Artykuły

Próba sił

CAŁKIEM NIEDAWNO by­łem świadkiem sceny nastę­pującej: Pewien pan,po 40,usiłował nakłonić argumentami teoretycznymi młodą dziewczynę do czystości. Na co ona zaczęła histerycznie krzyczeć,że będzie to robić,z chłopakami. Patrząc wtedy na minę owego pana i na wygląd dziewczyny byłem prawie pewny,że chodziło mu jedynie o używanie ręcznika i mydła. Tak więc u podstaw Sporu Pokoleń legła omyłka semantyczna(Semąntics Mistake).

Ta scena przypomniała mi się w Teatrze Dramatycznym gdzie wystawiono sztukę Andrzeja Wy­drzyńskiego "Uczta Morderców". Ogólny pogląd autora na mło­dzież,a jest to niestety sztuka o młodzieży,jest przepisany z kar­teczki,którą na dużej pauzie pod­rzucił zza dębu prof. Pimko. Jak pamiętamy była tam mowa, że na podstawie obserwacji - podczas pauzy - a także głębokiego we­wnętrznego przekonania nie ule­ga wątpliwości że nasza młodzież jest czysta i niewinna. W związ­ku z ogólnym rozwydrzeniem obyczajów nasz autor podbija stawkę i jego bohaterka przez ca­ły czas mówi,że jest nudno,a także przesypia się (jeśli tak to można nazwać) w taksówce z pa­nem,który na końcu okazuje się być jej tatusiem. Z tym wszyst­kim dramatopisarz daje wyraz głębokiemu przekonaniu, że młóć dzież jest czysta i niewinna. Autor ten w rozmowie, przy obie­dzie jest rozsądnym europejczy­kiem z Katowic, zupełnie dobrze daje sobie radę z techniką sce­niczną a także jest mistrzem ob­serwacji obyczajowej w sferze stosunków między służącą a pa­nią domu. Zresztą warto to opo­wiedzieć: pan domu,dyrektor z dyspozycyjną "Warszawą" w wie­ku więcej niż średnim przesypia się ze służącą. Osoba ta,honoro­wana odtąd niesłychanie w do­mu,na rozwiązanie wyjeżdża na wieś, ale potem wraca. Mężczyz­na drży,błaga by załatwić to po­lubownie,pyta czy może jakieś pieniądze. Dziewczyna się śmieje,pyta z czego on mógłby jej za­płacić,kryguje się ale wreszcie formułuje żądanie. Dziecko - po­wiada - śliczne, popatrzeć na niego,to od razu widać,że in­teligenckie,ale samo to źle się będzie chować,strasznie bym ta chciała mieć drugie takie,też in­teligenckie. Ale wystarczy,że na scenę wkracza młodzież i autor z miejsca demaskuje się jako obserwator obyczaju. Każe młodym ludziom przez cały akt mówić wyłącznie slangiem,co jest oczywiście nieporozumieniem,gdyż slang jak się zdaje,jest syste­mem językowym,który nie ma całkowicie odrębnego słownika,a używa się w nim znacznie zresz­tą zredukowanego zasobu co­dziennych słów natomiast zwroty w rodzaju mowa-trawa są jedynie pointami. Teatry wystawiają sztuki na które z powodu krót­kości życia, nie wszyscy,a często nikt w ogóle nie chce chodzić. A jednak sztuka Wydrzyńskiego zyskuje znaczny poklask widow­ni. Jej główną siłą zdają się być jej słabości. Anachroniczni tatu­siowie na widowni odnajdują w niej własną bezradność i zachwy­ca ich to podniesienie niedołęst­wa myślowego do rangi teatru,mimo,iż trudno byłoby powie­dzieć, że satysfakcja moralna i niemoralna jest całkowita. Suk­ces Wydrzyńskiego nie jest jego prywatną klęską,ale przytrafia się z reguły każdemu z dorosłych zajmujących się młodzieżą. Z czego wynika,że dorosłym,w tym sensie,można by nazwać każdego,kto miewa trzeźwiejsze sądy o służącej niż o własnym dziecku. Pupa młodzieżowa pa­noszy się we wszystkich gatunkach literackich. Niedawno Jan Błoński,kulturalny polonista i krytyk z Krakowa napisał wiele stron o pokoleniu "Współczesnoś­ci". I w pierwszym zdaniu wymie­nił Andrzeja Dobosza obok Mag­dy Leji,Moniki Kotowskiej i Aleksandra Minkowskiego co prędzej czy później okryje go śmiesznością w oczach wszyst­kich ludzi w Polsce mających za­interesowania humanistyczne. Owa rozpaczliwa fascynacja prob­lemem młodzieży jest stosunkowo niedawna w tradycji naszej kultury. Wyjaśnienie można chyba znaleźć w historii:

Szczęśliwa jestem choć w późnej

siwiźnie,

żem pięciu synów oddała

ojczyźnie;

Adam pod Jeną, Jakub w

Berezynie,

Feliks w Domingo,Franciszek w Raszynie,

Michał,czując się do kajdan

niezdolny,

Sam się zabija,by umierał

wolny

Otóż dopóki problem wyglądał tak jak w tej piosence XIX wie­cznej matki Polki: będzie syn czy nie będzie,była w nim okrutna powaga historii. Odkąd jednak czasy okazały się bardziej spokojne i starsi troszkę odetch­nęli próbując komplikować za­gadnienie,wyszedł na jaw całko­wity brak rezerw myślowych. Może by jednak nie narażać się więcej na niezawodne i sromot­ne ośmieszenie. Młodość jest czymś normalnym,fascynacja młodością czymś chorobliwym. Gdyby zechcieli otworzyć drzwi swoich salonów,starali się przekazać swoje doświadcze­nia,może nawet gusty i nie­chęci. Gdyby spróbowali zacho­wywać się normalnie,robić swoje, fascynować nas a nie fa­scynować się nami. Gdyby zech­cieli przepisać sobie piękny tekst Williama Goldinga z poprzednie­go numeru "Współczesności": ...Zmiany w polityce,w religii,w sztuce,w literaturze - nastąpią ponieważ muszą nastąpić. Bowiem ludzka myśl jest nieograni­czona i niewyczerpalna. Nadejdzie nowy Szekspir i nowy Mozart,nieodgadnieni i cudowni. Może właśnie dorastają. Może czytali już moje książki, dziwiąc się, żc nie dostrzegam tego co dla nich jest oczywiste. Może słuchali mo­ich wykładów i krzywili się na moje jałowe poglądy... No właśnie. Dlaczego nie umielibyście znieść tego z godnością?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji