęzycznej części, wodzirejował Aleksy Perski, co już po raz kolejny robił z wdziękiem i wyczuciem. Tę odsłonę koncertu zdecydowanie "wygrały" trzy propozycje. Mai Gadzińskiej, mimo że występowała sama na scenie, również bez tancerzy, udało się wejść na poziom zarezerwowany dla nielicznych - wypełniając głosem całą przestrzeń sceny albo, jak kto woli, koncentrując uwagę widza w najwyższym stopniu. Jej wykonanie "My heart will go on" z filmu "Titanic" mogło wprowadzić widza w stan tajemniczej tęsknoty za absolutem miłości.

Młoda aktorka Teatru Muzycznego na pewno zaśpiewała najlepiej w języku obcym, po angielsku, co akurat warte jest zaznaczenia ze względu na niespotykane zagęszczenie w jednym koncercie wykonań na granicy zrozumienia czegokolwiek i wytrzymałości słuchaczy. Koncert sylwestrowy daje możliwość wyśpiewania się lub choćby zaistnienia solowego na scenie, jednak niezmiernie istotne są umiejętności językowe, a język angielski, powszechnie stosowany, dostępny na różne sposoby znać trzeba i wypada, a jak i tego brakuje, to naprawdę trzeba popracować dłużej. Niedoścignionym przykładem w tym względzie pozostaje były aktor Teatru Muzycznego, Jerzy Jeszke. Pozwalając sobie na niebezpieczną szczerość, nie mogę pominąć skrajnie złego podejścia do wykonanego utworu "Por que te vas" przez Dorotę Kowalewską. Po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że w ogóle jest możliwe kaleczenie języka hiszpańskiego.

Wracając do pozytywów. Bardzo ciekawie wypadły jeszcze dwie inne piosenki: "Kałasznikow" z wiodącym wokalem Krzysztofa Wojciechowskiego i "Bal maskowy" w wykonaniu Karoliny Trębacz występującej z tancerzami i akrobatką Teatru Akrobatycznego Mira Art. Obie piosenki zostały dobrze przygotowane pod względem choreograficznym, w utworze Karoliny Trębacz, zachowującym styl tajemniczej bajki, ważną rolę odegrały projekcje przygotowane przez Adama Kaufholda. Wojciechowski po raz kolejny pokazał, jak swobodnie czuje się na scenie i że jest w stanie porwać tłumy.

Nie sposób wymienić wszystkie złe i dobre strony koncertu, bo czyż nie najważniejszym komentarzem do spektaklu ma być nie co innego jak aplauz publiczności? Pewnie do niemającej wpływu na rzeczywistość mniejszości należą ci, którzy oczekują innych smaków, którzy chcieliby bawić się nie tylko najprościej jak można. Po raz drugi, po zeszłorocznej Polonii, Koncert Sylwestrowy nazwany jest rewią. Czy słusznie? Może to tylko bajadera, w której, jak to z bajaderami bywa, mamy ciastka różnej świeżości? Koncert Sylwestrowy, w którym występują prawie wszyscy aktorzy i część aktorek (Teatr Muzyczny postawił na narybek i część młodych i oczekujących mam nie wystąpiła), jest wyjątkową okazją do porównań. Jednakże tego dnia, czyli 2. stycznia, wielu wykonawców cierpiało zdrowotnie, więc do poparcia tezy o zmianach warty albo co najmniej zmianach w hierarchii w zespole aktorskim popularnego Muzyka zabrakło odpowiedniego materiału dowodowego.

Sylwester, pojawiający się w naszych kalendarzach raz do roku, zasługuje na szczególne potraktowanie, z przymknięciem oka nawet na brak energii i pomysłu na finał. Na pewno na wymienienie zasługują jeszcze pojedynczy artyści, jak zawsze przygotowany Łukasz Dziedzic, zauważalny i aspirujący Paweł Czajka, jak energetycznie poruszający się adept SWA Michał Pasternak i zapewne wielu, wielu innych, którzy niezwykle tłumnie do 11 stycznia witają okoliczności nadejścia Nowego Roku.

***

Rewia filmowa, reżyseria: Bernard Szyc, kierownictwo muzyczne: Dariusz Różnakiewicz, choreografia: Urszula Bańka, Michał Cyran, Mirosława Kister-Okoń, Joanna Semeńczuk, Bernard Szyc, Jacek Wester, scenografia i kostiumy: Renata Godlewska, przygotowanie wokalne: Agnieszka Szydłowska. Obsada. Premiera 31.12.2014, czas trwania 2h 50 minut z jedną przerwą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji