Artykuły

Pierwszy dzień wolności Kruczkowskiego pierwszą premierą Teatru na Woli

Trzymając się swych zało­żeń ideowo-programowych, w ich duchu przygotowy­wał Teatr na Woli inaugu­racyjną premierę. "Pierwszy dzień wolności" Leona Krucz­kowskiego wyreżyserował Ta­deusz Łomnicki, który sam wciela się w tym przedsta­wieniu w rolę Anzelma.

Scenografia jest dziełem Juliana Pałki, opracowanie mu­zyczne - Rafała Augustyna, a ruch sceniczny - Leona Gó­reckiego. Reżyserowi asystował Krzysztof Zaleski z PWST, scenografowi - Wojciech Zembrzuski, zaś projekty kostiumów wyszły spod ręki Marii Jedy­nak.

W przedstawieniu poznajemy aktorów nowego teatru. Obok Tadeusza Łomnickiego występu­ją: Krzysztof Kołbasiuk z PWST (w roli Jana), Jacek Andrucki (Michał), Eugeniusz Robaczewski (Hieronim), Emi­lian Kamiński (Paweł), Stani­sław Zatłoka (Karol), Michał Pluciński (Doktor), Grażyna Szapołowska z PWST (Inga), Dorota Stalińska z PWST (Luzzi), Jan Ciecierski (Grimm), Wiesław Stefaniak (Żołnierz niemiecki). W roli Lorchen występuje uczennica L.O. im. A. Mickiewicza w Piastowie - Grażyna Michalska.

Na kilka dni przed otwar­ciem teatru, w jego salach trwały jeszcze roboty wykoń­czeniowe. Nie przeszkadzało to jednak aktorom w próbach, nie przerywało ich niekończą­cej się wymiany poglądów na temat problematyki i wy­dźwięku przygotowywanej in­scenizacji dramatu Kruczkow­skiego. Zapoznajmy się z frag­mentem takiej dyskusji, pod­słuchanej mikrofonem magne­tofonu. Jej przedłużenie bo­wiem znajdzie każdy z nas, już od dzisiaj, na widowni nowego warszawskiego teatru:

- T. ŁOMNICKI: Jak rozu­miem określenie "repertuar współczesny" nie tylko w sto­sunku do rzeczy napisanych dzi­siaj? Jako ukazywanie proble­mów niegdyś współczesnych, atakowanie nimi w taki sposób, by znowu brzmiały współcześ­nie... Bardzo ważnym zabiegiem w naszej inscenizacji jest wysu­nięcie całego terenu gry w stro­nę publiczności. Przybliżamy w ten sposób widzom kluczowe te­maty, jak np. wątek Jana i Ingi: zmagania człowieka, który nie­sie pomoc, z człowiekiem, który tej pomocy nie chce - czy nie może przyjąć; portret Polaka usiłującego dotrzeć do świado­mości Niemki. Mamy tu także obserwację fenomenu niemiec­kiego, próbę ukazania genealogii dzisiejszych Niemców.

- S. ZATŁOKA: Tragizm tej sztuki polega chyba na tym, że są tu ludzie, których sytuacja zmusza, by stanęli naprzeciw siebie jak wrogowie.

- T. ŁOMNICKI: Chciałbym, żeby w zachowaniu Ingi - szcze­gólnie w rozmowie z Grimmem - czytelnie zabrzmiała myśl o samobójstwie. Aby w scenie z ogrodnikiem uwidocznił się dra­mat tej kobiety, która zastana­wia się co począć z bronią. Za­bić się? Strzelać do ludzi? Cze­kać? Dialog z Grimmem jest - w moim przekonaniu - jednym z najważniejszych momentów w sztuce. Inga z ufnością wyznaje, co ją dręczy, a mimo to spotyka się z niezrozumieniem. Wyobraź­cie sobie jej gorycz i rozpacz, które są w stanie pchnąć ją do kroków ostatecznych,

- K. KOŁBASIUK: Szalenie ważny wydaje mi się również powrót oficerów po nieudanym ataku wojsk niemieckich. Myślę, że trzeba tu ukazać pewną dwuznaczność w zachowaniu Jana: otóż przez chwilę dopuszcza on myśl, że to Inga wezwała na pomoc swoich rodaków.

- G. SZAPOŁOWSKA: Czy sądzicie, że z tego właśnie spo­ru o lojalność wynika końcowa scena sztuki - strzał Jana? Czy strzał w stronę wieży rozumie­cie jako akt zemsty?

- J. ANDRUCKI: Przede wszystkim spróbujmy określić charakter Jana. Każdy jego dia­log z Ingą dowodzi, że to nie­poprawny optymista. Nigdy nie przemawia z pozycji siły, zaw­sze zdaje się mówić: "Zacznij­my jeszcze raz, Pani przecież nie jest złym człowiekiem..."

- S. ZATŁOKA: ...stawia na odbudowanie człowieczeństwa w człowieku.

- J. ANDRUCKI: Dlatego uważam, że jego ostatni strzał nie jest aktem odwetu.

- K. KOŁBASIUK: Czym się w takim razie tłumaczy? Zga­dzam się, że jeszcze po odparciu ataku (w scenie, o której wspomniałem), w słowach Jana: "Jesteśmy Ingo, wróciliśmy", wyczytać można chęć pojedna­nia. Ale słyszę w nich jedno­cześnie coś innego. Jakby zwąt­pienie, że w ogóle można się porozumieć z Ingą.

- G. SZAPOŁOWSKA: Inga z goryczą zdała sobie sprawę, że Jan dopuszcza możliwość "zdrady" z jej strony, że gotów jest walczyć przeciwko niej, że nie jest "opiekunem spolegli­wym". Jednym słowem, jest sama, nie ma w nikim oparcia, wciąż myśli chyba o samobój­stwie.

- D. STALIŃSKA: Pamiętaj­my, że w myśleniu Ingi - Ja­nowi jako mężczyźnie nie wol­no, nie wypada się bać ani wąt­pić. Odkrycie, że Janem targa­ją sprzeczności, wahania, stano­wi dla niej cios. Inga mówi przecież, że świat (w którym żyła) odszedł i już nie wróci. I właśnie dlatego nie może się z nikim porozumieć, że jej świat już nie istnieje.

- K. KOŁBASIUK: Chcę je­szcze raz zwrócić uwagę, jak wielkie znaczenie ma scena wejścia oficerów: wtedy chyba w stosunek Jana do Ingi wkra­da się zwątpienie, niechęć, a może i nienawiść

- G. SZAPOŁOWSKA: Chyba z winy Ingi.

- T. ŁOMNICKI: Raczej z winy sytuacji. Końcowy strzał Jana jest w równaj mierze wy­nikiem jego sporu samego z so­bą, co dyktatu historycznej sy­tuacji.

- S. ZATŁOKA: Nie wyklu­czam, że w geście Jana jest jak­by etap ekspiacji, zadośćuczy­nienia. Strzałem odpowiada za błędy popełnione wobec współ­towarzyszy, przede wszystkim wobec zmarłego Pawła

- J. ANDRUCKI: Strzałem Jana Kruczkowski dosięga oboj­ga bohaterów: Jan mierząc do Ingi zabija również siebie. Okazuje się, że tragizm i koszmar wojny są tak straszne, iż nikt nie może zachować czystych rąk - nawet Jan. A Inga musi zginąć, odejść wraz ze światem, z którym się co prawda nie identyfikowała, ale stanowiła jego immanentną wartość. W przeciwieństwie np. do Luzzi.

- S. ZATŁOKA: Wojna spra­wiła, że Jan nie powróci już nigdy do swojego idealizmu.

- T. ŁOMNICKI: Zapewne macie rację: tragiczne doświad­czenie sprawiło, że Jan przestał być idealistą. Natomiast w za­kończeniu sztuki ukazuje się brama nadziei: wspólne wyjście całej grupy z "ziemi niczyjej" widzę jako symbol nowej rze­czywistości. Michał, Hieronim, Karol, Anzelm i Jan podają so­bie ręce. Rodzi się nowa soli­darność. Tworzy się wspólny front.

I tworzy się nowy teatr w stolicy, teatr absolutnego poro­zumienia miedzy sceną a wi­downią, wspólnego przeżycia spraw najbliższych nam współ­czesnym, wzajemnych propozycji. Na jakim materiale dra­maturgicznym przebiegać ma jednak owa dyskusja między teatrem a jego publicznością w najbliższych miesiącach?

Plany są bardzo bogate i da­leko wykraczające poza ramy jednego sezonu. Andrzej Wajda już próbuje hiszpański dramat o Goyi - "Gdy rozum śpi" Antonio Buero Vallejo. A później kolejno: "Proletariat" wg fragmentu nieukończonego dra­matu Władysława Broniewskie­go, "Protokół z pewnego po­siedzenia" Aleksandra Gelmana, "Leonce i Lena" Georga Buchnera. W planach zaś jesz­cze - widowisko osnute na wydarzeniach z dziejów Woli, spektakl muzyczny oparty na warszawskim folklorze, polska komedia oświeceniowa w for­mie musicalu, powrót do ko­medii Fredry i Szekspira, do tekstów Brechta itd. Wszystko więc, co dziś jeszcze żywe, co współczesne - aż po adaptacje politycznego reportażu i pamiętników ludzi dnia dzisiej­szego.

W swej działalności nie za­mierza Teatr na Woli ograniczać się zresztą do pracy scenicznej. Myśli się tam o zorganizowaniu spotkań i rozmów z publicznością, o zapraszaniu chętnych na pró­by, o inspirowaniu działalnoś­ci amatorskiej w zakładach pracy i opiece nad nią, o stworzeniu młodzieżowego klu­bu dyskusyjnego przy Zakła­dach im. Kasprzaka, a wresz­cie o współpracy z wolskim Klubem Międzynarodowej Książki i Prasy.

Robotniczej Woli gratulujemy własnej sceny i zespołu. Teat­rowi na Woli - życzymy suk­cesów w działalności artystycz­nej i popularyzatorskiej, wi­dzowi wolskiemu - przedsta­wień szczerze poruszających, sobie zaś - licznych okazji do wysokich ocen pracy nowego teatru. Do zobaczenia na Kasprzaka 22.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji