Inauguracja
Tadeusz Łomnicki, znakomity aktor, rektor PWST, obejmując nową scenę Warszawy - Teatr na Woli - postanowił udostępnić ją przede wszystkim młodym. Do swego zespołu zaangażował studentów, których najbardziej cenił za ich talent, wrażliwość, pracowitość. Są tu niedawni absolwenci wydziału aktorskiego i ci, którzy tym roku otrzymają dopiero dyplomy. Z nimi to właśnie przygotował na uroczystą inaugurację sztukę Leona Kruczkowskiego "Pierwszy dzień wolności".
Dramat Kruczkowskiego jest dość dobrze znany z licznych premier teatralnych, z TV, filmu i lektury szkolnej. Na lekcjach są omawiane szczegółowo problemy poruszane przez pisarza, pytania jakie zadaje on widzom, rozważając czym we współczesnym świecie jest wolność. Dziś interesują nas przede wszystkim postawy moralne, sprawy wojny znalazły się na dalszym miejscu. I tak jest w przedstawieniu Tadeusza Łomnickiego. Reżyser rozgrywa akcję sztuki jak gdyby w dwóch planach. Jeden obejmuje wszystko co dzieje się w mieszkaniu państwa Kluge. Drugi opowiada o tym, co stało się w opuszczonym niemieckim miasteczku, u starego ogrodnika, na kościelnej wieży. Ten drugi plan prowadzony prawie techniką filmową jest tłem, uzupełnieniem, komentarzem do tego wszystkiego, co dzieje się w owym mieszkaniu, bliżej widza, nieomal wśród widzów. Reżyser przełamał tu konwencję sceny pudełkowej, bardzo prosto i efektownie. Aby utrzymać bliski kontakt z widzem, bliski nie tylko w fizycznym tego słowa znaczeniu, ale przede wszystkim w sensie intelektualnym, egzekwował od młodych aktorów bardzo proste środki wyrazu. Mieli być zwyczajni, bezpośredni. Udało się to przede wszystkim Krzysztofowi Kołbasiukowi, który z talentem zagrał rolę Jana, Emilianowi Kamińskiemu - bardzo dobry Paweł i Jackowi Andruckiemu, skupionemu, oszczędnemu w gestach Michałowi. Obok tych młodych grali aktorzy doświadczeni: świetny w roli doktora Michał Pluciński, Eugeniusz Robaczewski - Hieronim i sam Tadeusz Łomnicki jako niezapomniany Anzelm. Ta rola dominowała w przedstawieniu, czyniąc głównym bohaterem sztuki właśnie Anzelma. I nic dziwnego, że widzowie i krytycy teatralni przede wszystkim dyskutowali poglądy, które Anzelm prezentuje. W rolach dwóch dziewcząt niemieckich wystąpiły studentki PWST: Grażyna Szapołowska - Inga i Dorota Stalińska - Luzzi, trzecią - Lorchan, grała uczennica liceum - Grażyna Michalska.
- Jestem, pełen szacunku dla tej młodzieży - mówi Tadeusz Łomnicki - która z takim zapałem, pasją, poświęceniem pracowała nad przygotowaniem premiery. Była to dla nich ważna próba, wielkie doświadczenie. Składali egzamin wobec aktorów, którzy grali obok, wobec reżysera i wobec widzów. Kiedy młodzież aktorska gra w przedstawieniach szkoły ofiarowuje wszystko właściwie tylko jednemu człowiekowi tzn. reżyserowi, nauczycielowi. Występ na scenie dla publiczności to zupełnie inna konfrontacja. Można by ją porównać z sytuacją pływaka, który uczył się w brodziku a nagle znalazł się za burtą, na głębokiej wodzie. Taka konfrontacja wymaga ogromnej siły i odwagi.
"Pierwszy dzień wolności" był dla młodzieży aktorskiej nie tylko ważnym debiutem, ale i warsztatem dyplomowym.
W zapowiedziach repertuarowych Teatru na Woli jest wiele interesujących pozycji, a m. in. inscenizacja fragmentów dramatu Władysława Broniewskiego pt. "Proletariat", utwór dramaturga hiszpańskiego poświęcony sławnemu malarzowi Goyi, sztuka współczesnego pisarza radzieckiego Aleksandra Gelmana "Protokół z pewnego posiedzenia" (według niej powstał film "Premia"), a obok tego komedie Fredry, dzieła Szekspira, utwory Brechta. Będą na tej scenie przedstawienia w reżyserii Andrzeja Wajdy i warsztaty reżyserskie. Bo "Teatr na Woli" chce służyć młodym: zaprasza na widownię młodzież uczącą się i pracującą, a na scenę młodych artystów.